[ Pobierz całość w formacie PDF ]

jego paszport.
Uniósł brwi, patrząc na nią z taką wyższością, że miała ochotę go spo-
liczkować. Był draniem - na nieszczęście wyglądał jak miedzianoskóry półbóg
w dopasowanych spodniach i białej jedwabnej koszuli, pod którą rysowały się
wspaniałe mięśnie.
Przypomniała sobie, co się stało, kiedy po przyjezdzie do Qubbah roz-
gniewała go po raz pierwszy. Pocałował ją wtedy, mocno i władczo, chcąc, aby
podporządkowała się jego woli. Jednak wściekłość szybko przerodziła się w
namiętność, jakby nie potrafił oprzeć się delikatnie pachnącej skórze dziew-
czyny. Wodził dłońmi po całym jej ciele, doprowadził niemal do szaleństwa, a
wspomnienie jego pieszczot nie opuszczało jej od tamtej pory. Musiała na-
tychmiast oderwać się od tych myśli, w spojrzeniu Zahira wyczytała bowiem,
że doskonale wie, co jej chodzi po głowie.
- Już o tym rozmawialiśmy - rzekł wyraznie znudzony. - Mówiłem ci, że
możesz wyjechać w każdej chwili. Kazim zostaje.
- Szkoda, że w Ingledean o tym nie wspomniałeś. Wmówiłeś mi, że król
jest umierający, a to nieprawda - wyrzucała mu rozgoryczona. - A ja uwierzy-
łam we wszystko. Twój ojciec jest w świetnej formie, jak na osiemdziesięcio-
latka.
Wylewając swoje żale, nie zauważyła groznego błysku w jego oczach.
- Udało ci się mnie oszukać, ale nie zatrzymasz nas w Qubbah. Wracam z
dzieckiem do Anglii. Takie było życzenie twego brata, a ja dobrze wiem, czego
on chciał - rzuciła mu w twarz.
Za każdym razem, kiedy mówiła o sobie i Faisalu, wzbudzała w nim
upokarzającą zazdrość. Mimo że miała na myśli wychowanie Kazima, zmrozi-
ła go uwaga o znajomości życzeń Faisala. Zadręczał się myślą, że poznała pra-
S
R
gnienia jego brata i potrafiła je zaspokajać. Sądził, że częścią jej przebiegłego
planu była gorliwość w łóżku, za którą w nagrodę dostała dom w Ingledean.
Chciał, by jak najszybciej zniknęła z pałacu, z Qubbah i jego życia. Był
zupełnie bezsilny wobec żądzy, którą w nim wzbudzała. Chociaż pragnął jej
bardziej niż jakiejkolwiek innej kobiety, była nieosiągalna. Nie mógł kochać
się z żoną brata. yle, że całowali się wczoraj i dobrze, że zadzwonił Omran, bo
nie potrafiłby się od niej oderwać. Zachowałem się jak smarkacz, przyznał ze
wstydem. Nie pojmował, co się z nim działo w jej obecności, gardził sobą za
słabość, którą w nim wzbudzała.
- Jeśli pozwolisz mi wyjechać z Kazimem, obiecuję przywozić go często
do Qubbah - rzekła. - Król nie jest tak chory, jak mówiłeś, jeśli więc nadal bę-
dziesz trwał przy swoim, zwrócę się do niego. Nie wierzę, że to on kazał ci
mnie oszukać. Jest człowiekiem honoru, nie zniżyłby się do kłamstw.
- Trzymaj się od niego z daleka, bo pokażę ci, do czego jestem zdolny -
warknął groznie. - Wbrew pozorom nie jest tak zdrowy, jak się wydaje. Nie
chce jednak, by ktokolwiek o tym wiedział. Długo przekonywałem go, aby od-
dał mi część swoich obowiązków. Nie pozwolę, aby niepokoiła go taka agre-
sywna, wybuchowa naciągaczka jak ty. Pamiętasz, że proponowałem ci pewną
sumkę w Ingledean?
- Której nie chciałam - odpowiedziała ostro. - W dobrej wierze przywio-
złam Kazima do Qubbah, ale tylko na krótką wizytę.
- On jest tutaj szczęśliwy, nie zaprzeczysz. Jeśli więc zgodzisz się zrzec
praw do niego, potroję kwotę, którą wcześniej oferowałem.
Erin skrzywiła się z obrzydzenia. Jak mogła być nim tak zauroczona?
Przecież oczy miał zimne i bezlitosne, a mówi się, że to zwierciadło duszy.
- Naprawdę nie rozumiesz? Za żadne skarby świata nie oddam Kazima.
To mój syn. Zatrzymaj swoje brudne pieniądze, on nie jest na sprzedaż.
S
R
Gotowała się ze złości za wszystkie obelgi, którymi ją obrzucał. Powo-
dowana nagłym impulsem, chwyciła z biurka przycisk do papieru i z całej siły
cisnęła w jego stronę.
- Nienawidzę cię, słyszysz? - Siebie też nienawidziła za to, że oszalała na
jego punkcie.
On jednak z łatwością chwycił przycisk i spokojnie odstawił na biurko,
co tylko rozjuszyło dziewczynę.
- Ty naprawdę jesteś wariatką - rzekł, zbliżając się do niej. - A jeśli cho-
dzi o nienawiść... - ciągnął, obserwując, jak dziewczyna cofa się aż do szez-
longa, skąd już nie było ucieczki. - Nasza wzajemna niechęć nie podlega wąt-
pliwości, Erin, tak jak pożądanie, które zżera nas oboje. Cienie pod twoimi
oczami świadczą o tym, że nie mogłaś w nocy spać. Ja też przewracałem się z
boku na bok, marząc, żeby zrobić to...
S
R
ROZDZIAA PITY
Pochylił głowę i odszukał jej usta z bezbłędną precyzją. Powiódł wokół
nich językiem, ale Erin próbowała się wyrwać. Zrozpaczona czuła, że jego
zmysłowy żar i obezwładniający zapach biorą ją we władanie. Nie mogła po-
zwolić mu się całować, już nigdy!
- Mylisz się - wymamrotała. - Nie spałam w nocy, bo rozmyślałam, co
zrobić, żebyśmy wreszcie mogli stąd wyjechać.
- Kłamczucha - odparł spokojnie Zahir. Jedną dłonią chwycił jej podbró-
dek, unosząc lekko głowę, drugą zaś wsunął pod włosy. - Zapewniasz, że masz
mnie dosyć, ale twoje ciało mówi coś zupełnie innego.
Na widok sterczących pod bluzką sutków uśmiechnął się z zadowole-
niem. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • loko1482.xlx.pl