[ Pobierz całość w formacie PDF ]

potęgą i wysłała tajnych posłów do Sycylii, aby naocznie przekonali się, czy flota i falangi
messyńskie mogą być grozne dla Lakonii.
Lecz gdy posłowie Wrócili, gdy zdawali sprawę z wielkości miasta, z jego bogactw, z
zysków, które tam z zewsząd napływają, z dostatku i wygód, w jakich żyją mieszkańcy, uspokoili
się starce z geruzji i zrzuciwszy troskę z serca, mówili do siebie wzajem:
- Zaiste, zbyt im tam dobrze, aby nie mieli zapomnieć o dawnej ojczyznie.
Ale mylili siÄ™ starce z geruzji, wspomnienia bowiem dawnej ojczyzny ani na chwilÄ™ nie
zatarły się w duszach Messeńczyków. Nie zasypało tych wspomnień złoto, nie zniweczyły zyski
kupców ni zarobki lekarzy, inżynierów i budowniczych. Pokolenie przekazywało pokoleniu miłość
i tęsknotę. By zaś myśl nie odwracała się ani na chwilę od krainy, w której leżały prochy ojców - i
© BLACK & WHITE  Subiektywny Magazyn Literacki: http://blackandwhite.3neo.net
27
aby miłość dla niej była tak trwała jak brąz i kamień, weszło wygnańcom w zwyczaj ryć na
architrawach świątyń, na przyczółkach gmachów publicznych, na utwierdzeniach i wieżach
następujące słowa:
 Pamiętajcie o starej ziemi!
I pamiętali. - Pamiętali nawet wówczas, gdy w zmiennej losów kolei przyszły nieszczęścia,
gdy Ateńczycy opanowali na krótko osadę i gdy Himilkon Kartagińczyk zburzył gród prawie do
szczętu. Ludziom wydawało się, że nie ma już Messyny, ale zapomnieli, że są Messeńczycy, którzy
błądząc wśród zgliszcz i gruzów czytali na złomach świątyń i zwaliskach gmachów słowa, które
najgłębiej wyryte były w ich sercach:
 Pamiętajcie o starej ziemi!
Więc pamięć przetrwała niedolę. Lata poczęły płynąć. Odbudowało się z sąsiedzką pomocą
miasto. Przystań zaroiła się znów od masztów. Rozbłysły w powietrznych błękitach i w słońcu
marmury nowo wzniesionych świątyń i pałaców. Wracała z wolna dawna pomyślność.
Ale oto pewnego dnia  wieścionośna Ossa przyleciała przez morze z Hellady i jęła głosić
w Messynie, że Teby porwały się do śmiertelnego boju z tą Spartą, która niegdyś podbiła Messenię,
a której stopa zaciążyła kamieniem po wojnie peloponeskiej na piersiach wszystkich Greków.
Imiona Epaminondasa i Pelopidasa rozegrzmiały od północnych granic Tesalii i Epiru do skalistych
krańców Peloponezu i od wybrzeży Azji aż do Słupów Herkulesa. Za Tebami powstały inne miasta
helleńskie. Grecja rozerwała pęta.
I wieść biegła za wieścią, a każda do gromu podobna. Leuktry!... Mantynea!...
Niezwyciężona dotychczas Spartą pobita, wojska jej rozproszone, siła na zawsze złamana,
wyludniona Lakonia, opuszczone przyległe, niegdyś zagarnięte krainy!...
W Messynie rozgorzały serca i głowy. Tłumy ludu rozkołysały się jak fale morskie i jak fale
zalewały agora i wybrzeża, wyglądając gońców z Peloponezu. Na rynkach i ulicach, przed
świątyniami i areopagiem, w przystani i w ogrodach miejskich rozebrzmiały pieśni na cześć
Arystomenesa, na cześć dawnych bojów i dawnej ojczyzny.
Aż wreszcie przybyli gońce z najnowszą wieścią, iż Spartanie, broniąc ostatkiem sił
Lakonii, opuścili starą Messenię i że cała kraina zmieniła się w na wpół bezludną pustynię.
Wówczas lud zebrał się na wielki wiec, archontowie zaś zwołali radę, złożoną ze starców i
znakomitych obywateli.
A w miesiąc pózniej mniejsze i większe statki pokryły tysiącami morze i zwróciwszy dzioby
ku wschodowi wyciągnęły się w jeden nieskończony łańcuch na cichych rozpływach Jońskiego
Morza. Na statkach widać było prawie całą ludność Messyny. Mieszkańcy kwitnącej osady
porzucili domy, porzucili sklepy, zyskowne prace, wielkie zarobki i wracali do opuszczonej przed
wiekami ojczyzny, do Messenii, do Pylos, do Menote, do dawnych siedzib, do wiosek ukrytych w
górskich dolinach, do pastwisk na połoninach Tajgetu, do dawnych cmentarzy, do prochów ojców.
Wracali do krainy mniej żyznej, na jałowe pola, na nowe trudy w niedostatku i ubóstwie, ale
wracali tam, skąd nigdy nie oddalały się ich serca.
Toteż gdy po długiej żegludze wylądowali wreszcie w przystaniach peloponeskich, padali na
twarze i obejmując ramionami starą ziemię wołali ze łzami jak dzieci, które po długiej rozłące
obejmujÄ… matkÄ™ kochanÄ…:
- Ziemio-Rodzicielko, nie zapomnieliśmy o Tobie!
Tak to przed wiekami kochali Messeńczycy swoją pierwotną ojczyznę.
© BLACK & WHITE  Subiektywny Magazyn Literacki: http://blackandwhite.3neo.net
28
CO SI RAZ STAAO W SYDONIE
Abdolonim padł na twarz przed Marhabalem, bogatym kupcem z Sydonu, i leżał jak długi
dopóty, dopóki Marhabal nie zapytał, co by to miało znaczyć. Wówczas powstał i mówił, jak
następuje:
- Panie! za cały majątek mam tylko mały ogródek, w którym uprawiam rzodkiew, cebulę i róże. Ale
jestem młody, pracowity i uczciwy. Wiem, że to, co powiem, może ci się wydać szaleństwem lub co
najmniej zuchwalstwem. Ponieważ jednak nazywają cię w Sydonie  Roztropnym , ufam, że nie
uniesiesz się gniewem. Oto pokochałem twoją córkę, cudną Thalestris, jestem przez nią wzajemnie
kochany - błagam cię, panie, abyś mi ją oddał za żonę.
Marhabal chciał w pierwszej chwili ogrzmocić Abdolonima laską z kości słoniowej, którą
trzymał w ręku, albo zawołać niewolników, aby go zrzucili ze schodów; ale powstrzymał się,
albowiem istotnie nie zwykł nic czynić bez namysłu. W Sydonie nazywano go nie tylko
 Roztropnym , ale i  Dokładnym , gdyż lubił rozprawiać, lubił wypowiadać swoje myśli obszernie
i dowodzić wszystkiego w sposób niezbity i wykazujący jak na dłoni: o ile zdrowy i stateczny
rozum kupiecki przewyższa wszelkie inne myślenie. Z tego powodu umilkł na czas tak długi, jaki
jest potrzebny do przesypania się piasku w klepsydrze, a potem tak zaczął z wolna mówić:
- Abdolonimie! Z córką moją, jeśli istotnie zapach twoich róż odurzył ją aż do zupełnej utraty
rozumu, pogadam osobno i mam nadzieję wybić jej z głowy nieprzyzwoite myśli. Co się tyczy
ciebie, mój sposób widzenia jest następujący. Ceniłem cię zawsze za twoje ogrodowizny. Rzodkiew,
którą mi sprzedajesz, nigdy nie jest sparciała, a twoja cebula nie tylko dobrze smakuje, ale i odbija
się tak przyjemnie, że nieraz kupcy na Byrsie pytają mnie, u kogo ją nabywam. To znaczy, że to, co
robisz, robisz dobrze. Z tego powodu nie wybuchnąłem gniewem, gdyż zresztą nie widziałem
nigdy, aby gniew przyniósł coś komuś w zysku! Ale zastanów się nad twoim niebacznym [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • loko1482.xlx.pl