[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Nic.
Opuściłem dłoń. Być może była to kwestia pewności siebie. Wiary. Urodziłem się czarodziejem,
nieprawdaż? Sam Tuatha tak powiedział. Jestem jego wnukiem. Jego następcą.
Znów dotknąłem pierwszego znaku.
I znów nic nie poczułem.
Przemów do mnie! Rozkazuję ci! Nadal nic. Uderzyłem pięścią w ścianę. Przemów do mnie! To mój
rozkaz!
Po schodach doszło mnie echo kolejnego zbolałego jęku. Poczułem ucisk w żołądku.
Wziąłem powolny nierówny wdech. Jeżeli nie dla mnie, to dla niej! Ona umrze, jeżeli nie znajdę
sposobu, żeby rozgryzć twój sekret. Po policzku spłynęła mi łza. Proszę. Dla niej. Dla Elen. Dla...
mojej matki.
Pod palcem poczułem dziwne mrowienie. Coś mi zaświtało, ogarnęło mnie swoiste przeczucie.
Przycisnąłem palec do znaku i skoncentrowałem się bardziej. Pomyślałem o leżącej na podłodze ze
splecionych gałęzi Elen. Pomyślałem o jej miłości do mnie. Drewno zaczęło się rozgrzewać pod
moimi palcami. Pomóż jej, proszę. Ona tyle mi dała.
Nagle wszystko zrozumiałem. Pierwszy znak runiczny przekazał swoje znaczenie bezpośrednio do
mojego umysłu głębokim dzwięcznym głosem, którego nigdy wcześniej nie słyszałem, ale który
jakimś sposobem zawsze znałem. Te słowa trzeba przeczytać z miłością albo nie czytać ich wcale.
Potem przyszła reszta. Wartki strumień słów, rzeka, która mnie obmyła i której nurt mnie porwał.
Siedem Magicznych Pieśni, Jedna melodia i wiele, Niech zawiodą cię do Zaświata, Choćbyś
nadziei miał niewiele...
Podekscytowany czytałem teraz runy po kolei, wchodząc coraz wyżej stopień po stopniu. Często
przystawałem, żeby powtórzyć w myślach słowa, zanim ruszyłem dalej.
Kiedy w końcu doszedłem na górę, pierwsze promienie słońca sączyły się na schody i mieniły się na
runach. Przez noc Siedem Pieśni wyryło się na ścianach mojego umysłu tak, jak kiedyś wyryto je na
ścianach Arbassy.
XI
JEDNA MELODIA I WIELE
Wspiąłem się na ostatni drewniany schodek i przeszedłem pod zasłoną z liści. Moja matka leżała
nadal na podłodze, choć już nie na noszach. Kiedy usłyszała, że wchodzę, poruszyła się pod lekkim,
uplecionym z nici ciem srebrzystym nakryciem i z wysiłkiem spróbowała unieść głowę. Rhia
siedziała ze skrzyżowanymi nogami i zatroskaną miną obok niej. Bambulo, oparty o przeciwległą
ścianę, spojrzał na mnie ponuro.
- Przeczytałem słowa - oznajmiłem bez dumy. - Teraz muszę wprowadzić je w czyn.
- Możesz nam coś powiedzieć? - wyszeptała Elen. Przez okna sączyło się różowe światło poranka,
muskając bladą skórę jej policzków. - Jaki jest początek?
Ukląkłem u jej boku z posępną miną. Przyjrzałem się jej twarzy, tak zbolałej, a zarazem tak pełnej
miłości. I wyrecytowałem:
Siedem Magicznych Pieśni,
Jedna melodia i wiele,
Niech zawiodą cię do Zaświata,
Choćbyś nadziei miał niewiele.
- Choćbyś nadziei miał niewiele - powtórzył Bambulo, wpatrując się bezmyślnie w swój kapelusz. -
Prawda jak sto pięćdziesiąt.
Spiorunowałem go wzrokiem, a Rhia sięgnęła po małą poduszkę o zapachu sosny.
- Co to znaczy: jedna melodia i wiele?
- Nie jestem pewien. - Patrzyłem, jak Rhia wsuwa poduszkę pod głowę mojej matki. -
Ale potem jest fragment o tym, jak każda z Siedmiu Pieśni jest częścią czegoś, co zwie się wielką i
wspaniałą Pieśnią Gwiazd, więc może ma to jakiś związek.
- Ma, mój synu. - Elen przyglądała mi się przez chwilę. - Co jeszcze mówiły te słowa.
- Wiele rzeczy. - Westchnąłem. - Większości nie rozumiałem. Było coś o nasionach, kręgach i
ukrytych zródłach magii. I było coś o tym, że jedyną różnicą między białą a czarną magią jest zamiar
tego, kto nią włada. - Wziąłem Elen za rękę. - Potem dotarłem do samych Siedmiu Pieśni. Zaczynają
się od ostrzeżenia.
Przeniknij prawdę każdej Pieśni,
Nim podejmiesz dalszy wątek.
Gdyż prawda, choć jest jak drzewo stara,
Też gdzieś ma swój początek.
Urwałem, kiedy przypomniałem sobie, że nawet potężna Arbassa, w której ramionach teraz
siedzieliśmy, zaczęła swój żywot od nasiona. Jednak była to mizerna otucha w świetle następującego
fragmentu:
Roztrząsaj Pieśni po kolei;
Części w całość spiętrzaj.
Lecz pośpiechu się wystrzegaj,
Drąż aż do duszy wnętrza.
- Drąż aż do duszy wnętrza - powtórzyła Rhia. - Jak myślisz, o co tu może chodzić?
Dotknąłem splecionych gałęzi na podłodze.
- Nie mam pojęcia. Najmniejszego.
Moja matka ścisnęła słabo moją dłoń.
- Opowiedz nam treść samych Pieśni.
Nadal zastanawiając się nad pytaniem Rhii, wyrecytowałem: Pierwsza będzie lekcja Przemiany,
Drzewołak udzieli pomocy.
Moc Wiązania jest następna,
Jezioro Twarzy po nocy.
Chronienie trzecią lekcją będzie,
Krasnoludy i ty, czyli młokos.
Sztuka Nazywania to część czwarta,
Sekret strzeżony w Slantos.
Moc Skakania piątą jest częścią,
Varigal to kraju opoka.
Eliminowanie, czyli część szósta,
W kryjówce śpiącego smoka.
Dar Widzenia jest ostatni,
Zaginionej Wyspy atut.
I wtedy będziesz mógł poszukać
Studni do samych Zaświatów.
Uważaj jednak! Do Studni nie zerkaj
Bez Pieśni zbioru całego,
Gdyż grozba wielka może czyhać,
Oko Balora niecnego.
W pokoju zapadła cisza. Nawet dzwoneczki Bambula nie drgnęły. W końcu powiedziałem ściszonym
głosem:
- Nie wiem, jak mogę zrobić wszystko to, czego wymagają Pieśni, i powrocie tu, zanim...
- Umrę. - Elen uniosła dłoń do mojego policzka. - Czy mogę cię jakoś przekonać, żebyś nie szedł,
mój synu? - Jej ręka opadła z powrotem na podłogę. - Przynajmniej wtedy bylibyśmy razem, kiedy
nadejdzie najgorsze.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]