[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dopuścić.
- Czy cokolwiek z tego będziesz pamiętać rano? - spytał.
- Nie. Umysł odrzuca to, czego nie potrafi zaakceptować.
- Czego, Faith, nie potrafisz zaakceptować? Zamknąwszy oczy,
wzięła głęboki oddech.
- Uwolniona posiadam nieograniczoną władzę. Uwolniona
jestem w stanie dokonać wszystkiego. Nie ma dla mnie rzeczy
niemożliwych. - Delikatnie skubnęła go za ucho, po czym
kontynuowała zmysłowym szeptem: - Uwolniona potrafię jednej nocy
począć dziecko i zniszczyć świat.
175
Anula
ous
l
a
and
c
s
ROZDZIAA TRZYNASTY
Obudziła się nie na kanapie, na której zasnęła, lecz w jakimś
dziwnym miejscu, miękkim i ciepłym. Po chwili, nie otwierając oczu,
uświadomiła sobie, że leży w łóżku Luke'a. Dobrze jej tu było.
Wygodnie, bezpiecznie.
Uniosła powieki. Przez okno wpadały jaskrawe promienie
słońca. Skierowała spojrzenie na Luke'a, który siedział milczący na
krześle koło łóżka.
Sądząc, po wyrazie jego twarzy, musiało się wydarzyć coś złego.
- Co się stało?
- Nie pamiętasz? - spytał łagodnie. Podkrążone oczy świadczyły
o tym, że nie spał całą noc, a na sobie miał to samo ubranie, co
wczoraj w szpitalu.
- O Boże! - szepnęła Faith, opuszczając nogi na podłogę. -
Chodzi o Abby? Czy...
- Spokojnie, z Abby wszystko w porządku. Nelda wróciła o
siódmej, zanim się mała obudziła. Jest z nią teraz.
Nagle Faith zorientowała się, że ma na sobie pomiętą flanelową
koszulę - musiała w niej zasnąć. Koszula jej nie przeszkadzała, ale
przeszkadzały wystające spod niej gołe nogi. Nie powinna czuć się
skrępowana, przecież Luke nieraz widział ją nagą, a jednak...
Przykryła się kołdrą.
- Skąd się tu wzięłam? - spytała. - Wydawało mi się, że
drzemałam na kanapie.
176
Anula
ous
l
a
and
c
s
Przyjrzała mu się uważnie. W nieświeżym pogniecionym
ubraniu, z jednodniowym zarostem na policzkach i przekrwionymi
oczami wyglądał na bardzo zmęczonego. Chciała przyciągnąć go do
siebie, przytulić, szeptać mu do ucha czułości, tak jak wczoraj jego
córce, gdy ją usypiała przed kominkiem.
- Naprawdę nic nie pamiętasz? Pokręciła głową.
- Powiedz mi - poprosiła. - Nie musisz niczego przede mną
ukrywać.
Patrząc jej w oczy, zacisnął rękę na jej dłoni. Ich palce
automatycznie się splotły.
- Dwie poprzednie noce... - zaczął. - Kochaliśmy się u ciebie w
pokoju, potem ja wracałem do domu. Pamiętasz, jak wychodziłem?
- Nie. Spałam. Nawet chciałam ci o tym wczoraj powiedzieć, że
to nieładnie wymykać się cichcem, ale jakoś nie miałam okazji.
Naprawdę powinieneś był...
- Faith - przerwał jej ostro. - Poczekaj... - Puścił jej dłoń i sięgnął
po leżącą na szafce kartkę. - Co to jest?
Wzięła od Luke'a kartkę. Były na niej jakieś słowa, cyfry,
symbole chemiczne - wszystko skreślone jej ręką. Jak to możliwe?
Przeczytała zapiski raz, potem drugi, wreszcie rozszyfrowała część
skomplikowanego wzoru. Po plecach przeszły ją ciarki.
- Skąd to masz? - spytała szeptem.
- Z szuflady biurka, do której schowałaś kartkę około wpół do
czwartej nad ranem.
177
Anula
ous
l
a
and
c
s
Potrząsając głową, ponownie spojrzała na staranny charakter
pisma. Niewątpliwie należy do niej.
- Faith, możesz mi powiedzieć, co znajduje się na tej kartce?
- Ja tego nie napisałam.
- Sam widziałem.
- Boże... To wygląda na chemiczny skład wirusa.
Nieorganicznego i bardzo groznego.
- Takiego jak ten, z którym mamy do czynienia?
- Nie, znacznie grozniejszego. - Zmięła kartkę w dłoni. - Trzeba
to spalić.
Z jej twarzy wyzierał strach. Czy naprawdę jest zdolna coś
takiego wymyślić? Dokładny przepis na stworzenie zabójczego
wirusa? I w dodatku niczego nie pamiętać?
- Jak... Luke, nie rozumiem. Jak...?
Opowiedział jej o tym, jak dwa razy z rzędu budziła go w środku
nocy, uwodziła, po czym niemal siłą wyrzucała za drzwi.
Przypomniawszy sobie brakujące prezerwatywy, uświadomiła sobie,
że Luke jej nie okłamuje. %7łe wbrew temu, co myślała, nie wymykał
się cichcem z jej pokoju. Sama się go pozbywała, by w spokoju
pracować nad wirusem, który mógłby służyć za śmiertelną broń.
Nie uwierzyłaby Luke'owi, gdyby Jake jej nie ostrzegł, że
członkowie Koalicji tak właśnie działają; że jeśli tylko nadarzy się
okazja, będą próbowali wykorzystać ją do swoich niecnych celów.
Jakimś sposobem do niej dotarli. Zamienili ją we współczesny żeński
odpowiednik doktora Jekylla i pana Hyde'a.
178
Anula
ous
l
a
and
c
s
- Co się dzieje? - zadumał się Luke. - Jak to możliwe, że kiedy
śpisz, przemieniasz się w inną osobę? Boże... czy zdajesz sobie
sprawę, co by było, gdyby twoje notatki dotyczące produkcji broni
biologicznej wpadły w ręce szaleńców? - Nagle urwał. - Faith, o co ci
chodziło, kiedy wczoraj twierdziłaś, że jesteś uwolniona?
Wiedziała, że nie powinna mu nic mówić, ale bardzo
potrzebowała jego pomocy. Musi ją powstrzymać, nie pozwolić jej
dokończyć pracy nad skomplikowanym wzorem koniecznym do
produkcji wirusa. Bała się, że pozostawiona sama sobie znów się
obudzi w środku nocy i z zapałem przystąpi do pracy.
- Kiedyś... - Wzięła głęboki oddech. - Kiedyś spytałam cię, czy
słyszałeś o genetycznie zmodyfikowanych dzieciach, które przyszły
na świat pod koniec lat sześćdziesiątych i na początku
siedemdziesiątych. Pamiętasz?
- Owszem. - Pokręcił głową, jakby nie mógł zrozumieć,
dlaczego nagle zmieniła temat.
- Odpowiedziałeś, że nawet jeśli takie eksperymenty miały
miejsce, to mało prawdopodobne, aby w tamtym czasie mogły
zakończyć się powodzeniem.
- Pamiętam - odrzekł cicho.
- Myliłeś się. Naukowcy nie tylko prowadzili doświadczenia
genetyczne, ale i odnieśli wielki sukces. Genetycznie zmodyfikowane
dzieci naprawdę się urodziły. - Serce podeszło jej do gardła. - Jestem
jednym z nich.
179
Anula
ous
l
a
and
c
s
Szybko, bojąc się, że zabraknie jej odwagi, zaczęła wszystko z
siebie wyrzucać, całą tę niesamowitą historię, którą usłyszała od
Jake'a. Opowiadała o eksperymentach, o hipnozie, o
zaprogramowaniu, o siostrze i braciach, których nie pamiętała i którzy
dopiero teraz po latach ożywają w jej pamięci.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]