[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Punkt sporny, niewart dociekań - oświadczyła. - Ale z
przyjemnością obejrzę firmę, jeśli oczywiście oferta jest
jeszcze aktualna. To może być jedyna okazja.
- Wiem - powiedział. - Odejdziesz za trzy czy cztery
przekroczyli pewne granice i wolał unikać jej towarzystwa?
Może wyczytał miłość w jej oczach i przestraszył się
komplikacji? Może zdecydował, że
zarodku - dla dobra ich obojga.
Kiedy oprowadzał ją po swej
lepiej zdusić uczucie w
firmie, udawała, że to
naturalne, że idzie obok niego. A jednak wiedziała, że nie
powinna pozować na jego dziewczynę. Rozpierała ją duma,
bo. była z nim, a jednocześnie czuła się jak oszustka. Ludzie
mijali ich i gapili się na nią, ponieważ szła z Wilderem.
Niestety, on najwyraźniej nie podzielał jej odczuć. Z każdą
minutą stawał się bardziej oficjalny, bardziej odległy.
Serdecznie i życzliwie witał się ze wszystkimi, począwszy od
specjalistów
wydziału
badawczo
-
rozwojowego,
a
skończywszy na montażystach na linii produkcyjnej. Znał
nazwiska, rozpoznawał twarze. Pracownicy witali go z
uśmiechem, widać ,było, że darzą szefa autentyczną sympatią.
Po powrocie do biura Natalie miała dla Wildera pilną
wiadomość, Wirginia przeprosiła więc i pożegnała się. W
drodze do domu rozmyślała o wizycie w firmie i o tym, jak
różne oblicza Wildera miała okazję ujrzeć. Przyjacielski szef,
wymagający pracodawca,1 namiętny mężczyzna, uprzejmy
światowiec...
- Czy mój syn był dziś bardziej ludzki, moja droga? -
Pytanie wyrwało Wirginię z zadumy. Próbowała wykręcić się
od odpowiedzi, ale starsza pani nie zniechęcała się tak łatwo.
- Czy się uśmiechał? Żartował? Czy też zachowywał się,
jakby miał do czynienia z jakimś nadętym członkiem zarządu?
- Był czarujący. - I jego pocałunek też, dodała w myślach
Wirginia.
- Cóż, to zawsze coś.
Wirginia wstała i wstawiła swój talerz do zlewu. Miała
nadzieję, że starsza pani nie zauważyła, jak mało zjadła. Nagle
straciła apetyt.
- Czy mam przygotować sałatkę dla pana Hunnicuta i
zostawić na później?
- Nie - odparła pani Hunnicut znużonym tonem. - Jeśli
zgłodniał, na pewno coś zjadł. Czy mi się to podoba, czy nie,
jest zdecydowany żyć po swojemu.
- A czy kiedykolwiek myślała pani, że będzie inaczej?
- Nie, ale miałam nadzieję, że przed śmiercią doczekam
się wnucząt? Prawdę mówiąc, chciałam być blisko, żeby przez
kilka lat móc je rozpieszczać. - Posmutniała jeszcze bardziej. -
Jeśli nadal będzie postępował tak jak do tej pory, moje
życzenie nigdy się nie spełni.
Wirginia odwróciła się, zaskoczona.
- Wypowiedziała pani takie życzenie i się nie spełniło? -
Nie spodziewała się usłyszeć od pani Hunnicut, że lampa
czasem zawodzi.
- Nie. Nie pomyślałam, by zawierzyć tę sprawę magicznej
lampie. Przyjęłam za oczywiste, że Wilder będzie miał dzieci.
Wypowiedziałam
wszystkie
życzenia,
zanim
sobie
uświadomiłam, że mój syn okaże się zbyt uparty, by się
zakochać, ożenić i obdarzyć mnie wnukami, dopóki jeszcze
będę mogła się nimi cieszyć! - Miała bardzo żałosną minę, ale
zdradził ją radosny błysk w oczach.
Wirginia się roześmiała.
- Nie sądzę, by to miało coś
wspólnego z uporem.
Podejrzewam, że chodzi raczej o znalezienie odpowiedniej
kandydatki.
- Cóż, niemal wszystkie panny na wydaniu z kilku
największych miast Ameryki paradowały przed moim synem,
pragnąc, by je zauważył - powiedziała. - I nic z tego nie
wyszło. Sama próbowałam... - Wzięła do ust trochę sałatki i
zaczęła ją przeżuwać, jakby nie widząc zaintrygowanego
spojrzenia dziewczyny.
- Czego pani próbowała? - nie wytrzymała Wirginia.
Dotychczas nie miałam szczęścia, ale nie przestaję.
Wirginia wątpiła, czy starsza pani mówi prawdę.
Nie
sprawiała wrażenia szczególnie pobożnej. Jako osoba aktywna
starałaby się raczej wpłynąć na bieg wypadków niż czekać na
ich rozwój. Szczerze mówiąc, chwilami odnosiła wrażenie, że
nie przez przypadek znalazła się w rezydencji Hunnicutów, ale
za każdym razem tłumaczyła sobie, że jej podejrzenia są
całkowicie
nieuzasadnione.
Ostatecznie
pani
Hunnicut
próbowała doprowadzić swego syna do ołtarza od lat i dotąd
jej się to nie udało. Czemu miałaby tracić czas na skromną,
przeciętną dziewczynę, która nie mogła pochwalić się ani
pokaźnym kontem, ani właściwym pochodzeniem? Zdawała
[ Pobierz całość w formacie PDF ]