[ Pobierz całość w formacie PDF ]
³ek. Straty w ludziach i sprzêcie by³y zastraszaj¹ce. Willard roz-
wa¿y³ wszystkie aspekty sytuacji, a gdy znalaz³ rozwi¹zanie, naro-
dzi³ siê Szalony Cromwell.
Zmodyfikowa³ swój samolot. Przy wspó³pracy mechaników
i w³asnej za³ogi wzmocni³ zastrza³y, kable i k¹t nastawienia skrzy-
de³ wzglêdem kad³uba maszyny, podrasowa³ silniki dla uzyskania
wiêkszej mocy i krad³ p³yty kuchenne, sk¹d tylko móg³, by opan-
cerzyæ stanowiska za³ogi. Nastêpnie zamontowa³ dzia³ko bezodrzu-
towe o d³ugiej lufie kalibru 37 mm w stanowisku strzelca dziobo-
wego, podwoi³ liczbê karabinów maszynowych na pok³adzie
i wyruszy³ na ³owy.
Nikt dot¹d nie atakowa³ ³odzi podwodnej z lotu nurkowego sa-
molotem maj¹cym z³¹ s³awê z powodu swej ociê¿a³oSci i boleSnie
d³ugiego czasu reakcji. Ten szerokoskrzyd³y ptak by³ jednak zupe³-
nie inny. Gdy Cromwell rozpocz¹³ pikowanie na cel, strzelec dzio-
bowy pompowa³ w kierunku U-Boota pociski z dzia³ka, wspierany
przez trzy karabiny maszynowe. Cromwell chcia³ zrzuciæ bomby
dok³adnie na kiosk ³odzi, a ¿eby tego dokonaæ, musia³ zejSæ niemal
pionowym lotem Slizgowym a¿ nad sam pok³ad, aby bomby po za-
toczeniu prawid³owego ³uku balistycznego eksplodowa³y w celu.
Zatopi³ dwa U-Booty, wiele zmusi³ do odwrotu, ratowa³ statki
i ludzi, i zosta³ znowu uziemiony, ponownie bez udzia³u nieprzy-
jaciela. W czasie zwyk³ego dla siebie zuchwa³ego ataku na wynu-
rzon¹ niemieck¹ ³Ã³dx podwodn¹, ze strzelcem dziobowym pruj¹-
cym do obs³ugi karabinów maszynowych wroga, zrzuci³ bomby za
wczeSnie. Jedna z nich odbi³a siê od pok³adu i uderzy³a w ogon
wodnop³atowca Cromwella. Dziêki ³asce anio³Ã³w, którzy opiekuj¹
siê takimi wariatami, zapalnik nie zadzia³a³, ale ciê¿ka bomba znisz-
czy³a linki kieruj¹ce sterem ogonowym. Ledwie Cromwell i jego
za³oga zd¹¿yli przelecieæ nad U-Bootem, gdy pierwsza z bomb wy-
buch³a w celu. Podmuch eksplozji uderzy³ w samolot niczym ol-
brzymia d³oñ odganiaj¹ca komara. Rozbili siê na powierzchni wody,
gubi¹c coraz wiêcej kawa³ków maszyny, z ka¿dym wygiêciem
struktury absorbuj¹c wstrz¹sy uderzenia.
Kiedy by³o ju¿ po wszystkim, okrêt podwodny ton¹³ otoczony
k³êbami dymu, pary i plam¹ oleju, a Cromwell wraz z za³og¹, po-
ubierani w kamizelki ratunkowe, wgramolili siê na od³am kad³uba
unosz¹cy siê na powierzchni niczym lekko przeciekaj¹ca szalupa.
Przyby³y na pomoc brytyjski niszczyciel wy³owi³ ich z morza.
37
Cromwell ponownie trafi³ do szpitala, tym razem ze z³ama-
nym ramieniem, lekkimi poparzeniami i wieloma ranami na ca-
³ym ciele, po których blizny d³ugo potem pokazywa³ zdumionym
przyjacio³om. W nastêpnych latach poszerzy³ zakres swych wybit-
nych umiejêtnoSci, staj¹c siê tak¿e specem od broni i materia³Ã³w
wybuchowych. Poniewa¿ zyska³ u zwierzchników opiniê cz³owie-
ka nie do zdarcia, wysy³ano go do najbardziej niebezpiecznych
miejsc, gdzie w³adza brytyjska traci³a popularnoSæ i stawa³a siê
zagro¿ona. Mia³ nadzwyczajn¹ pamiêæ i uczenie siê obcych jêzy-
ków przychodzi³o mu z ³atwoSci¹, wiêc wkrótce w ciemnych alej-
kach i cichych uliczkach czu³ siê tak samo dobrze, jak w kokpicie
samolotu.
Teraz, maj¹c lata wojaczki dawno poza sob¹, Cromwell by³
korpulentnym mê¿czyzn¹ sporej postury, z sumiastymi w¹sami.
Przypomina³ wygl¹dem typowego wyspiarza z epoki kolonialnej.
By³y to jednak tylko pozory, bo pod warstw¹ t³uszczu kry³y siê
masywne musku³y, szybkoSæ i zwinnoSæ, co czyni³o go szczegól-
nie niebezpiecznym, nawet jeSli za jedyn¹ broñ mia³ swe potê¿ne
rêce. Spêdzi³ dwa lata w Turcji, gdzie trenowa³ z zawodowymi za-
paSnikami i uczy³ siê sztuki walki szanowanej i cenionej od poko-
leñ. Wyszkolono go bardzo dobrze, hartuj¹c jego rêce i spor¹ po-
wierzchniê cia³a w szczypi¹cej solance, by sta³y siê odporne
i twarde jak deski.
Tego cz³owieka Indy uczyni³ swoj¹ praw¹ rêk¹ , gdy¿ potra-
fi³ on pe³niæ zarówno rolê mechanika, jak i eksperta od broni, pilo-
ta lub menela na ulicach niemal ka¿dego miasta na ziemi. Crom-
well by³ zabójczy w walce wrêcz, a przy tym za pan brat z nauk¹,
w³ada³ tuzinem jêzyków i nigdy niczego nie zapomina³. Ludziom,
którzy s¹dzili, ¿e dobrze znaj¹ Indianê Jonesa, nie mieSci³a siê
w g³owie ta przyjaxñ z zapijaczonym, nieprzewidywalnym Crom-
wellem. Ale Indy dokona³ bardzo dobrego wyboru. Cromwell wart
by³ dwunastu ludzi.
Uziemionego teraz na odludnej farmie, otoczonej ze wszyst-
kich stron szerokimi polami, Cromwella przepe³nia³a whisky i nie-
cierpliwoSæ. Kolejnym bekniêciem wywo³a³ u reszty ludzi w po-
koju dreszcz obrzydzenia.
Kiedy, do pioruna, ten Indy ma zamiar wróciæ?! zagrzmia³.
Wszyscy wiedzieli, ¿e to retoryczne pytanie. Indy mia³ wróciæ z Chi-
cago po za³atwieniu wszystkich spraw, a nalega³ na odbycie wy-
prawy samotnie. Ca³a ta tajemniczoSæ spêdza³a im sen z powiek.
38
[ Pobierz całość w formacie PDF ]