[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Sprowadza mnie tutaj głównie troska o panią  rozpoczął.
 Jakież troski może pan mieć z mojego powodu, panie doktorze?  spytała
Felicja.
Spojrzał uważnie w jej oczy.  Wie pani przecież, że testament się nie odna-
lazł. Jestem w sporze z rodzicami, ale nie prowadzi to do żadnego rezultatu. W
tej sytuacji, czy nie zechciałaby pani przyjąć od mojego ojca odszkodowania?
 Nie, nie uczynię tego w żadnym wypadku  odpowiedziała. Zgodził się z
nią.  Wiedziałem o tym, nim pani odpowiedziała.
R
L
T
Ale przyszedłem, aby pani zakomunikować, że zwrócę przynajmniej te trzy-
dzieści tysięcy, które mi pani pożyczyła.
Felicja śmiejąc się zrobiła energiczny ruch głową.
 To nie wchodzi w rachubę. Otrzymałam pieniądze od wujka Karola i mogę
panu teraz powiedzieć w jaki sposób.  I opowiedziała mu o tym, jak przedsta-
wiała się sprawa z tą pożyczką, na którą wystawiła nawet formalne pokwitowa-
nie.
 Zobowiązałam się na tym pokwitowaniu wypłacić te pieniądze panu lub
jego spadkobiercom. Był to ze strony wujka Karola tylko żart, gdyż ja byłam je-
go spadkobierczynią. Ale ponieważ nie jestem jego spadkobierczynią, lecz pań-
ski ojciec, jemu jestem winna trzydzieści tysięcy marek. W takim razie musi pan
te pieniądze zwrócić swojemu ojcu  zdecydowała.
Potrząsnął energicznie głową.
 Myli się pani. Pieniądze otrzymałem od pani i tylko pani je zwrócę. Po-
kwitowanie było żartem i wujek Karol z pewnością zaraz je zniszczył, w prze-
ciwnym razie, szukając testamentu, znalezlibyśmy je na pewno.
Felicja przetarła dłonią oczy.
 Pokwitowanie znajdowało się z testamentem wujka w kasecie. Byłam przy
tym, jak je tam chował.
Twarz Ryszarda nabrała powagi. Po chwili powiedział spokojnie i zde-
cydowanie:
 No, dobrze. Jeśli pokwitowanie zginęło wraz z testamentem, to powinno
ono być tak samo ważne, jak testament. W takim razie zatroszczę się o to, aby
mój ojciec uznał pokwitowanie za nie istniejące, tak jak za nieistniejący uważa
pani testament. Jestem więc winien pani trzydzieści tysięcy marek i zgodnie z
przepisami zwrócę je pani.
 A ja, tak samo zgodnie z przepisami oddam je spadkobiercy wujka Karola
 powiedziała dosadnie, a Ryszard Wernher miał uczucie, że wszystkie jego ar-
gumenty były daremne.
R
L
T
Westchnął.  To wszystko bardzo mnie martwi, panno Felicjo! Czy nie mo-
że sobie pani wyobrazić, jak dokuczliwe musi być dla mnie przekonanie, że jakiś
nieszczęśliwy przypadek pozbawia panią wszystkiego, co przyznał jej wujek Ka-
rol i że znalazła się pani teraz w tak trudnej sytuacji?
Zaprzeczyła.  Moja sytuacja nie jest wcale trudna, panie doktorze! Tutaj w
mojej zagrodzie zorganizuję sobie całkiem znośną egzystencję.
 Ależ to zbyt ciężkie dla pani zadanie, jakiemu może pani nie sprostać. Pro-
szę mi wybaczyć moją szczerość, ale to tylko z troski o panią.
Obrzuciła go poważnym spojrzeniem.  Nie ma pan zbyt wielkiego zaufania
do nas kobiet, panie doktorze! Błąd ten popełnia pan także wobec Judyty. Ponie-
waż wychowała się w luksusie i beztrosce, uznał pan, że jest niezdolna do
skromnego życia przy pańskim boku. I to był pański błąd. Judyta to mocna natu-
ra. Bez trudu zadomowiła się w Neulinden i nawet w skromniejszych warunkach
razem z panem czułaby się szczęśliwa. A to, że nie zaufał jej pan i zostawił ją
samą, zraniło jej duszę. Wymyśliła sobie, że zwraca pan jej słowo tylko dlatego,
iż nie chce pan brać na siebie ciężaru utrzymania biednej kobiety.
 Judyta nie może tak sądzić. Zna mnie zbyt dobrze.  Odpowiedział Ry-
szard.
 Już mi pan kiedyś mówił o tym. Ale całe zachowanie się Judyty w stosun-
ku do pana dowodzi, że to ja mam rację. Ona zapewne nie ma pojęcia, że ja
wiem ojej wcześniejszym związku z panem i że pochwaliłam pańskie milczenie.
Ale teraz chciałabym prosić pana o to, abym mogła przerwać to milczenie i po-
wiedzieć Judycie o wszystkim, jeśli uznam to za stosowne.
Chwilę się zastanowił, potem rzekł:  Oczywiście, zezwalam pani na to,
panno Felicjo. Ale sądzę, że pani popełnia wielki błąd. Gdyby Judyta godziła się
dzielić troski i niedostatki ze mną, Bóg jeden wie, jakby mnie to cieszyło. Ale
ona zwróciła mi swoje słowo bez najmniejszego ociągania się. Musiałem więc
przyjąć, że czekała tylko na tę chwilę. Ale nigdy nie czyniłem jej zarzutu z tego
powodu. Ona nie jest stworzona do ubóstwa, poza tym już wkrótce zaręczy się z
panem Durrkoppem, który jest częstym gościem w Neulinden.
R
L
T [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • loko1482.xlx.pl