[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Drzwi gabinetu były zamknięte. Emily zapukała
cicho, ale nie usłyszała odpowiedzi. Po chwili nacis-
nęła klamkę i weszła, a za nią Mark. Cicho zamknął
drzwi i poszukał wzrokiem Trevora, który siedział
MIAOZ Z LAT SZKOLNYCH 143
skurczony w dużym fotelu stojącym przy kominku.
Ramiona założył na piersi, minę miał ponurą.
Emily usiadła na podnóżku, a Mark w obitym skó-
rą fotelu tuż za nią. Trevor utkwił spojrzenie w chu-
dych kolanach.
- Trevor? Synku, Mark i ja chcemy z tobą poroz
mawiać - zaczęła ostrożnie i umilkła, ale nie docze
kała się odpowiedzi. - Strasznie mi przykro, że cier
pisz przeze mnie - dodała. - Wierz mi, nie chciałam
cię zranić. Wytłumaczę ci, dlaczego podjęłam decy
zję, która tak cię oburzyła. Zechcesz mnie wysłuchać?
Trevor wzruszył ramionami, lecz nadal unikał
wzroku matki, która spokojnie i rzeczowo mówiła
o swojej przeszłości. Gdy skończyła, nareszcie popa-
trzył jej w oczy.
- Okłamałaś Marka. A potem mnie. Agałaś jak
z nut.
- To prawda - oznajmiła, prostując się z godno-
ścią. - Ale powodem tych kłamstw była miłość. To
wcale nie oznacza, że miałam prawo oszukiwać naj-
bliższych mi ludzi, i dlatego teraz zostałam surowo
ukarana za swoje postępki. Nie powinnam oszukiwać
żadnego z was, ale stało się.
Długo wyjaśniała swoje racje, argumentowała i
tłumaczyła, ale Trevor wzruszał tylko ramionami i
raz po raz odwracał wzrok. Kiedy zadawała pytania,
nonszalancko odpowiadał monosylabami.
Nagle zmrużył oczy i przerwał jej w pół zdania.
- W ubiegłym roku raz jeden cię okłamałem, pa
miętasz? Powiedziałem, że odrobiłem matmę, cho-
144 JOAN ELLIOTT PICKART
ciaż nie zajrzałem nawet do zeszytu. Przyłapałaś
mnie, bo kazałaś mi go pokazać, nim się spakowałem.
Zostałem ukarany: przez cały tydzień miałem szlaban
i nie mogłem jezdzić na rowerze. Kazałaś mi przy-
siąc, że nigdy więcej cię nie okłamię. Dotrzymałem
słowa, ale ty okazałaś się podłą kłamczucha. Niena-
widzę cię. Jesteś obrzydliwa.
- Dosyć, Trevor. Nie będę spokojnie słuchać, jak
obrażasz matkę i pastwisz się nad nią. Otworzyła
przed tobą serce, powinieneś to uszanować. Zasługuje
na więcej respektu, bo umiała przyznać, że popełniła
błąd. Poza tym kłamała w dobrej wierze. To są oko-
liczności łagodzące.
- Dlaczego zależy ci na tym, żebym ją szanował?
Co ci do tego, czy ją znienawidzę? Ciebie też oszu-
kiwała - powiedział Trevor, podnosząc głos.
- Rozumiem jej motywację - odparł spokojnie
Mark. - Wiem, dlaczego tak postąpiła. Szczerze mó-
wiąc, nie mam pewności, czy zasługuję na tak wielką
miłość, jaką mnie obdarzyła. Mimo to kochała mnie
całym sercem, nie zastanawiając się, czy jestem tego
wart.
- Zamierzasz machnąć ręką na wszystkie kłam-
stwa?! - krzyknął Trevor. - Przebaczysz jej, chociaż
oszukiwała cię przez tyle lat?
- Nie w tym rzecz, Trevor. - Mark popatrzył sy-
nowi prosto w oczy. - Przebaczenie nie ma tu nic do
rzeczy. Przyjąłem do wiadomości, że podjęła określo-
na decyzję, bo kochała nas obu, ciebie i mnie.
- Aha - mruknął lekceważąco Trevor.
MIAOSC Z LAT SZKOLNYCH 145
- Przestań tak pomrukiwać - skarcił go Mark. -
To nie jest odpowiedz.
- Trevor, chcę ci wszystko wynagrodzić. Powiedz
mi, co mam zrobić, żebyś mi przebaczył. Chciałabym
się z tobą pogodzić. Będę znów kochającą matką, a ty
dobrym synem. Odbudujemy naszą więz i stworzymy
zgrany duet.
W oczach Trevora pojawił się błysk zainteresowa-
nia.
- Naprawdę? A jeśli powiem, że chciałbym mie
szkać z Markiem? Postanowił zostać w Venturze,
więc nie będzie żadnych komplikacji.
Emily poczuła zimny dreszcz przebiegający po ca-
łym ciele. Azy stanęły jej w oczach.
- Będzie, jak zechcesz - odparła drżącym głosem.
- Najważniejsze jest dla mnie, żebyś znów był
szczęśliwy i zaczął się uśmiechać.
- Może od czasu do czasu będę przyjeżdżać do
ciebie na weekendy. Zobaczę... jeszcze nie wiem, co
mi będzie odpowiadać. Mógłbym też mieszkać z
dziadkami. Są w porządku. I nigdy nie kłamią. Ciocia
Jessika i wujek Daniel też są fajni. Chętnie bym się
do nich przeniósł. Albo nie. Wujek Daniel to glina.
Pewnie kazałby mi przestrzegać wielu zasad. No
wiesz: rób to, nie rób tego. Gorzej niż u ciebie. Jesz-
cze się zastanowię.
Emily wyprostowała się i obrzuciła Trevora by-
strym spojrzeniem. Jej umysł pracował na najwyż-
szych obrotach.
Ukochany synek okazał się bardzo sprytnym chło-
146 JOAN ELLIOTT PICKART
pączkiem. Prawdziwy mistrz intrygi i manipulacji.
Czuła się bezwolna jak marionetka, a ten cwany
smarkacz śmiało pociągał za sznurki. Niespełna trzy-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]