[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Nie rozumiem, o co panu chodzi. Mierzył ją przez chwilę spojrzeniem.
Czy pani sądzi, że pan Warwick był pod wpływem alkoholu?
Machnęła lekceważąco ręką.
Ach, to pewnie jego matka panu powiedziała! Nie zawsze trzeba jej wierzyć.
Jest uprzedzona do alkoholu, gdyż jej mąż, ojciec Richarda, dużo pił.
Więc pani zdaniem, Richard zeznał prawdę, mówiąc, że jechał z dozwoloną
prędkością, a wypadku nie można było uniknąć?
Nie rozumiem, dlaczego nie uznać tego za prawdę. Przecież siostra Warburton
potwierdziła jego zeznania.
A na jej słowie można polegać?
Panna Bennet wyraznie postanowiła okazać w drodze wyjątku solidarność
zawodową:
Mam nadzieję. W końcu ludzie nie kłamią w takich sprawach, prawda?
Sierżant Cadwallader, który przysłuchiwał się dotąd w milczeniu, teraz nie
wytrzymał nerwowo.
a
a
T
T
n
n
s
s
F
F
f
f
o
o
D
D
r
r
P
P
m
m
Y
Y
e
e
Y
Y
r
r
B
B
2
2
.
.
B
B
A
A
Click here to buy
Click here to buy
w
w
m
m
w
w
o
o
w
w
c
c
.
.
.
.
A
A
Y
Y
B
B
Y
Y
B
B
r r
Kłamią, kłamią, i to jak! wykrzyknął. Z tego, co czasem opowiadają,
można by pomyśleć, że nie tylko nigdy nie przekraczają dozwolonej prędkości, ale
jakimś cudem jednocześnie jadą na wstecznym!
Zirytowany tą uwagą inspektor spojrzał na niego surowo. Panna Bennett też
przyglądała się młodemu człowiekowi z niejakim zdumieniem. Zmieszany sierżant
spuścił wzrok na swe notatki.
Chodzi mi o to wrócił do tematu inspektor że człowiek w zdenerwowaniu
łatwo może obwiniać kogoś, kto zabił mu dziecko. Może nawet uciekać się do grózb.
Ale po namyśle i ustaleniu faktów, na ogół zmienia się zdanie. I także ojciec dziecka z
pewnością zrozumiał, że Richard Warwick nie jest winien wypadku.
Ach, tak, teraz pojmuję zgodziła się panna Bennett.
Inspektor kontynuował, spacerując wolno po pokoju:
Ale z drugiej strony, jeśli samochód rzeczywiście jechał zygzakiem i z nadmierną
prędkością& jeśli kierowca wyraznie nie panował nad pojazdem&
Laura to panu powiedziała? przerwała mu panna Bennett.
Inspektor obrócił się do niej, zaskoczony wzmianką o żonie zamordowanego.
Czemu pani tak sądzi?
Nie wiem. Po prostu się zastanawiam odrzekła i nieco zmieszana zerknęła na
zegarek Czy to już wszystko? Jestem dziś bardzo zajęta.
Wychodziła już, kiedy inspektor powiedział:
Chciałbym teraz zamienić słówko z tym młodzieńcem, Janem.
Panna Bennet odwróciła się od progu.
Och, on miał dziś aż za dużo wrażeń. Zabrzmiało to trochę zaczepnie.
Byłabym mocno zobowiązana, gdyby pan z nim nie rozmawiał, niech sobie to
wszystko przetrawi. Muszę go uspokoić.
Przykro mi, ale mam do niego kilka pytań nalegał inspektor.
Panna Bennett zamknęła drzwi i wróciła do pokoju.
A nie może pan raczej odszukać tego MacGregora? Nie mógł daleko uciec.
Znajdziemy go, proszę się nie martwić.
Mam nadzieję fuknęła panna Bennett. Zemsta, też coś! Przecież to nie po
chrześcijańsku!
Oczywiście zgodził się inspektor i dodał znacząco: Zwłaszcza jeśli
wypadek nie był winą pana Warwicka i nie dało się go uniknąć.
Panna Bennett rzuciła mu ostre spojrzenie. Na chwilę zapadła cisza, po czym
inspektor powtórzył:
Chcę porozmawiać z Janem, jeśli łaska.
Nie wiem, czy go znajdę. Mógł wyjść.
I wyszła szybkim krokiem. Inspektor spojrzał na sierżanta i ruchem głowy polecił
mu ją odprowadzić. Już w korytarzu panna Bennett upomniała Cadwalladera:
Nie wolno go denerwować. Raz jeszcze cofnęła się do gabinetu. Nie
wolno wam denerwować chłopca powtórzyła inspektorowi. Bardzo łatwo
wytrącić go z równowagi. Podnieca się wtedy i złości.
Inspektor przyglądał się jej przez chwilę.
Bywa gwałtowny? spytał.
Nie, oczywiście, że nie. To kochany chłopak, bardzo łagodny, wprost uroczy.
Chodzi mi tylko o to, żeby niepotrzebnie go nie martwić. Dzieci powinno się trzymać z
daleka od takich spraw jak morderstwo. A on jest tylko dzieckiem. Niczym więcej.
Inspektor usiadł przy biurku.
Bez obawy, panno Bennett. Doskonale rozumiemy sytuację.
a
a
T
T
n
n
s
s
F
F
f
f
o
o
D
D
r
r
P
P
m
m
Y
Y
e
e
Y
Y
r
r
B
B
2
2
.
.
B
B
A
A
Click here to buy
Click here to buy
w
w
m
m
w
w
o
o
w
w
c
c
.
.
.
.
A
A
Y
Y
B
B
Y
Y
B
B
r r
IX
Chwilę pózniej sierżant Cadwallader wprowadził Jana, który niemal biegiem ruszył
w stronę inspektora.
Chce pan ze mną rozmawiać? wykrzyknął z wielkim podnieceniem.
Złapaliście go? Miał krew na ubraniu?
Ależ Janie upomniała go panna Bennett. Zachowuj się spokojnie. Po
prostu odpowiadaj na pytania tego pana.
Jan obrócił się do niej z uszczęśliwioną miną, po czym wrócił spojrzeniem do
inspektora.
O tak, bardzo chętnie odpowiem obiecał. A czy ja też mogę o coś
zapytać?
Oczywiście, że możesz zapewnił go uprzejmie inspektor.
Panna Bennett usadowiła się na sofie.
Zostanę tu na czas tej rozmowy.
Inspektor zerwał się z krzesła, podszedł do drzwi i otworzył je zapraszającym
gestem.
Nie, panno Bennett rzekł stanowczo. Pani nie będzie nam już potrzebna.
Zresztą, podobno ma pani dziś mnóstwo zajęć?
Wolę zostać.
Przykro mi głos inspektora brzmiał teraz ostrzej. Rozmawiamy tylko z
jedną osobą naraz.
Panna Bennett wodziła wzrokiem od inspektora do sierżanta. Wreszcie uznała
swoją porażkę i prychnąwszy gniewnie, opuściła pokój majestatycznym krokiem.
Inspektor zamknął za nią drzwi i usiadł na sofie. Sierżant wycofał się do wnęki i
przygotował notatnik.
Pewnie nie zetknąłeś się jeszcze z morderstwem? Thomas zwrócił się
przyjaznie do Jana.
Nie, nie! wykrzyknął chłopak z zapałem. To bardzo podniecające,
prawda? Ukląkł na taborecie. Macie już jakieś ślady? Odciski palców, plamy
krwi i tak dalej?
Tak bardzo interesuje cię krew?
O tak! odparł Jan poważnie. Lubię krew. Ma taki piękny kolor, prawda?
Czysta, żywa czerwień. Przeniósł się na sofę i ciągnął z nerwowym chichotem:
[ Pobierz całość w formacie PDF ]