[ Pobierz całość w formacie PDF ]
drugie pewnie już sama zauważyłaś.
Uśmiechnęła się.
- Tak, to było oczywiste od samego początku.
- A co do nazwiska, to według aktu urodzenia jestem Henrik Giacomo Sokolov.
- %7łartujesz. Jesteś... Niemcem?
- W połowie Czechem, po matce. Jej mąż nazywał się Sokolov. Nigdy nie używałem tego
nazwiska, bo nie jestem spokrewniony z tym rogaczem, który nie chciał mnie wpuścić do
swojego domu.
- Mąż twojej matki cię nie uznał?
Jack wzruszył ramionami.
- A dlaczego miał uznać? Byłem dowodem niewierności jego żony. Odesłał ją, zhańbioną,
do jej rodziny. Umarła kilka lat pózniej. Właściwie jej nie znałem.
- To straszne! - Lara pochyliła się do niego. Biedny Jack. - I co działo się z tobą dalej?
- Zostałem odesłany do... miejsca, w którym pracował mój ojciec. Wychowała mnie stara
niania. - Jack wjechał na Manhattan Bridge. - W sumie nie było tak zle. Niania Helga
okazała się dobrą kobietą, i widywałem ojca, kiedy tylko się dało. Nauczył mnie
włoskiego. Ze wszystkimi innymi rozmawiałem po czesku.
- Twój ojciec jest Włochem?
- Był. Zmarł, kiedy miałem siedem lat.
- O rety, Jack. - Lara dotknęła jego ramienia. - Tak mi przykro.
- Niepotrzebnie. Ojciec miał siedemdziesiąt trzy lata, kiedy umarł. Prowadził bogate życie.
Bardzo bogate.
- Co się z tobą stało potem?
- Zostałem odesłany do Wenecji i zamieszkałem z wujem i kilkorgiem kuzynów. - Uścisnął
jej dłoń. - Zakochałem się w tym mieście. Bardzo chciałbym ci je pokazać.
- Hm, może się uda. Byłoby miło. - Lara zdała sobie sprawę, że on wciąż nie przyznał się
do żadnego nazwiska. A jego historia wydawała jej się dziwnie znajoma. - Twój ojciec był
Włochem, ale pracował w Czechach, gdzie poznał twoją matkę?
- Mieszkał w wielu miejscach, ale zawsze palił za sobą mosty. - Jack zbliżał się już do jej
ulicy w Brooklynie. - Możemy się spotkać jutro wieczorem? Popracowalibyśmy jeszcze
nad tą sprawą.
- Mówisz o porwaniu? - Tak zaintrygowała ją historia Jacka, że niemal zapomniała o
Apollu.
- To może za piętnaście dziewiąta? - Skręcił w jej ulicę. - U ciebie?
- Okej. - Zebrała swoje rzeczy. - Dziękuję, że mi pomagasz.
- Laro. - Zatrzymał samochód przed jej domem. - Chcę powstrzymać Apolla. Modlę się,
żeby te dziewczyny jeszcze żyły. Ale przede wszystkim zrobię wszystko, żebyś ty była
bezpieczna.
- Nic mi się nie stanie. - Rozpięła pas. Dotknął jej policzka. Serce jej zatrzepotało.
- Chcę cię pocałować - powiedział cicho. - Mogę?
- Tak. Boże, tak. - Musnęła palcami jego wydatną kość policzkową, zagłębienie policzka,
ciemny zarost na jego brodzie.
Pochylił się do przodu i przycisnął usta do ust Lary. Jego wargi poruszały się powoli,
słodko pieszcząc jej wargi, aż poczuła bolesne pragnienie, by się przed nim otworzyć.
Objęła dłonią kark Jacka i wsunęła palce w jego miękkie, ciemne włosy. Był taki cudowny,
taki kuszący.
72
Przerwał pocałunek i wrócił na swój fotel.
- Dobranoc, Laro.
Co za drań. Musiał wiedzieć, że zostawia ją rozpaloną i niespokojną. Czerwony blask w
jego oczach powiedział Larze, że Jack jest równie podniecony jak ona.
- Dobranoc, Jack.
Wysiadła z samochodu i wbiegła po schodach na piętro, do swojego mieszkania.
- I jak poszło? - LaToya stała oparta o drzwi swojej sypialni, w piżamie. Lara włączyła
komputer na biurku.
- Poszło świetnie. Mamy opis sprawcy. Wysoki blondyn, posługuje się imieniem Apollo.
- Super. - LaToya ziewnęła. - A Jack był grzeczny?
- Tak. - Lara połączyła się z Internetem i wpisała w Google Giacomo Casanovę. -
Wyglądasz na zmęczoną. Idz do łóżka. Jutro wprowadzę cię w szczegóły.
- Okej. Dobranoc. - LaToya zamknęła drzwi sypialni. Kiedy Jack opowiadał jej o swoim
dzieciństwie, pewne fakty nie dawały Larze spokoju i potrzebowała sporo czasu, by
dotarło do niej dlaczego. Ojciec Jacka prowadził tak niemoralne życie, że stary ksiądz,
który uczył Jacka, martwił się, że chłopak pójdzie w ślady ojca. Ten człowiek był
uwodzicielem i często zmieniał miejsce zamieszkania. Pod koniec życia pracował w
Czechach, gdzie uwiódł matkę Jacka. Umarł tam w wieku siedemdziesięciu trzech lat.
Gdy przejrzała biografię Casanovy, płuca jej się ścisnęły. Serce zabiło jak szalone. Giacomo
Casanova. Słynny uwodziciel. Zmuszany do częstych przenosin przez kolejne skandale.
Jego ostatnią pracą było stanowisko bibliotekarza na zamku w Duchcovie w Czechach,
gdzie zmarł w wieku siedemdziesięciu trzech lat. W roku 1798.
Wywrócił jej się żołądek. Przycisnęła dłoń do ust, gdy żółć podeszła jej do gardła.
Nie, to musiał być jakiś dziwny zbieg okoliczności. Ludzie nie żyli ponad dwieście lat.
Miała zbyt bujną wyobraznię. Ale czy wyobraziła sobie też nadludzką szybkość i słuch
Jacka? Jego zdolność do teleportacji i kontroli umysłu?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]