[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Ojciec Zwięty starał się pielęgnować korzenie chrześcijańskiej Europy i troszczyć się o nie.
Zachowawczy? Tradycjonalista?
Należałoby powtórzyć to samo odnośnie do problematyki moralnej. Karol Wojtyła był tu
człowiekiem bardzo nowoczesnym, co ukazał już w swej pierwszej książce  Miłość i odpo-
wiedzialność . Przedstawił w niej personalistyczną koncepcję miłości, poruszył kwestię
seksualności w jej najbardziej kontrowersyjnych aspektach, jak wymiana przyjemności
pomiędzy żoną a mężem w akcie seksualnym, wstyd przed nagością, kobieca oziębłość,
nierzadko wypływająca z męskiego egoizmu. Jako biskup pisał o tym w sposób
niewątpliwie odważny, a zarazem na płaszczyznie naukowej bardzo nowatorski.
Pozostał nowoczesny również jako papież. Objawiało się to w argumentacji, w podejściu do
różnych zagadnień, a przede wszystkim w nowym spojrzeniu na naukę społeczną. Tam
gdzie należało, był postępowy. Tam gdzie to było niezbędne, pozostawał tradycjonalistą, we
właściwym znaczeniu.
Papież nigdy nie był przekonany o słuszności  prawd , które w tamtym czasie władały
światem i historią. Na przykład nie podzielał opinii, że współczesnego człowieka miałaby
czekać przyszłość pozbawiona wymiaru duchowego i że ostatecznym celem procesu
sekularyzacji miałoby być wyeliminowanie religii, a co najmniej ograniczenie jej do
zakrystii i do własnego sumienia. Przewidywano, że młode pokolenie definitywnie oddali się
od wiary, od Kościoła. Jan Paweł II nigdy nie dał się przekonać, że Europa na zawsze
pozostanie podzielona, rezygnując z tradycji jedności, która przecież wyrosła z wiary
chrześcijańskiej.
Może to właśnie nonkonformistyczne nastawienie nowego Papieża zaczęło wprowadzać
niepokój do polityki, dyplomacji międzynarodowej i do wciąż podzielonego świata religii.
13
Codzienność Papieża
Jak żyje papież w Watykanie? Jak upływa jego codzienność? Czy udaje mu się pogodzić
czas modlitwy z rytmem pracy? Potrafi znalezć odrobinę prywatności w pełnieniu funkcji,
która zawsze pozostaje publiczna, bo przecież wiąże się z odpowiedzialnością głowy
Kościoła powszechnego?
Chciałbym opowiedzieć o Janie Pawle II, ponieważ wszystkie te lata spędziłem u jego boku.
Pozwolę sobie jednak rozszerzyć zakres naszej rozmowy, nawiązując również do ostatnich
papieży. Watykan jest  strukturą , która oczywiście narzuca pewne zasady i określone
zachowanie, obowiązujące również papieży. A jednak każdy z nich swą osobowością
potrafił odmienić sytuację, dyktując wielkiej watykańskiej  machinie własny styl bycia, nie
tylko na płaszczyznie duchowej, ale także ludzkiej.
Karol Wojtyła radził sobie z tym doskonale, o czym przekonałem się osobiście. Na
początku, niewątpliwie, była w nim pewna tęsknota do przeszłości nacechowanej większą
swobodą i mniejszym rygorem protokolarnym. Szybko jednak dostosował się do nowej roli.
Ktoś mógłby się wręcz zastanawiać, gdzie odbył taką  praktykę . Oczywiście żartuję. Będąc
papieżem, zachował jednak swój dawny styl bycia. Opowiem może o pierwszym okresie,
kiedy to Ojciec Zwięty miał pewne trudności z przystosowaniem się nie tyle do samego
 zamknięcia w murach Watykanu, co do konieczności pozostawania tam przez dłuższy
czas.
Wycieczki poza Rzym, zwłaszcza w góry, były dla niego, jak sam to określał,  darem ,
okazją do rozmyślań, a przede wszystkim do modlitwy. Tamta sceneria harmonizowała z
jego duchowością. W górach kontemplował dzieła Pana, powierzał się ich Stwórcy. W
czasie posiłków naturalnie gawędziliśmy, a po jedzeniu ponownie ruszał w drogę, samotnie,
na wiele godzin. Mówił, że w ten sposób przebywa w obecności Boga. Znajdował czas na
lekturę, a nawet na przygotowywanie różnego rodzaju tekstów. Sprawiał wrażenie, że
podczas tych wycieczek odzyskiwał siły.
Takich  wypadów było ponad sto, głównie w region Abruzji. Z założenia nikt o nich nie
wiedział, ani w Watykanie, ani pośród dziennikarzy.
Za pierwszym razem zorganizowaliśmy, że tak powiem,  ucieczkę . Od jakiegoś czasu
pragnęliśmy, aby Ojciec Zwięty nie tylko jezdził na nartach, ale aby mógł przyjrzeć się
życiu codziennemu innych ludzi. Postanowiliśmy spróbować. Nie pamiętam, kto wpadł na
ten pomysł, pewnie zrodził się on podczas rozmowy przy stole. Ksiądz Tadeusz Rakoczy
(dziś biskup diecezji bielsko-żywieckiej), który znał okolice, gdyż jezdził tam na nartach,
zasugerował miejscowość Ovindoli. Dla pewności, dwa czy trzy dni wcześniej, wraz z
księdzem Józefem Kowalczykiem (obecnym nuncjuszem apostolskim w Polsce) udał się  na
zwiady , aby uniknąć niespodzianek.
Jeśli dobrze pamiętam, było to 2 stycznia 1981 roku. Wyru-szyliśmy około dziewiątej rano
samochodem księdza Józefa, żeby przy wyjezdzie z pałacu w Castel Gandolfo nie zwrócić
na siebie uwagi stojących na warcie gwardzistów szwajcarskich. Prowadził ksiądz Józef,
obok niego siedział ksiądz Tadeusz z rozłożoną gazetą udając, że czyta, aby  zakryć
siedzącego z tyłu Ojca Zwiętego. Ja siedziałem obok.
Ksiądz Józef jechał bardzo ostrożnie, przestrzegał dozwolonej prędkości i zwalniał przed
przejściami dla pieszych. Można sobie wyobrazić, co by się stało, gdyby doszło do jakiegoś
wypadku lub gdyby popsuł się samochód!
Przejeżdżaliśmy przez różne miejscowości, a Papież zza szyby cieszył się widokiem
zwyczajnego codziennego życia. Dojeżdżając do Ovindoli, zatrzymaliśmy się w pobliżu
jednej z tras narciarskich, gdzie było zaledwie kilka osób. Tak zaczął się ten cudowny,
niezapomniany dzień. Naokoło pokryte śniegiem góry. I wielka cisza, która sprzyjała
skupieniu i modlitwie. Ojciec Zwięty miał nawet okazję pojezdzić na nartach. Był za- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • loko1482.xlx.pl