[ Pobierz całość w formacie PDF ]

siedzą w swoich skórzanych fotelach, jak najbardziej zrelaksowani i wyraznie zadowoleni.
Doktor Bell wskazał mi kanapę naprzeciwko siebie.
- Proszę, usiądz, Natalie.
Poczułam się, jakbym wylądowała na dywaniku u dyrektora.
- Co się stało? - zapytałam zaniepokojona.
- Nic - odpowiedział doktor Bell.
- Jeśli nie liczyć zwolnienia z pracy, utraty oszczędności życia, eksmisji z domu i
śmierci z pragnienia, której cudem uniknąłem - wyliczył Monk.
- To prawda, Adrianie, ale spójrz teraz na korzyści, jakie płyną z tych porażek, strat i
wyzwań.
- Nie widzę żadnych korzyści. Widzę same niekorzyści.
- Tu akurat się z panem zgodzę, panie Monk - powiedziałam.
- O tym właśnie chciałem z wami porozmawiać - rzekł doktor Bell. - Adrian
wspomniał, że w kwestii błędu, który popełnił Bob Sebes, oboje nadajecie na tej samej
częstotliwości. To wielki sukces.
- Bob Sebes jest wciąż na wolności - powiedział Monk.
- Ale to, co się wydarzyło między tobą a Natalie, jest wielkim przełomem, nie tylko w
twojej relacji z Natalie, ale też z innymi ludzmi. Doświadczyłeś silnej, intymnej więzi
międzyludzkiej.
- Absolutnie nie łączy mnie z Natalie intymna więz. I nigdy nie będzie łączyć -
zaoponował Monk.
- Zdecydowanie zgadzam się z panem Monkiem-
- Oczywiście, być może słowa intymnej użyłem nieco na wyrost, ale sami wiecie, że
zdarzyło się między wami coś wyjątkowego. Natalie wiedziała, o czym myślałeś, Adrianie, a
ty wiedziałeś, że Natalie wie. Sam mi powiedziałeś, że takiej więzi nie czułeś od czasu, gdy
zabito Trudy.
Monk powiedział mi wtedy to samo, ale świadomie omijaliśmy potem ten temat w
rozmowach. Doktor Bell nie pozwolił nam od niego uciec.
- Co pan sądzi o mężczyznach, którzy wkładają damskie rzeczy? - zapytał Monk. -
Tak nie powinno być, prawda?
- Nie próbuj zmieniać tematu - odpowiedział doktor Bell. - Chyba że chcesz mi
powiedzieć, że sam zacząłeś nosić damskie ubrania.
- Oczywiście, że nie.
- W takim razie skupmy się na czymś innym, dobrze? Nie możesz pozwolić, aby ta
chwila przemknęła obok ciebie, nie dostrzegając jej znaczenia, nie doceniając, jak bardzo
możesz się na niej podbudować.
- Robi pan z igły widły. Lepiej porozmawiajmy o tym, jak człowiekowi może wpaść
do głowy, żeby jeść pizzę rękami. Albo jak człowiek może dopuścić, aby czarna zaraza
zżerała mu stopy.
- Wiem, że w rozmowach o intymności czujesz się niepewnie, Adrianie, ale nie
pozwolę ci od niej uciec. Otworzyłeś się przed inną osobą, a ta osoba otworzyła się przed
tobą, macie więc okazję, by podobnie myśleć i szukać wzajemnego kontaktu na głębszym
poziomie. Taka więz nie tylko umacnia relację między dwojgiem ludzi, ale w chwilach
zwątpienia i szczególnego stresu może dać nieocenione wsparcie emocjonalne, a przez takie
chwile właśnie Przechodzicie. Miło nadawać z kimś na tej samej Częstotliwości, prawda?
Monk poprawił się w fotelu, nie potrafiąc jednak znalezć wygodnej pozycji.
- To ucina wszelkie dalsze wyjaśnienia z mojej strony - stwierdził.
- Przecież pan lubi wyjaśniać - powiedziałam.
- Lubię być zrozumiany - powiedział, znowu się poprawiając. - To jest różnica.
- Wreszcie dokądś zmierzamy. - Doktor Bell zatarł dłonie. - Więc jakie to uczucie,
Adrianie, gdy ktoś cię rozumie?
- Czuję się tak, jakbym nie był sam.
- Ale pan wcale nie jest sam - stwierdziłam. - Ma pan mnie, kapitana Stottlemeyera,
porucznika Dishera, Ambrose a.
- Mógłbyś mieć w życiu więcej takich osób, jeśli tylko wykorzystasz to, czego
nauczyło cię ostatnie doświadczenie - tłumaczył doktor Bell. - Przyjazń buduje się na
wzajemnym zainteresowaniu i intymnej wspólnocie.
Monk zesztywniał.
- yle mnie rozumiesz, Adrianie. Nie mówię o fizycznej intymności, mówię o dzieleniu
się osobistymi spostrzeżeniami na swój temat, na temat swojej przeszłości, swoich nadziei i
lęków.
- O moich lękach może poczytać każdy zainteresowany. Zostały opisane w dziesięciu
tomach, nie licząc indeksu. Każdemu z przyjaciół podarowałem egzemplarz.
- To dobry sposób, oczywiście. Sugerowałbym jednak podejście bardziej osobiste.
Jeśli zdobędziesz się na to, aby wobec innych ludzi być tak samo otwarty jak wobec Natalie,
to odkryjesz, że Natalie nie jest jedyną osobą, z którą nadajesz na tej same] częstotliwości.
Monk nagle drgnął, jakby poraził go prąd elektryczny. Przechylił głowę najpierw w
jedną, potem w drugą stronę, poruszył niezgrabnie ramionami i usiadł w fotelu wyprostowany
jak struna, wpatrując się w nic i we wszystko.
Spojrzałam na doktora.
- Co to mogło być? - zapytałam.
- To jakaś gwałtowna reakcja, ale nie wiem na co - odpowiedział doktor Bell.
- Ja wiem.
Wiedziałam, że oznaczało to, iż wszystko zmieni się teraz na lepsze.
- Widzisz, Adrianie. Oto kolejny dowód na intymną więz między wami. - Doktor Bell
uśmiechnął się szeroko, zadowolony z kierunku, w jakim zmierza rozmowa. - Natalie,
powiedz, co mówi jego język ciała?
- Pan Monk właśnie się domyślił, w jaki sposób Bob Sebes wydostał się z domu, aby
zamordować Russella Haxby ego, Lincolna Clovisa i Duncana Derna.
Bell spojrzał na Mońka.
- To prawda?
Monk przytaknął.
- To on zabił i potrafię to udowodnić.
- Ha! - Doktor klasnął w dłonie. - Jak sądzę, można to uznać za jeszcze jeden przełom.
Co za cudowna sesja terapeutyczna.
- Skoro tak pana cieszy, nie rozumiem, dlaczego miałbym za nią płacić - stwierdził
Monk. - Powinna być gratisowa.
- Skąd taki pomysł? - zapytał doktor Bell.
- Ponieważ jeśli ja za nią płacę, to jedyną osobą, która dobrze się podczas niej bawi,
powinienem być Ja, a wcale tak nie jest.
Detektyw Monk zawiera umowę
To, co mówił doktor Bell, nie było do końca prawdą. Potrafiłam zinterpretować
reakcję Mońka, ale tym razem nie nadawaliśmy na tej samej częstotliwości. Nie miałam
pojęcia, w jaki sposób Bob Sebes zdołał się wymknąć z domu i zamordować tych ludzi, nie
zdejmując obroży elektronicznej i nie będąc dostrzeżonym przez dziennikarzy czy
policjantów na ulicy.
Monk nie zamierzał się dzielić swoimi przemyśleniami.
- Co panu szkodzi mi powiedzieć? - zapytałam, kiedy byliśmy w samochodzie. -
Jesteśmy sami, we dwoje.
- Mam system, który między innymi polega na tym, aby nie ujawniać, co się stało,
dopóki nie nadejdzie decydująca chwila z udziałem podejrzanych. Nigdy nie odstępuję od
swoich zasad. Zresztą parę rzeczy muszę jeszcze dla pewności sprawdzić. Możesz mnie
zawiezć do domu?
Kiedy wiozłam go do Ambrose a, pomyślałam sobie, że to właściwie bardzo dobrze,
iż Monk nie chciał mi nic zdradzić.
- Proszę mi obiecać, że bez konsultacji ze mną. nie powie pan ani słowa o tej sprawie
kapitanowi Stottlemeyerowi ani porucznikowi Disherowi.
- Dlaczego?
- Bo czasem jest pan naszym najgorszym wrogiem i nie chcę, żeby zmarnował pan
taką okazję.
- Jaką okazję?
- Naszego ocalenia.
Zaraz po wejściu do domu Monk zapytał Ambro - se a, czy może przejrzeć wydania
 San Francisco Chronicie z ostatnich paru miesięcy.
- Oczywiście, że możesz. - To ostatnie dwie pryzmy na końcu ósmej alejki. Tylko,
proszę, nie pomieszaj mi numerów.
Monk ruszył w kierunku salonu.
- Czy ja kiedykolwiek coś pomieszałem?
Ambrose poszedł za nim.
- Muszę powiedzieć, że twoja wczorajsza sugestia, abym spalił ten zbiór gazet, brzmi
dzisiaj ironicznie.
- Do zobaczenia jutro o ósmej rano, panie Monk - krzyknęłam za nim. - Niech pan się [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • loko1482.xlx.pl