[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Będą - zapewnił uradowany, jak portier obdarzony hojnym napiwkiem.
93
- Tak, niebezpiecznie się bawią, niebezpiecznie - szydził szept Bogorii. - Niejedna jeszcze
przeszkoda na drodze do wyzwolenia... Co takiego, ta przeszkoda, jak myślisz?
Olo skupił na chwilę uwagę.
- Niejedna? PAST- a, Ogród Saski, Komenda Policji na Krakowskim, Uniwersytet, BGK,
Dworzec Główny, Szucha... Pewnie, że niejedna - wymienił opanowane przez Niemców
części Zródmieścia. Byli już w środku udekorowanej flagami sali kina.
Boże, przecież miałem czternaście lat, kiedy byłem ostatni raz w kinie - pomyślał sadowiąc
się na stojącym na sztorc siedzeniu sprężynowego krzesła, które zapomniał odchylić.
Zawstydzony spostrzegł nagle, że na prawo od Kryski, która zajęła już miejsce, siedzi ten
przeklęty oficerek.
- A więc ty myślisz, że to miał na myśli Kram pisząc o niejednej przeszkodzie i o
podporządkowaniu się Rządowi Polskiemu w Londynie i dowódcy AK? - Bogoria wlazłszy
na politycznego konika nudził uparcie.
- Jaki znowu Kram ? - zapytał Olo na odczepne.
- No, Krajowa Rada Ministrów. Tak ją się nazywało w podziemnym świecie politycznym. Bo
też i kramarzyli nami niezle, co? - zakończył szeptem.
- Nie znam się na polityce - bąknął Olo. Kryska gadała już z tamtym fagasem. Ale oto na
podium pod przerobionym na biało- czerwono ekranem pojawia się pan w poważnym
czarnym ubraniu.
- Smoking - mówi z uznaniem Kryska i Olo czuje jej małą dłoń w swojej. Pogodzony z
losem, mruczy bezmyślnie w stronę Bogorii:
- Może zresztą masz rację...
- Konferansjer w smokingu... - delektuje się dziewczyna.
A czarny pan wydaje się Olowi jakby znajomy. Gdzie ja go widziałem?... - myśli szukając
daremnie w pamięci.
- Dziś, w dniu tak uroczystym, program naszego występu ulega pewnej zmianie. Za chwilę
Błyskawica rozpocznie nadawanie przemówienia dowódcy Armii Krajowej i orędzia Rady
Jedności Narodowej.
Z megafonów coś strzeliło, jakby odchrząknęły nabierając oddechu, czarny pan na podium
złączył służbiście obcasy lakierków. Z niewyraznego szumu wybiło się parę taktów.
- Grają Warszawiankę - zaanonsował donośnym szeptem bezczelny sąsiad Kryski pomagając
jej wstać. Płyta, stanowiąca sygnał powstańczej radiostacji, kompletnie już zdarta, obracała
się z szumem, znacząc melodię jedynie wyrazistymi uderzeniami bębna.
94
- Nie będzie słychać przemówienia - stęknął nabożnie ktoś, przekonany, że to wina złego
odbioru, ale w tej samej chwili na salę popłynęły wyraziste, spokojne, z godnością rzucone
słowa:
- ...W powstaniu warszawskim dokonało się zjednoczenie wszystkich Polaków bez różnicy
stronnictw i warstw społecznych. Z cierpień, krwi i bohaterstwa Warszawy, z przelewu krwi
bojowników konspiracji, żołnierzy AK, rodzi się Nowa Polska. %7ładna moc nie zdoła nam
narzucić rządu i ustroju, którego nie zechce naród...
- Rozumiesz wreszcie, jaką niejedną jeszcze przeszkodę na drodze wyzwolenia napotka
naród? - gwałtowny szept Bogorii oderwał uwagę Ola od słów z mikrofonu.
- Słuchaj, ale czemu o tym dziś... Co to za dzień tak uroczysty? - zdezorientowany, posłużył
się słowami zapowiadającego.
- Jak to? Piętnasty sierpień: Cud nad Wisłą . Odparcie bolszewików w dwudziestym roku -
Bogoria drwiąco zmrużył oczy.
Po przemówieniu, w pierwszym punkcie programu czołówki artystycznej, wystąpił sam
konferansjer w smokingu.
Kiedy skończył śpiewać balladę przypominającą tango, w której refrenie powracały dwa
urywane takty Warszawianki, sala buchnęła owacją.
- Brawo, %7łaboklicki! - ryknął powstając przystojny podporucznik z prawej strony Kryski.
Jego ramię, obleczone w kamgarn frencza, stykało się ze szczupłym, zakrwawionym biało-
czerwoną opaską, gołym ramieniem dziewczyny.
- Zaczynają. - Olo, stojąc w oknie trzeciego piętra, wzruszył ramionami. W dole, na samym,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]