[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Jednak nie miał jej tego za złe, tylko przywołał ją ku sobie.
- Spójrz na to, Sally - zwrócił się do niej zdrobnieniem,
jakim zwykł ją nazywać, kiedy byli dziećmi.
- Och... Nie przeglądałam naszych rodowych dokumen
tów od lat.
- Ja też nie, dlatego poleciłem Dunsterowi, żeby je odna
lazł. Co mu się, oczywiście, bez większego trudu udało. By
ły na strychu, w jednym z kufrów. - Zaczął bezwiednie ko
łysać monoklem zawieszonym na czarnej wstążce. - Wiesz
80
co, Sal, bawi mnie, że tak dobrze wiem, czego mogę się spo
dziewać po naszej służbie. Na przykład Dunster to książę
wśród lokajów. Jak sama niedawno stwierdziłaś, na pierw
szy rzut oka potrafi bezbłędnie rozpoznać, kto jest kim. Już
wtedy, kiedy mi powiedziałaś, że ulokował ją w zielonej sy
pialni, powinienem był się domyślić, że to ktoś ważniejszy,
niż mogłoby się wydawać. Dunster od razu to wyczuł.
- Chodzi ci oczywiście o pannę Milbank? To dziwne, bo
właśnie z jej powodu postanowiłam cię poszukać. - Nie po
raz pierwszy żałowała, że odkąd skończyło się ich dzieciń
stwo, tak mało czasu spędzili z sobą. Gdyby częściej się wi
dywali, pewnie lepiej by go rozumiała i potrafiłaby odgad
nąć jego intencje. - Zastanawiałam się, dlaczego poprosiłeś
ją, żeby została u nas jeszcze przez kilka dni.
- Masz jakieś obiekcje? - zdziwił się lord. - Myślałem,
że się ucieszysz.
- Ależ cieszę się! - zapewniła pospiesznie. - Rzecz w tym,
że wcześniej zdawało mi się, że zamierza wyjechać przy
pierwszej nadarzającej się okazji, ale pewnie się myliłam.
- Wcale się nie myliłaś, bo rzeczywiście miała taki za
miar. - Znów wbił wzrok w arkusze na biurku. - Na szczęś
cie zdołałem ją przekonać, by odłożyła swój wyjazd jeszcze
przynajmniej na kilka dni. Mam też nadzieję, że uda mi
się powtórzyć ten sukces i namówić ją, by została jeszcze
dłużej, najlepiej aż do urodzin babki. - Widząc zdumiony
wzrok Sarah, dodał: - Obecność panny Milbank z pewnoś
cią bardzo ułatwi nam bliższe poznanie naszej przyrodniej
siostry, kiedy wreszcie tu dotrze, a do tego czasu mogłaby
ci pomóc, dotrzymując towarzystwa Louise. Miałabyś dzię-
81
ki temu więcej czasu, żeby się skupić na organizacji przyję
cia urodzinowego. - Spojrzał uważnie na siostrę. Miał na
dzieję, że nie uzna tego za krytykę własnej osoby, gdyż było
to jak najdalsze od prawdy.
Któż bowiem mógł wiedzieć lepiej niż on, jak samot
ną i smętną egzystencję wiodła Sarah przez większą część
życia, znosząc humory nieczułego, samolubnego ojca. On
był w szkole w Eton, studiował w Oksfordzie, zarządzał ro
dzinną posiadłością w Derbyshire, podróżował też wiele
po świecie, dzięki czemu spędzał dużo czasu z dala od ro
dzinnego domu i jego zatrutej atmosfery. Niestety biedna
Sarah nie miała tyle szczęścia. Po dwóch sezonach w Lon
dynie, podczas których nie trafił się ani jeden pretendent
do jej ręki, zdecydowanie przedwcześnie pogodziła się ze
staropanieństwem i poświęciła następne lata opiece nad oj
cem, który przez całe życie okazywał jej bardzo mało uczu
cia. Czy można się więc dziwić, że stała się introwertyczką,
preferującą swoje własne towarzystwo?
- Nie przeczę, że obecność panny Milbank podniosła
mnie na duchu i okazała się prawdziwym dobrodziejstwem
- przyznała Sarah z bladym uśmiechem. - Także nasza ku
zynka Louise lubi jÄ… i szczerze podziwia. Jest to niewÄ…tpli
wie bardzo dzielna i przedsiębiorcza młoda osoba. Nie ma
dla niej rzeczy nieosiÄ…galnych.
- Nie znam jej na tyle dobrze, by móc wypowiadać się na
ten temat. - Wbił wzrok w jakiś punkt na przeciwległej ścia
nie. - Wiem jedno, że wraz z jej pojawieniem się nasz dom
nagle jakby odmienił oblicze. Wystarczyło, że weszła do po
koju, by sztywna atmosfera, znana nam aż nazbyt dobrze
82
z dzieciństwa, rozwiała się jak za dotknięciem czarodziejskiej
różdżki. Zupełnie jakby ktoś otworzył szeroko okna w pogod
ny wiosenny dzień. Ona jest po prostu jak świeży, ożywczy
powiew, a to coś, czego ten dom rozpaczliwie potrzebował od
wielu, wielu lat. - Uświadomił sobie, że siostra przygląda mu
się z ogromnym zaciekawieniem, więc znów skupił się na ar
kuszach rozłożonych na biurku. - Cóż, nasza panna Milbank
jest pełna niespodzianek. Wyobraz sobie, że jesteśmy spo
krewnieni, choć w dość dalekim stopniu, bo mieliśmy tych
samych praprapraprapradziadków. Jest ona, ni mniej, ni wię
cej, tylko siostrzenicÄ… hrabiego Tavistoke'a!
- Coś podobnego! Dlaczego o tym nigdy nie wspomniała?
Lord uśmiechnął się melancholijnie.
- Gdybym chciał być nieżyczliwy, powiedziałbym, że dla
tego, iż jej wuj nie uznaje tego pokrewieństwa. Sądzę jednak,
że przyczyna jest inna. Nasza... kuzynka Annis jest... hm...
zbyt dobrze wychowana, by robić aluzje do nazwisk.
- Sądzisz, że przyczyną tego jest rozłam w rodzinie, ja
kieÅ› nieporozumienia?
- Najwyrazniej tak, ale zapytam jeszcze Dunstera, który,
jak się pewnie domyślasz, stanowi istną kopalnię wiedzy na
ten temat. Musi pamiętać skandal, jakim było małżeństwo
najmłodszej siostry Tavistoke'a, lady Frances Stowe. Wyob
raz sobie, że ta dziewczyna miała dość odwagi, by po dłuż
szym pobycie w Shires uciec z mało znanym wiejskim le
[ Pobierz całość w formacie PDF ]