[ Pobierz całość w formacie PDF ]
męczyły mnie przez osiem lat. Czemu? Czemu? Czemu?
A teraz wiedziałam. Rodzice mamy byli dumnymi ludzmi,
wychowali ją na dumną kobietę. Mnie również. Zbyt dumną, jak
się okazało, ale wtedy o tym nie wiedziałam.
Był jeszcze jeden powód, dla którego nie zwracałam uwagi
na kłamstewka Petera. Wtedy bym się do tego nie przyznała, ale
teraz łatwo to zauważyć, prawda? Nie znałam swojego ojca do
czternastego roku życia, byłam wykorzystywana przez złych
mężczyzn i przez całe życie pragnęłam, by zjawił się jakiś rycerz i
mnie uratował. Pragnęłam autorytetu i oto go znalazłam.
Z perspektywy człowiek widzi wszystko doskonale. Poza
tym, że brakowało mi w życiu prawdziwego mężczyzny i
popełniałam takie same błędy jak moja mama, było coś jeszcze. Za
każdym razem znajdowałam wyjaśnienie jego zachowań. Wtedy o
tym nie myślałam. Peter kłamał o swojej pracy. To nic,
stwierdziłam, po prostu stara się zrobić na mnie wrażenie. Skłamał,
mówiąc, że da mi pracę. Nie szkodzi, po prostu chciał być
rycerski. Nie chce, aby jego dama pracowała.
Dwa kłamstwa i dwa wyjaśnienia. Teraz wiem, że to
klasyczne zachowanie ofiar przemocy domowej. Ignorują
problemy, a złe rzeczy starają się przedstawić tak, jakby były
niemożliwe do uniknięcia. Często uważają, że to ich wina. To były
tylko drobne kłamstewka, a Peter na pewno nie był jedynym
facetem, który je wykorzystywał, by zaciągnąć dziewczynę do
łóżka, ale powinnam zauważyć, że zaczyna się tworzyć schemat
tego, jak będzie mnie traktował w przyszłości.
Dość szybko weszliśmy w rutynę. Starałam się ze wszystkich
sił być dobrą żoną , mieszkanie lśniło, a ja pilnowałam, by na
Petera zawsze czekał obiad. Niestety babcia tylko czasami
pozwalała mi pomagać w kuchni, więc nie umiałam za wiele, ale
chciałam się uczyć. Wszystko dla mojego mężczyzny!
Czasami pracowałam w noclegowni. Przez jakiś czas
usługiwałam jako kelnerka w prawdziwym hotelu. Jakoś
przestałam utrzymywać kontakty z moimi znajomymi z gangu
Wschodzącego Słońca. Peter nie zakazał mi tych spotkań, po
prostu znajdował dla nas inne zajęcia. A po jakimś czasie
zorientowałam się, że od wieków nie byliśmy w pubie.
Co ciekawe, wcale mi tego nie brakowało. Przynajmniej na
początku. Rozglądałam się po naszym wspaniałym mieszkaniu i
myślałam, jakie mam szczęście, zwłaszcza gdy pomyślałam, w
jakich warunkach mieszkali inni. W przeszłości czasami
jezdziliśmy całą grupą do któregoś z członków gangu i chociaż
lubiłam robić za maskotkę, to nie podobało mi się, jak oni
mieszkali. Mieszkania śmierdziały wilgocią, wszędzie
poniewierały się puste puszki i niedopałki papierosów. Ja
pochodziłam ze świata lnianych serwetek i porządku. A tu ubrania
walały się po podłodze, a na kuchence stało curry sprzed tygodnia.
I chociaż lubiłam się włóczyć z gangiem, to nie odpowiadał mi ich
styl mieszkania.
Kolejny powód, by być wdzięcznym Peterowi.
Kiedy z horyzontu zniknął gang, w moim życiu pojawiła się
nowa osoba, raczej szara, szczupła i przygarbiona. John był
jednym z mieszkańców noclegowni. Był stary, miał z
siedemdziesiąt lat i kręcił się zwykle w butach na gumowej
podeszwie. Z tego, jak Peter o nim mówił, wynikało, że znali się
od dawna. Pochodzili z tej samej części Szkocji, ale nie wiem, jak
znalezli się w Brighton. Peter powiedział mi, że od dawna mieszka
w Brighton, ponieważ miał tu żonę. Dodał, że jego córeczka, która
urodziła się martwa, została pochowana na miejscowym
cmentarzu, a on wykupił już sobie kwaterę obok. To była tak
tragiczna historia, że nawet nie miałam serca pytać go o więcej.
Opowie mi o tym, gdy będzie gotowy.
Często widywałam, jak John z Peterem wędrują na piwo albo
siedzą na ławce.
Dopiero po latach zrozumiałam, że to Peter postanowił
odsunąć mnie od przyjaciół z gangu. Tylko paranoik uznałby, że
jego partner rozmyślnie odcina go od przyjaciół, więc to nigdy nie
przyszło mi do głowy. A właśnie to robił. Peter był świetnym
manipulatorem. Jak już mówiłam, nigdy nie sugerował, abym
przestała się spotykać z gangiem. Czasami znajdował jakieś
przeszkody wymyślał, że pojedziemy dokądś w weekend albo
kazał mi coś zrobić. Innym razem rzucał kilka niepochlebnych
[ Pobierz całość w formacie PDF ]