[ Pobierz całość w formacie PDF ]

powtarzała córce wiele razy, nawet wówczas, gdy czuła się
zraniona.
Carly wiedziała, że małżeństwo z Piranem przyniesie jej
dużo cierpienia. Ale czy nie będzie cierpiała, jeśli odrzuci tę
szansę?
- Zgoda - powiedziała wreszcie, wolno podnosząc wzrok i
patrząc mu prosto w oczy. - Wyjdę za ciebie za mąż.
ROZDZIAA DZIEWITY
Zaręczyli się, nakarmili i przewinęli Arthura, położyli go
do łóżka, a potem skończyli ósmy rozdział.
- Zacznę dziewiąty, ostatni - powiedział Piran, gdy
zaakceptował naniesione przez Carly poprawki do rozdziału
poprzedniego. - Wyglądasz na zmęczoną, lepiej idz do łóżka -
dodał szorstkim tonem, niezbyt odpowiednim dla świeżo
upieczonego narzeczonego.
Carly uśmiechnęła się blado i skinęła głową.
- Masz rację, jestem zmęczona - powiedziała. - Do jutra!
Do licha, przecież nie spodziewała się romansu! W końcu
zaręczyny z Piranem nie były zwieńczeniem miłosnego
związku. Przynajmniej nie ze strony Pirana. Bo jeśli o nią
chodzi...
Nie chciała się do tego przyznać, lecz z nią było na
odwrót. Nie mogła jednak dopuścić, by Piran dowiedział się,
jak bardzo go kochała. Musiała zachować choć trochę
godności.
Umyła twarz, wyczyściła zęby i przyglądała się swemu
odbiciu w lustrze.
- Jesteś zaręczona z Piranem St Justem - powtarzała sobie
w kółko.
Wiele lat temu również powtarzała sobie te słowa, po to
tylko, by upajać się ich melodią. Uśmiechała się wówczas
tajemniczo i skrywała swe uczucie głęboko w sercu.
Teraz uśmiech nie zagościł na jej wargach, a do
skrywanych w głębi serca uczuć dołączył strach.
Czy eksperyment się powiedzie? Czy okażą się dobrymi
rodzicami dla Arthura? Czy będą dobrymi partnerami dla
siebie? Czy kiedykolwiek Piran ją pokocha...?
- Poczekaj na jutrzejszy pasjonujący odcinek  Szaleństw
Carly O'Reilly" - poradziła swemu odbiciu w lustrze.
- Jakież to będą szaleństwa? - usłyszała nagle głos
dochodzący zza na wpół uchylonych drzwi.
- Och! - Odwróciła się tak raptownie, że omal nie
uderzyła się o umywalkę.
- Oczekiwałaś kogoś innego? - Uśmiechał się z lekką
ironią.
- Oczywiście, że nie - obruszyła się natychmiast. - Czego
chcesz?
- Chcę cię pocałować na dobranoc.
Otworzyła szeroko oczy i szybko - co za głupi gest! -
sięgnęła po ręcznik, by zasłonić nim dekolt koszuli. Po chwili
zebrała całą odwagę, na jaką było ją stać i odparła:
- W porządku. - Błyskawicznie pochyliła się do przodu i
musnęła wargami jego policzek, po czym równie prędko się
wycofała. - Dobranoc.
- To za mało - powiedział, wolno potrząsając głową.
Z ręcznikiem w ręce Carly usiłowała przejść obok niego,
ale stał nieruchomo, tarasując przejście.
- Nie wygłupiaj się, Piran. Idę do łóżka, a ty wracaj do
pracy!
- Nie mam zamiaru.
- Ale przecież powiedziałeś...
- Starałem się zachować powściągliwie i nie nalegać. Ale,
cóż... - Z rezygnacją wzruszył ramionami. - Moja szlachetność
ma swoje granice.
Nie powiedział nic więcej, nie przedstawił żadnych
argumentów, nie usiłował jej przekonywać. Po prostu stał
nieruchomo, badawczo śledząc każdy jej ruch swymi
pięknymi oczami.
Carly żar tego spojrzenia - odbierała niemal jak fizyczny
kontakt; przez całe jej ciało - od ramion, przez piersi aż po
opalone nogi - przebiegł łagodny, rozkoszny dreszcz
pożądania. W każdym miejscu, gdzie bodaj na sekundę
spoczęły oczy Pirana, czuła delikatne, zmysłowe drżenie.
- Jakie szaleństwa, Carly? - nalegał głosem, który
przeszedł w namiętny, ochrypły szept. Dotknął dłonią jej
policzka, potem przesunął palcem wzdłuż linii brody i ust,
wreszcie pochylił się i musnął je wargami.
W tym. pocałunku nie było zmysłowej zachłanności, tylko
leniwa, kusząca figlarność, jakby obietnica tego, co może
nastąpić pózniej.
- Czy to jest szaleństwo, Carly? - spytał.
Znów usta ich się spotkały, tym razem na dłużej.
Pocałunek trwał i trwał, aż Carly zaczęła szybciej oddychać,
spazmatycznie podwijając palce u stóp, jakby chciała uczepić
się podłogi. Była częścią niego - przez ulotną chwilę - a teraz
znów została sama... Zdusiła jęk, ale nie mogła wyprostować
palców.
- Myślę, że to właśnie jest szaleństwo - odpowiedział
Piran sam sobie. - Chyba znów powinniśmy mu ulec. Co ty na
to? - I nie czekając na odpowiedz, przywarł wargami do jej [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • loko1482.xlx.pl