[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zobaczyła mały srebrny naszyjnik, który ojciec dał jej na dwunaste urodziny. Postawiła
szkatułkę na łóżku i wygładziła ubrania, których nie chciało jej się rozpakować od przyjazdu
do Gridley.
Przekopując zawartość kufra odkryła Linnet. Lalkę Phoebe. Wzięła ją na ręce,
poprawiła strojny czepeczek i wyprostowała spódniczkę usianą maleńkimi kwiatuszkami.
- Och, Linnet, jak mogłam zapomnieć o tobie i o obietnicy, którą złożyłam Phoebe? -
Ułożyła czule lalkę na poduszkach. - Już pózno. Rano porozmawiamy z Phoebe.
W sobotę rano Phoebe obudziła się i stwierdziła, że jest w łóżku sama. Charles
pozwolił jej się wyspać. Po raz pierwszy od niemal trzech tygodni spała mocno. Przeciągnęła
się i opuściła ciepłe łóżko. Ubierając się stwierdziła, że najwyrazniej utyła nocą w pasie.
Ubrania. Będzie musiała sobie sprawić kilka ściąganych w talii sukienek.
Skończyła toaletę i dopiero wtedy zauważyła liścik od Charlesa. Zabrał ze sobą Corę
do pracy, a Clay poszedł z kolegami na ryby. Charles jest taki kochany, pomyślała Phoebe
idąc do kuchni. Nastawił wcześniej wodę i Phoebe zrobiła sobie herbatę. Musiała
porozmawiać z Sarą, a lepszej chwili już nie znajdzie. Kiedy herbata się parzyła, poszła
sprawdzić, czy Sara jeszcze jest.
Właśnie unosiła rękę, żeby zapukać, kiedy drzwi się otworzyły.
Sara uśmiechnęła się.
- Chodz do środka. Phoebe skinęła głową.
- Lepiej wyglądasz dziś rano. A właściwie wręcz promieniejesz.
- Dobrze spałam tej nocy. - Phoebe usiadła na krześle. - Cora nie może doczekać się,
żeby się z tobą zobaczyć. Jest zachwycona tą peleryną. Chciała w niej nawet spać.
- Cieszy mnie, że sprawiłam jej radość. - Sara usiadła na skraju łóżka. - Phoebe,
przepraszam cię, że się rozzłościłam. Chciałaś dobrze i nie powinnam była tak zareagować,
jak zareagowałam. Czy mi przebaczysz?
Phoebe poczuła napływające łzy, a potem wszystko zamazało jej się przed oczami.
- Dlatego chciałam się z tobą zobaczyć. - Otarła oczy. - Tak mi przykro, że
dokuczałam ci i czepiałam się pana Perry'ego. Czy możesz mi wybaczyć? - Wyciągnęła
ramiona, a Sara zrobiła krok w jej stronę. - Jesteś przy nim szczęśliwa. I tylko to jest ważne.
Sara przytuliła ją.
- Och, Phoebe. - Sama również musiała otrzeć oczy. - Miałaś rację co do domu
rozpusty. Gil opowiedział mi też o Vonney.
- Cieszę się, że ci powiedział. - Phoebe kiwnęła głową. - I co o tym myślisz?
- Są przyjaciółmi. Nie jestem pewna, czy ją polubię, ale wierzę mu.
Phoebe raz za razem ocierała oczy, do których ciągle napływały łzy. Nie będzie nic o
tym mówiła. Liczy się tylko opinia Sary.
- Mam tu kogoś, z kim może chciałabyś się zobaczyć.
- Kogo? Kogoś z domu?
- Mhm. - Sara odsunęła poduszkę na bok i uniosła lalkę.
- O mój Boże. Linnet. Gdzie ją znalazłaś? - Phoebe przesunęła ręką po spódnicy
Linnet. Spódniczka usiana była maleńkimi kiściami bzu, które Phoebe sama wyhaftowała.
- W moim kufrze. Zawsze ją miałam przy sobie, nawet jeżeli nie zawsze o niej
pamiętałam.
- Ja też trzymam Esmee w moim kufrze. - Phoebe uśmiechnęła się i ze wzruszeniem
przytuliła Linnet do piersi. - Zrobimy sobie herbatkę?
- Będzie świetna zabawa, tylko zróbmy ją w salonie, a nie pod drzewem. Na dworze
jest za zimno.
Phoebe spoważniała.
- Saro, muszę cię o to zapytać: jeżeli jesteś naprawdę szczęśliwa z panem Perrym, czy
nie będziesz już zachęcała pana poety ?
- Nie robiłam tego ostatnio, a jeżeli napisze jeszcze raz, spalę jego list. - Sara
przekrzywiła głowę na bok i przyglądała się bacznie Phoebe. - Czy jesteś pewna, że całkiem
dobrze się czujesz? Znowu jakoś mizernie wyglądasz.
- Nie trzeba się martwić, właściwie to całkiem normalne.
- To jakieś bzdury. - Sara zmarszczyła brwi. - Co ty przede mną ukrywasz? I czego tak
szczerzysz zęby jak idiotka?
Phoebe oparła dłoń na wypukłości brzucha.
- Będziesz ciocią. Znowu. W przyszłe lato...
- Och, Phoebe! - Sara objęła Phoebe ramionami, świeże łzy wypełniły jej oczy i
pociekły po policzkach. - Tak się cieszę! To cudowne! Jesteś taką dobrą matką.
- Zdawało mi się, że tę część życia mam już za sobą. - Phoebe rozchichotała się. -
Charles też był zaskoczony. Och, będziesz moją akuszerką, prawda?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]