[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Hamiltonów, znajdującego się o jakieś pół kilometra od jego willi, Derek zastanawiał się nad
tym spontanicznym określeniem. Teak Brewster była kochana, to oczywiste, zwłaszcza kiedy
była zaskoczona, zakłopotana i próbowała zdobyć nad nim przewagę. T o były rzadkie chwile.
Na ogół była zwodnicza i zadowolona z siebie.
Jeszcze jedno nacięcie na jego łóżku. Długo po jej wyjściu próbował odgadnąć, czy tę
zryzliwą uwagę rzuciła tak sobie, czy też wiedziała o Hilary Gates i o ręcznie rzezbionym
małżeńskim łożu.
Starał się nie myśleć o Teak, hamując za samochodem Bendette'ów. Klienci czekali. Jane
Hamilton, właścicielka "Kestrala", nie tylko powitała go ciepło, ale chwaliła jego wiedzę i
umiejętności. Zapytała też o rodzinę. Paul i Bay sprawiali wrażenie, jakby te osobiste kontakty
zwiększały ich zaufanie.
Razem z nimi dokładnie obejrzał uszkodzenia i ocenił stan "Kestrala". Sporo pracy, owszem,
ale nic takiego, z czym by sobie nie poradził. Zapisał swoją wycenę na wizytówce, wykreśliwszy
uprzednio dawny . adres i telefon w Wellfleet.
- Nic tu się nie zgadza, prócz mojego nazwiska. Wiele zmian nastąpiło w moim życiu.
- Przeprowadzka?
- W tym tygodniu. Będę mieszkał tuż za zakrętem.
- Skinął głową w kierunku morza.
- Mieliśmy szczęście. Nigdy byśmy pana nie znalezli na tamtym końcu przylądka.
Derek pożegnał się po piętnastu minutach luznej rozmowy. Jako profesjonalista, pozostawił
decyzję kupna do omówienia między Bendette'ami a właścicielką łodzi. Obiecali skontaktować
siÄ™ z nim w ciÄ…gu kilku dni.
Bay spojrzała na jego wizytówkę.
- Możemy skontaktować się poprzez stocznię?
- Oczywiście. Teak i ja pracujemy razem.
Dwadzieścia minut pózniej odnalazł Teak w trzecim hangarze. Oparła ręce na biodrach i
krÄ™ciÅ‚a gÅ‚owÄ…· ObejrzaÅ‚a siÄ™, gdy wszedÅ‚.
- Najlepsze, co mogę zrobić, to wstawić tu kozły do cięcia drewna i naruszyć bieżące konto
na twoje materiały.
- Mam własny rozkładany warsztat, narzędzia, tokarki, wszystko.
Zwróciła ku niemu badawcze spojrzenie.
- Derku, a jeśli nie chcę, żebyś tu pracował?
- Dlaczego? - Widział, że dziewczyna się waha i tłumi słowa, które chciała wypowiedzieć. -
Teak, myśl o interesach. Kimkolwiek jesteśmy czy nie jesteśmy dla siebie, potrzebujesz mnie.
Brakuje ci pieniędzy na czynsz, a ja sprowadzam klientów.
- Czy możesz sobie pozwolić na prowadzenie dwóch warsztatów? Jak znajdziesz czas, by
pracować i tu, i tam?
- Koncentracja. Jedno miejsce. To tutaj zupełnie mi wystarczy.
- Tutaj? Chcesz tu pracować przez cały czas?
- To idealne rozwiÄ…zanie dla nas obojga.
- Nie ma w tym nic idealnego. Nie chcę, żebyś się tu kręcił.
- Nie chcesz mieszać pracy z przyjemnością? Zapomnij o swoich hormonach.
- O moich hormonach! One tylko reagują na twoje. - Zaklęła pod nosem. - Zapomnij, że to
powiedziałam. Po prostu nie mieszaj do tego moich hormonów.
- Masz rację. Zrozum, jaka to okazja. W tym interesie trzeba nawiązać kontakt z klientem.
Bay i ja doszukaliÅ›my siÄ™ wspólnych znajomych. Okazuje·siÄ™, że to Bay Chandler Bendette.
- Ta od żagli, Chandler Sails?
- Ta sama. A właśnie takich powiązań potrzebuje stocznia. Ktoś z Chandlerów remontuje
łódz w stoczni Brewstera. Wkrótce zaczną polecać mnie, nas, swoim klientom. - Głos mu
złagodniał. - Nas.
Teak słuchała jego słów w zamyśleniu.
- Jak długo potrwa naprawa "Kestrala"?
- Niezbyt długo, jeśli przesunę ją na początek kolejki.
- Więc niech to będzie próba. Cztery tygodnie. Potraktujemy to jako okres próbny.
- Cztery tygodnie! Nie warto nawet rozstawiać tokarek.
- Od dziś do Zwięta Dziękczynienia. I żądam też solidnych referencji.
- Skąd to nagłe zainteresowanie, kiedy jest oczywiste, jak wiele na tym zyskasz?
- Z wyjątkiem twojej wątpliwej reputacji i burzliwego okresu dojrzewania, co ja właściwie
o tobie wiem?
- Dobrze całuję.
Czekał na rumieniec albo wybuch gniewu.
- Według mnie, potwierdzi to tylko twoją złą reputację - odparła natychmiast, spuszczając
jednak oczy. - Nie przyjmuję ludzi do pracy, opierając się na tym, że dobrze całują.
- Cudownie. Miałem nadzieję, że Manny, Greg i John nie są dla mnie końkurencją.
Spojrzała na niego wymownie. Był zachwycony, widząc, że usiłuje skryć uśmiech.
- Chcę zobaczyć album twoich prac, jeśli taka rzecz naprawdę istnieje. Derku, musisz
przyznać, że węd- . rujesz z miejsca na miejsce. "Przywiązanie" to nie jest słowo, którego bym
użyła, aby cię opisać. Byłeś w Nowym Jorku, w Connecticut, potem w Wellfleet, a teraz w
Skerrystead. Jak długo udało ci się kiedykolwiek mieszkać w jednym miejscu? Elektronika,
meble, łodzie ... Ta stocznia nie jest kierowana kaprysami, jak twoje życie.
- To nie było tak, jak ci się wydaje.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]