[ Pobierz całość w formacie PDF ]
puls.
- Kochanie, odezwij się - szepnął zrozpaczony. - Słyszysz mnie?
Ulżyło mu, gdy Laura jęknęła. Chwała Bogu, odzyskuje przytomność.
Brzydził się przemocą, ale miał ochotę zrobić z Colina miazgę.
Ostrożnie wziął Laurę na ręce, zaniósł do pokoju i położył na kanapie.
Przez otwarte drzwi frontowe dochodziło świeże powietrze.
Zauważył, że Laura ma zadrapany policzek i podbite oko. Nie.
Pona & polgara
ous
l
anda
sc
potrafił się już powstrzymywać i na Colina spadł grad bolesnych ciosów.
- Przeklęty sadysto!
Colin bronił się i bił na oślep, ale Evan prawie nie czuł uderzeń.
Brutal był grozny dla kobiet, lecz nie dla niego.
Po chwili Laura oprzytomniała i zobaczyła, że Colin atakuje Evana.
Wstała chwiejnie, myśląc wyłącznie o jednym - musi ratować
ukochanego.
- Evan, już idę.
Evan na moment odwrócił głowę.
- Dzwoń po policję.
Colin skorzystał z okazji i uderzył go mocniej.
- Potworze! - zawołała Laura.
Złapała, co było pod ręką i walnęła na oślep.
- To go załatwi! - powiedziała zadowolona, osuwając się na podłogę.
Po kilkunastu minutach zjawił się policjanta tuż po nim pani
Crompton.
- To ona odradziła mi wyjazd - szepnął Evan do Laury.
Pat Barratt założył kajdanki purpurowemu z wściekłości Colinowi.
- Jestem szanowanym chirurgiem, dżentelmenem. Mnie zakuwać w
kajdanki! To skandal! Panie władzo, robi pan duży błąd. Wszyscy
pożałujecie. Kellerman na mnie napadł. Wniosę sprawę...
- Ja cię uprzedzę - radośnie obiecała Laura.
- Ani mi się waż!
- Pat, dziękuję, że tak szybko przyjechałeś - powiedział Evan. -
Zabierz tego drania i..;
- Spokojnie, wiem, jak z takimi postępować.
- Nie myślcie, że skończyliście ze mną - krzyknął Colin. - Ja tu
jestem ofiarą. Popamiętacie mnie!
- Nie radzę grozić - spokojnie powiedział policjant. - Napad, pobicie,
uśpienie, próba uprowadzenia. Bardzo poważne zarzuty. Gdy pani się
uspokoi, proszę przyjść złożyć zeznanie.
- Przyjdziemy oboje. Jeszcze raz dziękuję. Pat Barratt wyprowadził
Colina.
Pani Crompton przyniosła gorącą herbatę.
- Mało nie dostałam ataku serca. Lauro, masz strasznego męża, ale
Pona & polgara
ous
l
anda
sc
dobry Bóg czuwa nad tobą i ostrzegł mnie. Twój mąż kręcił się
wcześniej koło twojego domu. Wydał mi się podejrzany. Wczoraj
zauważyłam go na koncercie i widziałam, jak chyłkiem wyszedł. Coś
mnie tknęło, pomyślałam, że z tego będą kłopoty. Zaczęłam
podejrzewać, że on coś knuje. Gdy zobaczyłam dziś rano, jak zmierza w
tę stronę, pomyślałam, że to twój mąż. Skontaktowałam się z Evanem.
- Będę pani dozgonnie wdzięczny.
- Zawsze miałam dobrego nosa.
- Od dziś będziemy święcie wierzyć we wszystko, co pani mówi -
powiedziała Laura.
- Czy sądzicie, że naprawdę się go pozbyliśmy? - Starsza pani
wzdrygnęła się. - Jest niebezpieczny.
- To tchórz, który pastwi się nad słabszymi. Ale teraz Laura ma
mnie. - Evan popatrzył na nią rozkochanym wzrokiem. - Jesteś bardzo
dzielna. Wiesz o tym, prawda?
- Tak. Gdy ty jesteś przy mnie.
- Nie mogę przypisywać sobie wszystkich zasług. Niezle go
zdzieliłaś. No, nareszcie uwolniłaś się od sadysty. Pożegna się z karierą
zawodową, gdy ludzie dowiedzą się. jaki jest. Ten łotr ma jeszcze
czelność nazywać siebie dżentelmenem.
- Prawie mi go żal.
- Nie zasługuje na współczucie.
- Wiem. Ty jesteś moim bohaterem.
- Wolałbym być mężem.
- Niedługo będziesz. - Pani Crompton rozpromieniła się. - Czy
pozwolicie, żebym zajęła się przygotowaniami do wesela?
- Pozwalamy - powiedzieli jednocześnie.
Pona & polgara
ous
l
anda
sc
EPILOG
Półtora roku pózniej
Przez rok Laura i Evan czekali na przeprowadzenie rozwodu Laury,
ale nareszcie byli małżeństwem.
Od miesiąca przebywali w Wenecji i od rana do wieczora wędrowali
po tym jedynym w swoim rodzaju mieście.
Piękno architektury oczarowało ich. Starali się zachować w pamięci
marmurowe pałace, kościoły, domy, mosty. W skupieniu zwiedzali
muzea i podziwiali arcydzieła Tycjana, Tintoretta, Veronesego.
%7łałowali, że dni są za krótkie, czasu za mało, aby wszystko obejrzeć.
Ostatniego wieczoru przechadzali się po placu Zwiętego Marka,
słuchali wielojęzycznego gwaru turystów i szmeru wody.
- Nie zawiodłam się. Wenecja jest taka, jak w opisach - powiedziała
rozmarzona Laura.
- Mnie też nie rozczarowała.
- Słów mi brak... nigdy nie zdołam wyrazić tego, jaka jestem
szczęśliwa dzięki tobie, mój mężu.
- Całe życie przed nami, więc może zdołasz mi w końcu powiedzieć.
- Evan objął ją i przytulił. - Ukochana żono, jutro wracamy do domu.
- Dom. Cudowne słowo. W Wenecji jest jak w bajce, ale tęsknię za
Australią. Tutaj jest jednak trochę ciasno, a tam są niezmierzone
przestrzenie. Tęsknię też za naszymi przyjaciółmi. Zamieszkamy w
Koomera Crossing na stałe? Twoja książka jest bardzo dobra, więc może
zostaniesz pisarzem?
- Myślałem o tym.
- A ja spróbuję komponować. Tyle wokół nas muzyki, głowę mam
pełną dzwięków. Chciałabym choć część przenieść na papier.
- Ten utwór, który skomponowałaś po śmierci ojca, jest bardzo
dobry. Mama włączyła go do swojego repertuaru. Cieszę się, że
znalazłyście wspólny język.
Pona & polgara
ous
l
anda
sc
- Twoja mama to wspaniała kobieta. I wspaniała artystka. Byłam
wzruszona do łez, gdy grała podczas naszego ślubu. To był
najwspanialszy dzień w moim życiu.
- I w moim. Nareszcie jesteśmy razem. My dwoje. W zasadzie tyle
wystarcza mi do szczęścia, ale mam nadzieję, że kiedyś będzie nas
więcej...
- Może już niedługo.
- Co to znaczy?
- Powiem ci w domu, bo wtedy będę miała pewność.
Pona & polgara
ous
l
anda
sc
[ Pobierz całość w formacie PDF ]