[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Jasne - rzekł. - Ale najpierw się tu z Tordhild ulokujemy. Jutro rano będę gotów do pracy
- dorzucił.
Oja syknął pogardliwie, po czym wyszedł z izby, trzaskając mocno drzwiami.
- W takim razie chodzcie na górę - rzekła Mali. - Ingeborg, zajmij się, proszę, praniem, a
ja pójdę z nimi i pokażę, gdzie mają spać. Dziewczynki mogą pomóc nosić kosze z bielizną i
rozwieszać ją do suszenia. A ty, Ane, posprzątasz tutaj - dodała.
- Czy ty jesteś prawdziwą Cyganką? - zapytała Dorbet, wpatrując się z zachwytem w
Tordhild, gdy ta wstawała od stołu.
- Tak - odparła cicho Tordhild, oblewając się rumieńcem.
- No tak, to ja jestem gorsza od Siverta - stwierdziła dziewczynka, odrzucając w tył burzę
loków. - On może sobie wziąć Cygankę na żonę, a na mnie zaraz wszyscy krzyczą, jak tylko
się odezwę do Cygana - dodała z obrażoną minką, po czym posłała Mali dobitne spojrzenie.
- Już cię tu nie ma. Idz pomóc Ingeborg - ucięła krótko Mali. - A wy chodzcie ze mną -
zwróciła się do Siverta i Tordhild.
- Pomyślałem, że może będziemy spać w... - zaczął Sivert, gdy już wchodzili po schodach
na strych.
- Ty zamieszkasz w swoim pokoju - odparła Mali, nie odwracając się. - Tym, który
dzieliłeś przed swoim wyjazdem z Oją. A Tordhild będzie spała na małym stryszku.
- Ale... mamo, my chcemy być razem - zaprotestował chłopak.
- Nie mam wam wcale zamiaru tego utrudniać - odpowiedziała. - Ale nie zgodzę się na to,
żebyście spali w jednej izbie. Dobrze wiesz, jak babka zapatruje się na te sprawy. Uważam, że
trzeba okazać jej choć trochę szacunku.
- Ale to przecież bez sensu - Sivert nie dawał za wygraną. - Mamy zamiar się pobrać, to
tylko kwestia czasu. Jakie to ma znaczenie, że zamieszkamy w tym samym pokoju? To
jedyne chwile, kiedy możemy mieć trochę czasu dla siebie - dodał i zaraz poczerwieniał.
- Zrobimy, jak każe twoja matka, Sivert - włączyła się Tordhild i wzięła go za rękę. - Sam
powiedziałeś, że to tylko kwestia czasu. Najważniejsze, że tak dobrze mnie tu przyjęto,
chociaż zauważyłam, że... że...
- Jeśli masz na myśli zachowanie Beret, nie musisz się martwić - pocieszał Sivert. Dotarli
właśnie na górę. - Nawet gdybyś była księżniczką, babka nie omieszkałaby okazać swego
niezadowolenia - dodał, uśmiechając się lekko, a po chwili objął Tordhild ramieniem. - Taka
już jest. Zawsze ma pretensje i musisz się do tego po prostu przyzwyczaić.
- Ale jest wśród was najstarsza - rzekła Tordhild. - Twoja mama ma rację: powinniśmy
okazać jej szacunek. Starszym się to należy i dobrze o tym wiem. Tak mnie uczono - dodała. -
Wierz mi, ostatnie, czego bym chciała, to doprowadzić do nieporozumień. Chyba mnie
rozumiesz, Sivert?
- No dobrze, ale dlaczego akurat wspólny pokój dla nas miałby prowadzić do
nieporozumień? - rzekł, zwieszając głowę. - Babka zawsze była przesadnie poprawna. Dla
niej liczy się, co powiedzą sąsiedzi. To obłuda, ot co. Nie przypuszczałem, że i ty, mamo,
będziesz się tym przejmować. Sama zawsze mówiłaś...
- Tak już jest - ucięła Mali. - Nie mam zamiaru więcej o tym dyskutować, Sivert. Zrobicie,
jak powiedziałam. Idz teraz do siebie, a ja tymczasem pokażę Tordhild jej pokój. Zaraz tam
do ciebie przyjdę - dodała, spoglądając na syna. - Zanim zejdziesz na dół, chciałabym z tobą
zamienić kilka słów.
Gdy Tordhild ujrzała swój pokoik na strychu, wpadła w zachwyt.
- Jaki śliczny pokój! - wykrzyknęła, po czym przesunęła dłonią po białej szydełkowanej
narzucie, która przykrywała łóżko. - I jaki stąd piękny widok!
Zatrzymała się przy oknie i wpatrywała się w góry i fiord.
- Teraz dopiero rozumiem, dlaczego Sivert uważa Stornes za najpiękniejsze miejsce na
świecie. Bardzo tęsknił za fiordem - dodała. - W Hogset jest zupełnie inaczej. Zauważyłam,
że cały dwór w Stornes wiele dla niego znaczy.
Odwróciła się do Mali i spojrzała na nią wielkimi, pełnymi wyrazu oczyma. Mali nie
odezwała się ani słowem. O tym, że samo miejsce i dwór wiele dla Siverta znaczą, wiedziała
doskonale. Ale na jego sposób. Kochał przyrodę, góry i spowity mrokiem fiord, bo one dają
mu natchnienie. Odrywają go od rzeczywistości i przenoszą w świat marzeń, pomyślała z
goryczą. To zupełnie co innego niż wartość, jaką niesie ze sobą dziedzictwo i gospodarka. To
akurat nie ma dla niego znaczenia. Teraz jednak coś się odmieniło. Ciekawe, jak długo tym
razem potrwa jego nowe zainteresowanie, pomyślała Mali. Trudno, będzie robić wszystko,
żeby Sivert wybrał muzykę. Niech wyjedzie i najlepiej niech zabierze ze sobą Tordhild. Mali
nie będzie się wtrącać ani decydować, czy to z nią się Sivert ożeni, czy nie. Niech tylko dzieje
się to z dala od Stornes.
- Tutaj mogłabym się czuć dobrze - powiedziała cicho Tordhild. - Jestem taka wdzięczna,
że ty... że wy wszyscy tak życzliwie mnie przyjęliście. Dobrze wiem, że to dla was niełatwe.
%7łe najstarszy syn, dziedzic, zjawia się w domu z...
Urwała. Przez chwilę stała odwrócona plecami i wyglądała przez okno. Szybko jednak
opanowała się i mówiła dalej.
- Lud, z którego pochodzę, nigdy nie budził szacunku, to prawda. Ale bywało znacznie
gorzej. Ty też o tym wiesz, prawda?
Mali pokiwała głową, ale wciąż milczała. Przebierała nerwowo palcami, które teraz stały
się zimne jak sople lodu. Miała wiele pytań do Tordhild. Na razie wiedziała tylko, że
dziewczyna jest Cyganką, nic więcej. Z tym można jednak poczekać do jutra.
- A Sivert... Tłumaczyłam mu, że przyjąć kogoś takiego do rodziny to nie to samo co
gościć Cyganów w stodole - ciągnęła cicho Tordhild. - Tyle że on widzi to inaczej.
Powiedział, że u was, w Stornes, liczy się co innego.
Sivert nie wie, jak bardzo się myli, pomyślała Mali. Sama nie ma przecież nic przeciwko
[ Pobierz całość w formacie PDF ]