[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Gdzie jest miecz twoich przodków, Królu Elryku?  zapytał Dyvim Slorm.
Albinos nie odpowiedział. Podziękował tylko krewniakowi za pożyczenie
smoka-przewodnika. Wszyscy ponownie wspięli się na siodła skrzydlatych wierz-
chowców i polecieli w stronę Karlaak, by oznajmić nowiny.
Zarozinia ujrzała swego małżonka lecącego na pierwszym ze smoków i wie-
działa, że Karlaak i .Zachodnie Krainy są uratowane, Krainy Wschodu zaś zostały
pomszczone. Elryk trzymał się dumnie, lecz gdy podszedł, by powitać ją u bram
miasta, dziewczyna ujrzała na jego twarzy nieopisaną powagę. Wiedziała, że po-
wrócił doń wcześniejszy smutek, o którym myślał, że należy już do przeszłości.
Zarozinia podbiegła do albinosa, ten zaś objął ją mocno, lecz nie powiedział ni
słowa.
Elryk pożegnał się z Dyvimem Slormem i jego Imrryrianami, po czym, mając
za sobą w pewnej odległości Moongluma i wysłannika, wszedł do miasta, a potem
do własnego domu, nie słuchając podziękowań, którymi zasypywali go mieszkań-
cy Karlaak.
 Co się stało, panie mój?  spytała Zarozinia, gdy albinos z westchnieniem
rzucił się na wielkie łóżko.  Czy rozmowa mogłaby coś na to poradzić?
 Zmęczyły mnie już miecze i magia, Zarozinio, to wszystko. Ale w końcu
raz na zawsze pozbyłem się tego piekielnego ostrza, a myślałem już, że moim
przeznaczeniem jest dzwigać go do końca życia.
 Masz na myśli Zwiastuna Burzy?
 A cóż innego?
Zarozinia nic na to nie rzekła. Nie opowiedziała Elrykowi o mieczu, który,
najwyrazniej powodowany własną wolą, wpadł z krzykiem do Karlaak i podążył
w stronę zbrojowni, by tam zawisnąć na swym dawnym miejscu w ciemnościach.
Albinos zamknął oczy i westchnął głęboko.
 Zpij dobrze, panie mój  powiedziała dziewczyna cicho. Z oczyma pełny-
mi Å‚ez i smutkiem na twarzy poÅ‚ożyÅ‚a siÄ™ obok Melnibonéanina.
Nie obudziła się już więcej.
EPILOG
Na ratunek Tanelorn. . .
W którym dowiadujemy się o dalszych przygodach Czerwonego Aucznika
Rackhira, a także o dziejach innych bohaterów i miejsc, z którymi Elryk dotych-
czas spotykał się i które odwiedzał jedynie (jak sam mniemał) w swoich snach. . .
Rozdział 1
Daleko za połyskliwie zielonym, wysokim i złowrogim Lasem Troos, tak da-
leko na północy, że ani w Bakshaan, ani w Elwher, ani w żadnym innym z miast
Młodych Królestw nic na ten temat nie wiedziano, tuż przy wiecznie przesuwa-
jących się granicach Pustyni Westchnień leżało Tanelorn, samotne, przedwieczne
miasto, ukochane przez tych, którym dawało schronienie.
Charakterystyczną cechą Tanelorn było to, że przygarniało ono i hołubiło
obieżyświatów. Do jego cichych uliczek i niskich domów przybywali zabiedzeni,
zdziczali, spodleni i umęczeni wędrowcy, i tu znajdowali ukojenie.
Większość znękanych tułaczy mieszkających w spokojnym Tanelorn wypo-
wiedziała posłuszeństwo Władcom Chaosu, którzy, jako Bogowie, bardziej niż
trochę interesowali się sprawami ludzi. Zdarzyło się więc, że ci właśnie Władcy
poczuli się urażeni istnieniem niezwykłego miasta i. nie po raz pierwszy, posta-
nowili przedsięwziąć coś na jego szkodę.
Polecili Narjhanowi, jednemu spośród swego grona (gdyż pozostali w owym
czasie mieli inne zajęcia), by wyruszył do Nadsokor, Miasta %7łebraków, którego
mieszkańcy od dawna żywili urazę do Tanelorczyków i stworzył wielką armię,
zdolną zaatakować bezbronne Tanelorn i je zniszczyć, zabijając zamieszkujących
je ludzi. Narjhan uczynił to, uzbroił swe wojsko, złożywszy wpierw obszarpanym
wojownikom najprzeróżniejsze obietnice.
Niczym gwałtowny przypływ czereda żebraków ruszyła na Tanelorn, by spu-
stoszyć miasto i wymordować jego mieszkańców. Olbrzymie morze okrytych
łachmanami mężczyzn i kobiet, ślepych, okaleczonych i o kulach, powoli, zło-
wrogo i nieubłaganie posuwało się na północ w stronę Pustyni Westchnień.
W Tanelorn mieszkał Czerwony Aucznik, Rackhir, pochodzący ze Wschod-
nich Krain leżących poza Pustynią Westchnień, poza Płaczącym Pustkowiem.
Rackhir był niegdyś Kapłanem-Wojownikiem, sługą Władców Chaosu, ale po-
rzucił dawne życie, by oddać się spokojniejszym zajęciom: złodziejstwu i nauce.
Rackhir miał ostre rysy, wyraznie zaznaczone kości czaszki, wydatny, orli nos,
109
głęboko osadzone oczy, wąskie wargi i rzadką brodę. Nosił czerwoną czapeczkę
ozdobioną piórem jastrzębia, czerwony kubrak, dopasowany i ściągnięty w pasie,
czerwone bryczesy i takież buty. Wyglądało to, jak gdyby cała krew wypłynęła
z jego żył, by zabarwić ubranie, a pozbawione życiodajnego płynu ciało wojow-
nika wyschło na wiór. Mężczyzna czuł się jednak szczęśliwy w Tanelorn, gdyż
miejsce to czyniło wszystkich ludzi jego pokroju szczęśliwymi. Rackhir chętnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • loko1482.xlx.pl