[ Pobierz całość w formacie PDF ]
całować jej uszy, kąciki oczu, nawet czubek nosa. A kiedy wrócił znowu
do jej warg, Maddy poczuła, że gorączka rośnie. Drżała z rozkoszy, a to
był dopiero początek. Ed odrzucił kołdrę i pokrywał pocałunkami jej szyję,
ramiona, dekolt. I wreszcie, po chwili nieznośnego oczekiwania, jej piersi.
To była najbardziej podniecająca pieszczota, którą czuła każdym
centymetrem ciała.
A więc teraz, teraz... Wargi Eda zawędrowały już na wysokość jej
brzucha. Po chwili z jej ust wyrwał się krzyk. Czegoś takiego nie znała,
nawet o tym nie marzyła.Coś jej mówiło, że jego pożądanie dorównuje jej
pożądaniu. Chwyciła go mocno i przycisnęła do siebie jego wargi oraz
biodra. Takiemu zaproszeniu nie był w stanie odmówić. Czuł się, jakby
104
RS
należał do niej, był jej częścią, jak gdyby stanowili jedno ciało i jednego
ducha. Wspólne działanie i wspólna świadomość. I jednoczesne
spełnienie.
A potem przyszedł błogi spokój i zadowolenie. Maddy odzyskała
głos:
- Jesteś dla mnie taki dobry - szepnęła.
- A ty dla mnie - odparł łagodnie.
Przespała całą noc głębokim snem. Kiedy zaczęła się budzić, nie
wiedziała, gdzie jest i czyje ramię ją obejmuje. Wiedziała tylko, że jest
szczęśliwa i bezpieczna, a świat jest najlepszym ze światów. Mężczyzna,
który leży obok niej, ochroni ją przed złem. Może pośpi chwilę dłużej,
pomyślała, i w tym momencie odezwał się dzwonek. Teraz wiedziała już,
kim i gdzie jest. I z kim leży w łóżku. Ale nadal czuła się szczęśliwa.
Ed wysunął spod niej rękę i sięgnął po telefon.
- Doktor Wyatt? Oczywiście, że nie, mówiłem pani... Tak, będę za
pięć minut. Proszę nic nie robić, dopóki nie przyjdę - zakończył i wstał.
Maddy spojrzała na niego, a on ją pocałował.
- Praca wzywa, ale... Uniosła rękę.
- Nie musimy o tym mówić. Niech pozostanie jakaś... magia.
Po chwili zastanowienia Ed skinął głową.
- Może tak będzie najlepiej. Zachowujmy się, jakby nic się nie stało.
Ale Maddy, myślę, że...
- Wracaj do swojej kabiny. - Zerknęła na zegarek. Spali ponad pięć
godzin. - Zaraz się zbiorę i przyjdę ci pomóc.
Popatrzył na nią, po czym odwrócił się i zniknął.
105
RS
Maddy postanowiła poleżeć jeszcze kwadrans, chociaż wiedziała, że
nie zaśnie. Była w rozterce. Ed mówi, by zachowywali się, jakby nigdy
nic. Czy takiej reakcji oczekiwała? Nie dałaby głowy.
Przypomniała sobie miniony dzień, pracę bez chwili odpoczynku.
Nigdy w życiu nie pracowała tak ciężko. Na domiar złego dręczył ją były
narzeczony. Umarł człowiek, który jej się oświadczył. I w końcu kochała
się z Edem, co akurat było cudowne. Co przyniesie jej przyszłość?
Wolała o tym nie myśleć. Zresztą nie ma na to czasu. Podniosła się z
łóżka.
Na statku było teraz dwoje lekarzy i cztery pielęgniarki, którym
pomagali jeszcze stewardzi. Ale doktor Wyatt oraz jedna z pielęgniarek
zrobiły sobie sześciogodzinną przerwę na sen. A zajęć nie ubywało.
Tego ranka Maddy spędziła z Edem niewiele czasu. Prawie się nie
widywali. Zastanawiała się, jak będzie im się teraz razem pracowało.
Uzgodnili, że nie będą wracać do wydarzeń ostatniej nocy, ale to przecież
niemożliwe. Oboje o tym pamiętali, uśmiechali się jakoś inaczej, ich
dłonie spotykały się mimowolnie. To mało, ale dla Maddy znaczyło to
ogromnie dużo.
Właśnie przełykała w pośpiechu lunch z jedną z pielęgniarek, kiedy
dołączył do nich Ed. Pilnował, by personel jadał regularnie. Umówił się z
obsługą, że posiłki będą im dostarczane do gabinetu.
- Wszyscy potrzebujemy siły i energii - powiedział. - Jedzcie rzeczy
lekkostrawne, ale pożywne.
Usiadł naprzeciw Maddy. Wziął sobie szklankę soku
pomarańczowego i talerz sałatki. Maddy czuła się skrępowana, kiedy na
nią patrzył. Nie rozumiała jego spojrzenia ani wyrazu twarzy. Zmienił się.
106
RS
Nie wiedziała, czy to, co widzi w jego oczach, to strach? Przerażenie?
Mówił jednak spokojnie:
- Chciałbym, żebyś ze mną poszła, jak skończysz. Martwię się jedną
z pacjentek, Penny Cox. Poznałaś ją?
Maddy potrząsnęła głową.
- Nie. Chyba nigdy u mnie nie była.
- To możliwe. Wygląda na osobę młodą, sprawną, zdrową. Ale przed
laty przeszła zabieg usunięcia śledziony po wypadku motocyklowym.
Stan Penny Cox był zły, ale kobieta była silna i Maddy z ulgą
stwierdziła, że najgorsze ma już za sobą.
- Moim zdaniem jest lepiej, Ed. Zadzwonię po ciebie, gdyby coś się
zmieniło.
Ed zmarszczył czoło.
- Nie, zostanę, chcę mieć pewność, że nic się nie stanie. Wezwą
mnie, jak będę im potrzebny.
- Cóż, ja nie mam tu nic do roboty. Pozostaje czekanie. Mam iść?
Ed przestraszył się.
- Nie, zostań. Możesz... mogłabyś...
Maddy zrozumiała, że przypadek tej pacjentki znaczy dla Eda coś
więcej.
- Znałeś ją wcześniej? - spytała.
- Nie. Nie znam jej nawet ze słyszenia.
- No bo... wydaje mi się, że jesteś nią bardziej zainteresowany niż
innymi. Robisz wszystko, co możliwe dla pacjentów, ale ona jakby
znaczyła dla ciebie więcej. Bardziej się angażujesz. Dlaczego?
107
RS
Po raz pierwszy, odkąd się poznali, Ed zrobił zakłopotaną minę. Nie
kontrolował sytuacji. Nie panował nad emocjami. Niespokojnie pokręcił
głową, potem podszedł do koi i spojrzał na bladą twarz Penny Cox.
Maddy nie wiedziała, czy powinna się do niego zbliżyć, położyć dłoń
na jego ramieniu albo objąć go i pocieszyć. W końcu uznała, że lepiej
niczego nie robić. Ed walczył z jakimiś demonami i sam musiał sobie z
nimi poradzić. Co prawda trudno było jej usiedzieć w miejscu ze
świadomością, że on cierpi.
Cisza trwała jakieś dziesięć minut. %7ładne z nich się nie poruszyło. A
po chwili w tej ciszy zaszła pewna zmiana. Penny Cox zaczęła lżej
oddychać. Maddy poczuła, że może stanąć obok Eda.
- Kryzys minął - powiedziała. - Najgorsze już za nami, teraz ma
szansę wyzdrowieć.
- Chyba masz rację. Ta kobieta ma szansę na powrót do zdrowia.
Ta kobieta? Z kim on ją porównuje?
Maddy wzięła go za rękę i pociągnęła w odległy kąt kabiny.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]