[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Na pewno nie chciałaby, abyś się stoczyła, a tak
niewątpliwie by się stało, gdybyś mnie poślubiła.
Wpatrywała się w jego oczy. Chociaż wciąż trzymał ją
blisko siebie, czuła, jak oddala się od niej.
- Proszę... proszę, ożeń się ze mną - błagała. Przyciągnął
ją do siebie, a jego ramiona objęły ją mocniej. Myślała, że ją
pocałuje. Ale on tylko przytulił policzek do jej czoła i głosem
odmienionym przez cierpienie powiedział:
- To musi być nasze pożegnanie, moja miłości, moja
jedyna teraz i na wieki!
ROZDZIAA 6
Gracila czekała w swoim pokoju. Co chwila zerkała na
zegar kominkowy, wiedząc, że za dziesięć dziesiąta będzie
mogła zejść na dół, do ogrodu.
Poprzedniego wieczoru, kiedy lord Damien powiedział jej,
że będą musieli się rozstać, stała się dorosłą kobietą. W jego
głosie słyszała rozpacz i smutek. Przestała rozmyślać o sobie i
swoim własnym szczęściu, myślała tylko o nim.
Gdy ją opuści, na jego twarz powróci rozczarowanie,
świadczące o braku jakichkolwiek złudzeń. Mówił prawdę -
rzuci się w otchłań zniszczenia.
Współczucie i zbudzone nagle uczucia macierzyńskie
podpowiadały jej, że musi mu pomóc. Ale jak? Nieszczęście,
które ją spotkało, przeszkadzało skupić myśli i znalezć jakiś
sposób.
Pragnęła być w jego ramionach. Wiedziała, że nigdy nie
zazna takiego poczucia bezpieczeństwa, jakie on mógł jej
zapewnić.
Gdy jej oznajmił, jaką podjął decyzję, z nadludzkim
wysiłkiem powstrzymała łzy i znalazła dość sił, by powiedzieć
cichym głosem:
- Jeśli musisz mnie... opuścić, czy dasz mi przedtem...
prezent?
- Wiesz, że dam ci wszystko, o co poprosisz, jeśli tylko
będzie to w mojej mocy - odrzekł.
Rozpacz słyszalna w jego głosie i emanująca z całej jego
postaci sprawiła, że Gracila zażądała stanowczo:
- Chcę, abyś ofiarował mi... pięć godzin.
- Pięć godzin? - spytał zdumiony. Wyswobodziła się z
jego objęć, by spojrzeć mu w twarz. Jeszcze nic w życiu nie
przyszło jej z takim trudem.
- Jutro do Newbury przyjeżdża królowa - zaczęła
tłumaczyć - i służba zamierza cię spytać, czy będą mogli
wziąć powóz. Najpierw zobaczą królową, a potem będą stać
przed bramą Lynmouth.
Lord Damien słuchał, ale Gracila czuła, jak bardzo pragnął
znów trzymać ją w ramionach. Widząc ból w jego oczach,
chciała go objąć, przytulić do siebie.
- Mogą iść, oczywiście, że mogą - odparł takim tonem,
jakby sprawa nie warta była wzmianki.
- Wtedy... zostaniemy sami - ciągnęła. Splotła dłonie,
jakby chcąc się w ten sposób uspokoić, i kontynuowała:
- Pragnę, żebyś po naszym rozstaniu pamiętał jedynie te
szczęśliwe chwile, które spędziliśmy, śmiejąc się nad
strumieniem, przekomarzając się, prześcigając w przytaczaniu
cytatów. Kiedy świat zdawał się... pełen słońca.
Wymawiając ostatnie słowa, nie potrafiła opanować
drżenia głosu.
Oto, co do tej pory było ich udziałem - słońce i śmiech!
- Tak właśnie będę zawsze o tobie myślał - zapewnił. -
Słońce w twoich włosach i oczach, i twój śmiech,
najcudowniejszy dzwięk, jaki kiedykolwiek słyszałem.
- Czy podarujesz mi te pięć godzin? - błagała. - Pięć
godzin, abyś pozostał nie tylko w moim sercu i w mojej
wyobrazni, ale i na wieki... w mej pamięci.
Ich oczy się spotkały i żadne z nich nie mogło myśleć,
póki Gracila, zdając sobie sprawę, ile go to kosztowało, nie
oswobodziła ich spod działania tego czaru, mówiąc łagodnie:
- Nie wolno nam zniszczyć wspomnień, nie możemy
zniszczyć tego, co na zawsze pozostanie dla mnie
najwspanialszym... doświadczeniem, jakiego zaznałam.
- Będziesz miała swoje pięć godzin, najdroższa -
przyrzekł lord Damien.
- Złapiemy pstrąga i przygotujemy go na obiad -
powiedziała Gracila - a potem moglibyśmy zajrzeć przez płot i
zobaczyć królową w Lynmouth, jeśli krzaki nie rozrosły się za
bardzo.
- Zobaczysz królową - obiecał stanowczym głosem.
Spojrzała na niego pytająco.
- Nie ma potrzeby, abyś zaglądała przez płot graniczny -
wyjaśnił. - Zobaczysz królową z lotu ptaka, z bocianiego
gniazda.
- Z bocianiego gniazda?
- Tak dobrze znasz moją posiadłość - odrzekł - że miło
mi, iż jest przynajmniej jedna rzecz, o której nie wiesz.
- Bocianie gniazdo! To brzmi intrygująco.
- Sądzę, że spodoba ci się.
- Gdzie ono jest? Dlaczego nigdy o nim nie słyszałam?
- Najwyrazniej mój ojciec zapomniał o nim - stwierdził
Virgil. - Ja byłem ostatnią osobą, która z niego korzystała.
Jestem o tym przekonany.
Z zewnątrz przeniknął wiatr i napełnił pokój chłodem.
Lord Damien poruszył się po raz pierwszy od chwili, gdy
wziął ją w ramiona, i stanął plecami do ognia trzaskającego w
ogromnym marmurowym kominku.
- Mój dziadek i drugi markiz Lynmouth - zaczął - kłócili
się o granicę między obiema posiadłościami, która na skutek
dziwacznych planów gruntów w jednym miejscu wdziera się
w ogrody markiza. Stało się tak z powodu strumienia, który -
jak ci zapewne wiadomo - płynie przez las i skręca w prawo,
w stronę Lynmouth.
- Tak, wiem - przyznała Gracila.
- Markiz chciał, by granica przebiegała po tej stronie
strumienia, lecz mój dziadek się uparł, że strumień pozostanie
na terenie naszej posiadłości.
Gracila wiedziała, jak zażarcie dwaj właściciele ziemscy
potrafią walczyć o błahą z pozoru sprawę, która jednak dla
nich ma ogromne znaczenie.
- Obydwaj panowie stracili panowanie nad sobą - ciągnął
Virgil - i w końcu markiz powiedział:  Nie pozwolę, żebyś
zaglądał do moich ogrodów, bo to zapewne jest jedynym
powodem, dla którego upierasz się, by przesunąć granicę
niemalże pod moje okna!"
Uśmiechnął się i kontynuował opowieść:
- Poniosło ich i, o ile mi wiadomo, do końca życia nie
rozmawiali ze sobą.
- Co było pózniej? - spytała zaciekawiona Gracila.
- Mój dziadek służył kiedyś w marynarce - podjął znów
lord Damien - i aby dokuczyć markizowi, postanowił
wybudować bocianie gniazdo, z którego istotnie można było
obserwować dwór Lynmouth.
- Teraz rozumiem, w jaki sposób zobaczę królową -
zaśmiała się Gracila.
- Bocianie gniazdo wybudowano dokładnie na granicy, na
najwyższym drzewie, jakie dziadek znalazł - wyjaśnił Virgil. -
Bardzo wątpię, czy dopiąwszy swego, starszy pan
kiedykolwiek z niego korzystał, ale miało być wyzwaniem
rzuconym markizowi i z pewnością spełniło swoje zadanie.
- Czy wciąż tam jest?
- Było, kiedy wyjeżdżałem z domu - odrzekł lord Damien [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • loko1482.xlx.pl