[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Ja ją zaprosiłem - wyjaśnił chłodno. - I proponuję, abyś położyła kres tej żenują-
cej scenie i wróciła do Mango Key.
R
L
T
ROZDZIAA JEDENASTY
Mniej więcej pół godziny pózniej Matt odwiózł Rachel z powrotem do hotelu.
Przez całą drogę milczał. Rachel wcale mu się nie dziwiła. Spotkanie w jednym
pokoju dwóch kobiet, z którymi był związany, z pewnością wprawiło go w zakłopotanie.
Na Boga, ona sama czuła się zażenowana, choć przecież nie zrobiła niczego złego!
Odpychała od siebie myśl o tym, że ubiegłego wieczoru omal nie przespała się z
Mattem. Wmawiała sobie, że nic takiego się nie wydarzyło. Zresztą przecież w gruncie
rzeczy do niczego między nimi nie doszło.
A jednak...
Potrząsnęła głową, jakby chcąc się pozbyć tych kłopotliwych myśli.
Zjawienie się jej matki zwarzyło miłą atmosferę kolacji. Sara nie zgodziła się od-
jechać, zanim nie porozmawia na osobności z Mattem. Odprowadził ją więc do samo-
chodu. Podczas jego nieobecności konwersacja przy stole utknęła w martwym punkcie.
Rachel żałowała, że ten uroczy wieczór, po którym tyle się spodziewała, zakończył się w
taki sposób. Lecz być może spotkała ją kara za to, że myślała wyłącznie o sobie.
Tym razem Matt zajechał na dziedziniec hotelu.
Zamiast jednak, jak Rachel się spodziewała, wysadzić ją i natychmiast odjechać,
wysiadł, otworzył dla niej drzwi samochodu i oświadczył beznamiętnym tonem:
- Musimy porozmawiać.
Rachel nie miała na to ochoty. W każdym razie nie dzisiaj, gdy wciąż jeszcze była
wzburzona spotkaniem z matką.
- Nie sądzę - odparła i ruszyła do frontowych drzwi hotelu.
Jednak on chwycił ją za ramię.
- Owszem - powiedział ponuro. - Chodzmy na górę do mojego mieszkania.
- Do twojego mieszkania? - powtórzyła zdziwiona.
- Mam w hotelu apartament - wyjaśnił ze znużeniem. - Czasami wygodniej mi zo-
stać tutaj niż wracać samochodem do domu. Zaczekaj, tylko zlecę barmanowi, żeby
przysłał nam butelkę wina.
- Nie będę pić alkoholu - zaprotestowała, lecz Matt to zignorował.
R
L
T
Pospiesznie ruszyła na górę, chcąc jak najszybciej dotrzeć do swojego pokoju. Ale
w szpilkach nie było to łatwe i Matthew dogonił ją u szczytu schodów. Pojęła, że mu nie
ucieknie, i z rezygnacją uległa.
Ku jej zaskoczeniu poprowadził ją ku podwójnym drzwiom, za którymi, jak już
wiedziała, mieściło się biuro. Oczywiście, o tej porze będzie tam pusto, lecz mimo to...
Biuro istotnie okazało się puste. Mdłe światło lampek awaryjnych wydobywało z
mroku biurka, segregatory, faks i drukarki. Chyba Matt nie zamierza rozmawiać z nią
tutaj? Wspomniał przecież o mieszkaniu.
Przeszli przez salę do przeciwległych drzwi, przemierzyli wąski korytarz, a potem
Matthew otworzył kolejne drzwi i puścił Rachel przodem. Zapalił światło i w blasku kil-
ku lamp ujrzała niewielki salon - to znaczy, niewielki w porównaniu z olbrzymim salo-
nem w Jaracobie.
Stały tu dwie czarne skórzane sofy z czerwonymi i złocistymi poduszkami, niski
stolik, aparatura dzwiękowa i duży telewizor. Wzorzyste kotary trzech wysokich okien
były rozsunięte. Dwoje drzwi prowadziło prawdopodobnie do sypialni i łazienki.
Rachel zaskoczyło piękno tego wnętrza, tak bardzo kontrastujące z funkcjonalnym
wyposażeniem biura.
Matt zamknął drzwi i oparł się o nie plecami.
- Usiądz - powiedział. - Zaraz przyniosą wino.
- Wolę stać - oświadczyła i podeszła do okna, za którym widniał oświetlony teren
hotelu.
Mężczyzna wzruszył ramionami. Po chwili zapukał kelner. Matt odebrał od niego
tacę i z ledwie hamowanym zniecierpliwieniem zatrzasnął mu drzwi przed nosem.
Postawił na stoliku butelkę szampana Krug i dwa kryształowe kieliszki. Potem
wyprostował się i popatrzył wprost na Rachel. Poruszyła się niespokojnie, ujrzawszy w
jego oczach gniew i determinację.
- Chodz tu i usiądz - powtórzył i tym razem zabrzmiało to niemal jak rozkaz. - Nie
będę rozmawiać z tobą przez cały pokój.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]