[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Po raz pierwszy pochylił się ku niej i pocałował ją z nietypową dla siebie
czułością. Tego domagała się chwila, choć nie wiedział, dlaczego. Słońce mocno pra-
\yło, drogę pokrywał kurz, a zapach benzyny bił w nos, lecz właśnie ta chwila
domagała się czułości. I dał ją, zdumiony, \e nosi ją w sobie i \e mo\e ją ofiarować.
- Teraz ja poprowadzę - powiedział półgłosem, biorąc ją za rękę. - Jeszcze
kawał drogi do Dallas.
Jego odczucia uległy zmianie. Nie wobec miasta, do którego jechali, ale wobec
siedzącej obok kobiety. Dallas zmieniło się od czasu, gdy tam mieszkał, ale Shade
wiedział z doświadczenia, \e dzieje się tak bezustannie. Nawet gdy zamieszkał w nim
tylko na krótko, wydawało się, \e co noc wyrasta nowy budynek. Hotele i biurowce
wystrzeliwały, gdy tylko znalazło się jakieś wolne miejsce. Architektura miała wiele z
futuryzmu - szkło, spirale, ozdobne wie\yczki - ale i tak dominował niepowtarzalny
południowo - zachodni smaczek. Mę\czyzni równie naturalnie nosili kowbojskie
kapelusze, jak i trzyczęściowe garnitury.
Zdecydowali się na poło\ony w środku miasta hotel, poniewa\ było stamtąd
blisko do wynajętej ciemni. Kiedy jedno będzie pracowało w terenie, drugie zajmie
się filmami i odbitkami, i tak na zmianę.
Gdy zajechali przed hotel, Bryan popatrzyła na budynek z pewnym
nabo\eństwem. Gorąca bie\ąca woda, puchowe poduszki, jedzenie w pokoju.
Wysiadła i od razu zabrała się do wypakowywania swoich baga\y i sprzętu.
- Nie mogę się doczekać - powiedziała, czując spływającą po plecach stru\kę
potu. - Będę się pławiła w wannie! Mo\e nawet w niej zasnę.
Shade wyciągnął statyw.
- Chcesz mieć własną?
- Własną? - Przerzuciła przez ramię torbę z aparatem.
- Wannę.
Podniosła oczy i napotkała jego spokojny, pytający wzrok. Jakby do niego nie
docierało, \e będą dzielić pokój w hotelu, tak jak dzielili furgonetkę. Mogli być
kochankami, ale brak więzi był jeszcze bardzo, bardzo wyrazny. Ustalili, \e niczego
nie będą sobie obiecywać, ale mo\e nadszedł czas, by Bryan zrobiła pierwszy krok.
Przechylając na bok głowę, uśmiechnęła się do niego.
- To zale\y.
- Od czego?
- Czy zgodzisz się umyć mi plecy. Rozśmieszyła go, a był to jeden z tych
rzadkich, spontanicznych wybuchów wesołości.
- To brzmi całkiem rozsądnie - stwierdził, wynosząc z auta resztę baga\u.
Piętnaście minut pózniej Bryan wrzuciła swoje torby do hotelowego pokoju i z
równą nonszalancją zrzuciła z nóg buty. Nie zadała sobie trudu, by podejść do okna i
obejrzeć widok. Przyjdzie na to pora. Teraz liczyło się tylko to jedno. Wyciągnęła się
jak długa na łó\ku.
- Bosko - stwierdziła i natychmiast zamknęła oczy.
- Absolutnie bosko.
- Czy\by coś było nie w porządku z twoim składanym łó\kiem w
samochodzie? - Shade zło\ył sprzęt w rogu pokoju, by następnie rozsunąć zasłony.
- Broń Bo\e, ale między tym czymś a prawdziwym ło\em jest prawdziwa
przepaść. - Z leniwą lubością przekręciła się na plecy i poło\yła się w poprzek łó\ka.
- Widzisz? To jest niemo\liwe na składanym.
Otwierając walizkę, popatrzył na nią z lekkim politowaniem.
- Na tym te\ ci się to nie uda, poniewa\ będziesz je dzieliła ze mną.
To prawda, pomyślała, patrząc, jak metodycznie rozpakowuje walizkę, i
spojrzała na swoją. Mo\e zaczekać. Teraz, z równym entuzjazmem, z jakim rzuciła
się na łó\ko, poderwała się na nogi.
- Gorąca kąpiel! - krzyknęła i zniknęła w łazience.
Shade kładł na półkę kosmetyczkę z przyborami do golenia, gdy usłyszał
lejącą się wodę. Zastygł na moment, nadsłuchując. Bryan właśnie zaczęła coś nucić.
Jak\e miła i bliska była ta kombinacja dzwięków, niskiego, cichego kobiecego głosu i
pluskania wody. A\ dziw, \e coś tak prostego mogło go podniecić.
Mo\e to błąd, \e wzięli tylko jeden pokój. Hotel to nie to samo, co furgonetka
na polu kempingowym. Tam mieli wybór, mo\liwość zachowania prywatności i dys-
tansu. Jeszcze dzień się nie skończy, dumał, a jej rzeczy będą wszędzie porozrzucane,
jakby przeszedł huragan, a on nienawidził bałaganu. Teraz był na to skazany.
Popatrzył do góry i ujrzał siebie w lustrze - ciemnego mę\czyznę o szczupłym
ciele i pociągłej twarzy. Oczy trochę zbyt surowe, usta trochę zbyt zmysłowe. Za
bardzo był przyzwyczajony do swojego odbicia, \eby się zastanawiać, jak postrzega
go Bryan. Na pewno widzi nieco zmęczonego mę\czyznę, który powinien się ogolić.
Nie zamierzał się zastanawiać - chocia\ wpatrywał się w siebie jak artysta studiujący
swojego modela - czy ma przed sobą faceta, który ju\ zrobił jeden nieodwracalny
krok, prowadzący ku radykalnej zmianie...
Patrząc na swoją twarz, widział z tyłu odbicie hotelowego pokoju, a dokładnie
ten fragment, gdzie przy drzwiach wejściowych Bryan postawiła swój baga\ i
zostawiła pantofle. Przemknęło mu przez głowę, jaki obraz uzyskałby, gdyby wziął
aparat i sfotografował swoje odbicie i ten pokój wraz z walizkami. Czy umiałby go
zrozumieć, odczytać? Otrząsnął się z zadumy i wszedł do łazienki.
Bryan poruszyła tylko głową. Choć oniemiała, gdy wmaszerował, jej ciało
pozostało nieruchome w wodzie. Ten rodzaj poufałości był czymś zupełnie nowym i
[ Pobierz całość w formacie PDF ]