[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Wydaje się jednak, że w tym, w książeczce wojskowej, była mikroplamka, którą wydra-
pano. Jeśli tak, to zrobił to fachowiec. Można to dostrzec dopiero przy powiększeniu.
Przesunął szkło powiększające i lampę, ukazując najdrobniejsze szczegóły podrobio-
nych dokumentów Jasona.
Widzisz?
Czy kiedy skończył pan służbę zwrócił się do Jasona starszy policjant w tej
książeczce była elektroniczna plamka? Pamięta pan?
Obaj przyglądali mu się czujnie, czekając na odpowiedz. Co mam, do diabła, powie-
dzieć? zadawał sobie pytanie.
Nie wiem rzekł. Nawet nie wiem, jak wygląda... Chciał powiedzieć plam-
ka mikronadajnika , ale szybko miał nadzieję, że dostatecznie szybko zmienił za-
miar i dokończył: ...elektroniczna plamka.
Jak zwykła plamka, proszę pana poinformował go młodszy policjant. Cóż
to, nie słyszy pan? Może jest pan na prochach? Popatrz: w jego rejestrze narkomana nie
ma wpisu na ostatni rok.
Co dowodzi, że nie są podrobione, bo kto wystawiałby fałszywy dokument świad-
czący o popełnieniu przestępstwa? Chyba tylko wariat odezwał się jeden z posterun-
kowych.
Tak mruknął Jason.
No, to nie nasza sprawa stwierdził starszy policjant. Zwrócił Jasonowi doku-
menty. Będzie musiał załatwić to ze swoim inspektorem od narkotyków. Przecho-
dzić.
48
Policjant popchnął Jasona pałką, jednocześnie sięgając po dokumenty człowieka sto-
jącego za nim.
To wszystko? zapytał Jason posterunkowych. Nie mógł w to uwierzyć. Nie daj
niczego po sobie poznać, mówił sobie. Ruszaj stąd! Tak też zrobił.
Z cienia pod zepsutą latarnią wyłoniła się ręka Kathy i dotknęła go; zastygł, czując,
jak jego ciało zamienia się w lód poczynając od serca.
I co teraz o mnie myślisz? zapytała Kathy. O mojej pracy, którą wykonałam
dla ciebie?
Spełniła zadanie odparł krótko.
Nie zamierzam cię wydać powiedziała chociaż obraziłeś mnie i porzuciłeś,
ale musisz zostać dziś ze mną na noc, tak jak obiecałeś. Rozumiesz?
Podziwiał ją. Czając się koło posterunku kontrolnego, uzyskała niezbity dowód, że
podrobione przez nią dokumenty były na tyle dobrze zrobione, że nie wzbudziły podej-
rzeń. Relacja między nimi nagle się zmieniła: został jej dłużnikiem. Nie był już skrzyw-
dzoną ofiarą.
Teraz miała do niego moralne prawo. Najpierw kij: grozba wydania go policji, potem
marchewka: porządnie podrobione dokumenty. Ta dziewczyna naprawdę schwytała go
w sidła. Musiał to przyznać jej i samemu sobie.
I tak jakoś bym cię przeprowadziła powiedziała Kathy. Uniosła prawą rękę
i pokazała rękaw. Mam tu szarą odznakę policyjną, widać ją w ich kamerach, żeby
nie zgarnęli mnie przez pomyłkę. Powiedziałabym im...
Dajmy temu spokój przerwał jej ostro. Nie chcę tego słuchać.
Odszedł; dziewczyna poszła za nim, chyża jak ptak.
Chcesz wrócić do mojego mniejszego mieszkania? spytała.
Do tego przeklętego, nędznego pokoiku?
Mam pływający dom w Malibu, pomyślał, z ośmioma sypialniami, sześcioma wan-
nami wirowymi i czterowymiarową bawialnią z przezroczystym sufitem, a z powodu
czegoś, czego nie pojmuję, mam spędzić resztę życia w taki sposób? W podupadłych,
kiepskich lokalach, nędznych jadłodajniach, jeszcze nędzniejszych warsztatach, naj-
nędzniejszych jednopokojowych mieszkaniach. Czyżbym płacił za coś, co zrobiłem?
zadał sobie pytanie. Coś, o czym nie wiem albo czego nie pamiętam? Przecież nikt
za nic nie płaci, pomyślał. Nauczyłem się tego już dawno temu: nie odpłacą ci ani za zło,
ani za dobro, jakie uczyniłeś. W końcu rachunki pozostają nie wyrównane. Chyba już
powinienem to wiedzieć, jeżeli w ogóle cokolwiek wiem.
Zgadnij, co jest na pierwszym miejscu mojej listy zakupów na jutro mówiła
Kathy. Zdechłe muchy. Wiesz dlaczego?
Bo mają dużo białka.
Tak, ale nie dlatego, nie kupuję ich dla siebie. Co tydzień kupuję całą torbę dla Bil-
la, mojego żółwia.
49
Nie widziałem żadnego żółwia.
Jest w moim większym mieszkaniu. Chyba nie sądzisz, że kupowałabym zdechłe
muchy dla siebie, co?
De gustibus non est disputandum zacytował.
Zaraz. Sprawy gustu nie podlegają dyskusji. Zgadza się?
Zgadza. Co oznacza, że jeśli chcesz jeść zdechłe muchy, to się nie przejmuj i jedz.
One są dla Billa, on je lubi. To jeden z tych małych zielonych żółwi... nie żółw lą-
dowy czy inny. Czy widziałeś kiedyś, jak one łapią pokarm, na przykład muchę pływają-
cą w wodzie? Są bardzo małe, ale to okropne. W jednej sekundzie mucha jest tam, a na-
gle płask! i już jest w żółwiu. Roześmiała się. Już jest trawiona. Można z tego
wyciągnąć pewien wniosek.
Jaki? spytał i zaraz się domyślił. %7łe kiedy gryziesz, to albo dostajesz wszyst-
ko, albo nic, ale nigdy część?
Właśnie tak.
A ty, co masz? zapytał ją. Wszystko czy nic?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]