[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Kobiecina nakarmiła strudzoną wędrowniczkę i wyprawiła ją
w dalszÄ… drogÄ™ pod opiekÄ… syna. Ludwik, wsadziwszy Roza-
mundę na muła, poprowadził go z galanterią, uprzyjemniając
jej czas opowieÅ›ciami o sÅ‚ynnym lesie, w którym pracowaÅ‚ ja­
ko Forstmeister, czyli gajowy.
PostanowiÅ‚a ominąć zamożnÄ… dzielnicÄ™ Wiesbaden i popro­
siła Ludwika, by zabrał ją do jakiejś skromnej oberży, gdzie
mogłaby przenocować. Nazajutrz chciała popłynąć statkiem
do Koblencji. Ostatni wyczyn Tempesta był tak przerażający,
że kierowała się w stronę jedynego bezpiecznego schronienia:
w stronę Anglii. Wczesnym rankiem znalazła się na jednym
ze skromnych parostatków kursujących po Renie. Cały pełen
niepokoju dzień spędziła na tej przepięknej rzece i o zmroku
dotarła do Koblencji. Była tu już kiedyś, czuła się więc mniej
zagubiona niż w caÅ‚kiem obcym mieÅ›cie. ZnalazÅ‚a cichÄ… obe­
rżę, do której wstÄ…piÅ‚a, ażeby siÄ™ szybko posilić. Po chwili we­
szła tam ładna dziewczyna o nieco zuchwałym spojrzeniu
i usiadłszy w pobliżu, zamówiła szklaneczkę wina.
Rozamunda, nie chcÄ…c wzbudzać podejrzeÅ„ proÅ›bÄ… sprze­
dania drogocennej biżuterii, musiaÅ‚a oszczÄ™dnie gospodaro­
wać skromnÄ… sumkÄ… pieniÄ™dzy, toteż nie zajęła osobnego gabi­
netu, lecz usiadła przy jednym ze stołów w ogólnej sali, gdzie
na szczęście akurat było pusto. Kiedy ujrzała nowo przybyłą,
Anula & Irena
scandalous
zrazu ucieszyła się, że to kobieta, ale po chwili zwróciło jej
uwagę dziwne zachowanie się dziewczyny, która wpatrywali
siÄ™ w niÄ… natarczywie i badawczo. Rozamunda pospiesznie ja-
dła kolację i marzyła już tylko o tym, by zamknąć się w swojej
izdebce, kiedy nieoczekiwanie dziewczyna wręczyła jej list,
mówiÄ…c przy tym, że poczeka na odpowiedz. Rozamunda z lÄ™­
kiem i drżeniem zaczęła czytać:
Chere amie,
Jestem tutaj. Widziałam Cię na ulicy, ale nie odważyłam się
Ciebie zatrzymać. Bałam się, że mogłabym Ci zaszkodzić. Pragnę
Cię zobaczyć i porozmawiać z Tobą. Może przyszłabyś do mnie
i pozwoliła mi być, jak dawniej, wierną przyjaciółką?
Honoryna
BrakowaÅ‚o adresu i daty, charakter pisma, jak również mo­
nogram na wytwornym papierze listowym nie budziły jednak
wÄ…tpliwoÅ›ci. Wreszcie los siÄ™ do Rozamundy uÅ›miechnÄ…Å‚; na­
dzieja na pomoc i spokój była zbyt cenna, by ją zaprzepaścić.
- Gdzie przebywa mademoiselle? - żywo zagadnęła dziew­
czynÄ™.
- W swoim zameczku pod miastem.
- Przysłała cię po mnie?
- Tak, madame, jestem pokojówką mademoiselle. Znam to
miasto i kiedy mademoiselle zobaczyła panią, powiedziała:
 Anetko, biegnij za tą damą i oddaj jej liścik, tak żeby nikt
nie widział. Jeśli zgodzi się mnie odwiedzić, prowadz ją czym
prędzej na zamek. Gdyby nie mogła przyjść, dowiedz się, jak
mogłybyśmy się spotkać".
- Idziemy, zamów powóz.
- Czeka za rogiem.
Wsiadły do angielskiej kolaski, która pomknęła w stronę
słynnej fortecy górującej nad miastem. Biedna Rozamunda
znów nabrała otuchy. Anetka paplała o tym, jak to jej pani się
ucieszy i jak niecierpliwie oczekuje przyjaciółki; z opowieści
dziewczyny wynikało, że Honoryna odpoczywa tutaj przed zi-
Anula & Irena
scandalous
mowym sezonem w Berlinie i Rozamunda skÅ‚onna byÅ‚a przy­
jąć dawne zaproszenie, gdyby zostaÅ‚o ponowione. PeÅ‚na ufno­
Å›ci i odwagi, przysÅ‚uchiwaÅ‚a siÄ™ paplaninie sÅ‚użącej i podąży­
Å‚a za niÄ… po schodach prowadzÄ…cych do uroczego zameczku
przycupniÄ™tego na zielonym stoku, skÄ…d rozpoÅ›cieraÅ‚ siÄ™ wi­
dok na miasto.
Anetka poprosiÅ‚a RozamundÄ™, by chwilÄ™ zaczekaÅ‚a w Å›licz­
nie urządzonym saloniku, sama zaś poszła uprzedzić made-
moiselle o miÅ‚ej wizycie. Rozamunda z ciekawoÅ›ciÄ… rozglÄ…da­
ła się wokół; dostrzegła tu wiele szczegółów świadczących
o obecności Honoryny: haftowane ozdoby przy oknach, maskę
i florety, ulubionego porcelanowego pieska i całe naręcza
kwiatów. Słyszała też ciche dzwięki muzyki. Na stoliku leżały
męskie rękawiczki i Rozamunda uśmiechnęła się do siebie.
 Może - myślała - Honoryna wyszła za mąż i chce mi zrobić
niespodziankę. Szczęśliwy ten, kto zdobędzie jej serce".
Zaskoczył ją wybuch śmiechu. Był to śmiech kobiety, która
zbliżała się szybkim krokiem z coraz wyrazniejszym szelestem
sukni.
- Honoryno! - zawołała Rozamunda, kiedy otwierały się
drzwi. Z okrzykiem radości rzuciła się prosto w ramiona Tem-
pesta.
Anula & Irena
scandalous
Rozdział XVIII
Przyjaciel
- Nareszcie, chere amie! - wykrzyknÄ…Å‚ Tempest, tulÄ…c jÄ… czu­
le do siebie. - Przyznam, że nie liczyÅ‚em na tak sÅ‚odkie powi­
tanie, ale... och, najdroższa... wielki Boże! Różo, jakżeś ty się
zmieniła!
Nic dziwnego, że tak siÄ™ przestraszyÅ‚. StaÅ‚a przed nim ko­
bieta przypominajÄ…ca kamiennÄ… statuÄ™ o dziwnym, zrozpaczo­
nym spojrzeniu, a jej mizerna twarz wyglądała jak martwa.
Zdrada ugodziÅ‚a RozamundÄ™ jak grom, powaliÅ‚a jÄ…, zdruzgota­
ła. Perfidia Baptysty, triumf Tempesta, jej własna klęska,
wszystko to przygniotło ją takim ciężarem, że ledwie znalazła
w sobie siły, by wyrwać się z objęć Tempesta i zataczając się,
powlec do drzwi. Nogi jednak odmówiły jej posłuszeństwa,
nim dotarła do celu; skrajnie wyczerpaną po bezowocnej
ucieczce i gorzkim rozczarowaniu, Tempest ułożył na kozetce.
 Przeklęty Gerard! Przebrał miarę. Kazałem mu złamać jej
ducha, a on zrujnowaÅ‚ jej zdrowie" - mamrotaÅ‚ Tempest wÅ›cie­
kły, dzwoniąc po Anetkę.
- PrzynieÅ› wina i ocuć mi jÄ… natychmiast. I powiedz Her­
manowi, by oddalił stąd na jakiś czas Ludmiłę; moja biedna
Róża nie zniesie na razie takiego towarzystwa - rzekÅ‚ rozkazu­
jąco do Anetki, która pokornie pomknęła wypełnić polecenia,
bo Tempest niewątpliwie był tu panem.
Rozamunda szybko odzyskała przytomność, ale widząc
Tempesta tak bardzo przejętego jej omdleniem, nadal leżała
Anula & Irena
scandalous
bez ruchu i bez słowa, zbierając odwagę do rychłej próby sił.
Anetka wyszła, a Tempest klęknął u wezgłowia Rozamundy
i wpatrywał się w nią, pełen czułości i skruchy. Głaskał ją po
bezwładnej dłoni, przepraszał za swe okrucieństwo.
- Wybacz mi, najdroższa. Wierzaj, wcale nie chciaÅ‚em nara­
żać ciÄ™ na takie cierpienia. Gerard obiecywaÅ‚, że bÄ™dzie ob­
chodził się z tobą delikatnie. Baptysta miał cię strzec jak oka
w głowie. Obaj odpowiedzą mi za te niedopatrzenia, jak mi
Bóg miÅ‚y! Przemów, Rozamundo, nie mogÄ™ znieść widoku two­
jej kamiennej twarzy, nie potrafię pogodzić się z myślą, że [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • loko1482.xlx.pl