[ Pobierz całość w formacie PDF ]
mgły dopatrzyłam się postaci zmarłej? Czy dziewczyna zjawa
naprawdę była jedynie urojeniem?
Dlaczego nieznajoma akurat mnie miała się ukazać i
dlaczego właśnie na grobie Wilhelma?
Przerzuciłam kilka kartek w książce, aż doszłam do
miejsca ze zdjęciami rzekomych duchów. Nie mogłam
zaprzeczyć, że zarysy bladych bądz fosforyzujących postaci
były bardzo podobne do tego, co mnie tak wystraszyło.
Przeważnie spowijał je zwiewny welon, rzadko można się
było dopatrzeć lekko wykrzywionej twarzy. Spróbowałam
sobie dokładnie przypomnieć. Czy widziałam twarz? Nie
byłam w stanie odpowiedzieć na to jednoznacznie. Mimo to
skąd byłam taka pewna, że zjawa to nieznana dziewczyna?
Czy przypadkiem nie było to wyłącznie myślenie życzeniowe?
A jednak to czułam, pomyślałam rozpaczliwie. Z całą
pewnością czułam i... ogarnęło mnie to samo zimno, które
dało mi się we znaki już wcześniej, przy zarośniętym
bluszczem grobie.
Nie chciałam więcej o tym rozmyślać, ponieważ nie
zamierzałam jeszcze raz przeżywać śmiertelnego strachu, jaki
poczułam na widok zjawy.
Odsunęłam więc myśl o niej jak najdalej i spróbowałam
przeczytać kilka zdań z książki. Może w nadziei znalezienia
dowodu na to, że te wszystkie duchy i zjawy były jedynie
produktami ludzkiej wyobrazni.
Moje nadzieje okazały się próżne. Autor był
zatwardziałym spirytualistą, który miał tylko jeden cel:
udowodnić na podstawie tej książki, że zmarli w każdej chwili
mogą pokazać się żywym jako duchy. Wprawdzie nie w
swojej naturalnej postaci, ale jako ciała astralne, ulotne jak
mgła i delikatne, w których mogą istnieć przez krótki czas
pomiędzy światem żywych i zmarłych. Potrzebne było jedynie
odpowiednie medium.
Zastanawiałam się, wciąż czując dreszcze na plecach, czy
mogłabym się okazać odpowiednim medium, kiedy zwróciłam
szczególną uwagę na jedno miejsce w książce.
W tym fragmencie chodziło o nieszczęśliwe dusze, które
nie mogły dostać się w zaświaty, ponieważ wyrządzona im
krzywda wciąż trzymała je po tej stronie. Może się więc
zdarzyć, że dojdzie do przemieszania się pól świadomości
osoby żyjącej i zmarłej. Tam, gdzie zmarli nie mogą oderwać
się od świata żywych, dochodzi do zjawisk spirytystycznych
jak pojawiania się duchów i widm. Zmarły wciąż nie jest
gotowy, żeby opuścić ten świat, ponieważ musi coś jeszcze
załatwić.
Upiłam łyk mleka.
Czy to możliwe, że nieznana dziewczyna była jedną z
takich nieszczęśliwych dusz, chciała zwrócić uwagę na
bezkarnie poczynione przestępstwo albo należało jej się
zadośćuczynienie za jakąś krzywdę? Czy to możliwe, że ta
dusza chciała przeze mnie uzyskać wybawienie i to dlatego
przytrafiały mi się te wszystkie dziwne rzeczy?
Co za przerażająca myśl! Zatrzasnęłam książkę.
- To wszystko to zwyczajna bujda na resorach -
powiedziałam na głos. - Tylko zarabiają na zabobonach! W
rzeczywistości nic takiego nie istnieje.
Rozdział 9
Pusty grób
Następnego ranka obudziłam się kompletnie rozbita. Na
samą myśl, że muszę iść do szkoły, poczułam ucisk w
brzuchu. Bolała mnie każda kosteczka i mięśnie, jakbym całą
noc spędziła w izbie tortur w towarzystwie średniowiecznego
kata. Była to myśl, która idealnie pasowała do moich
szalonych snów. Męczyło mnie, że ktoś z zaświatów chce
prawdopodobnie nawiązać ze mną kontakt.
Kiedy mama zajrzała do pokoju, żeby mnie obudzić,
naciągnęłam kołdrę na głowę i zanurzyłam się pod miękkim
puchem.
- Co się dzieje, dziecko? - spytała zatroskana mama. - yle
się czujesz? Nie zajrzałaś do nas wczoraj wieczorem, jabłka
też nie zjadłaś!
Wystawiłam głowę zza pościelowej barykady i
powiedziałam zbolałym głosem:
- Już wczoraj nie czułam się dobrze. Chyba będę miała
grypę.
- Przy takiej pięknej pogodzie? Byłoby szkoda. Zrobić ci
herbatkę na przeziębienie?
Z wdzięcznością pokiwałam głową.
- Mogę dziś zostać w domu?
Mama obiecała zadzwonić do szkoły i usprawiedliwić
moją nieobecność.
Po wypiciu herbaty zapadłam w płytką drzemkę.
Około wpół do dziesiątej obudziła mnie komórka, na którą
przyszedł SMS. Była to wiadomość od Leny.
Co ci jest? Mam wpaść cię odwiedzić? Buziaki, Lena
To był znakomity pomysł, dlatego natychmiast jej
odpisałam:
Lekka grypa, ale nie tak zle. Przynieś mielone mięso, to
ugotujemy spaghetti!
Conny
Lena przystała na propozycję.
Czułam się teraz już trochę lepiej. Włączyłam telewizor i
zaczęłam przeskakiwać programy z przedpołudniowymi talk -
showami. Ukradkiem zerkałam na książki o duchach, nie
odważyłam się jednak po tym, co wczoraj przeczytałam,
sięgnąć po którąś z nich.
Próbowałyśmy właśnie z Leną sos boloński, gdy z mojej
komórki dobiegła melodia Dla Elizy.
- Słucham? - odebrałam. To był Robert.
- Chciałem spytać, czy przyjdziesz dziś do klubu
jachtowego.
Lena spojrzała na mnie z ciekawością. Zasłoniłam dłonią
telefon i szepnęłam: Robert!". Następnie pokręciłam głową i
odpowiedziałam mu:
- Niestety, jestem chora. Dziś nic z tego nie będzie, ale
Lena na pewno przyjdzie.
Uśmiechnęłam się do przyjaciółki, ta jednak popukała się
w czoło.
Robert nie odpuszczał.
- Nie masz też ochoty na odrobinę badań
genealogicznych? Znalazłem coś interesującego, co chętnie
bym ci pokazał.
- Niestety. Będzie lepiej, jeśli zostanę jeden dzień w
łóżku. Wtedy szybciej wrócę do formy.
- W takim razie wszystkiego dobrego - powiedział. - Bez
ciebie to popołudnie będzie nudne.
Kiedy skończyłam rozmowę, natychmiast zażądałam od
Leny wyjaśnień.
- Co się z tobą dzieje? Nie idziesz dziś na żagle?
- Idę, ale to przecież Roberta nie interesuje. Jest
zakręcony na twoim punkcie.
Wcale nie byłam z tego szczególnie zadowolona.
- Tak bardzo rzuca się to w oczy? - spytałam ostrożnie,
ponieważ poczułam się lekko speszona.
Lena zachichotała.
- A czego się spodziewasz po przedwczorajszym,
romantycznym rejsie?! Każdy was widział na jego jachcie, jak
siedzieliście objęci!
O rany!
- Przecież każdy zauważył, że dobiera się do ciebie jak
kot do miseczki mleka!
- Aha i dlatego dałaś mu ostatnio numer mojej komórki! -
stwierdziłam. - To dobrze pasuje do twojej koncepcji
swatania! Zawsze chciałaś mnie połączyć z jakimś żeglarzem.
Tylko dlatego, żebyś nie musiała wypływać sama!
Lena popatrzyła z poczuciem winy, natychmiast jednak
spostrzegła, że żartowałam. I przyznała bez ogródek:
- Tak, dałam mu twój numer, ale nie bez powodu.
Powiedział, że pokłóciliście się i on chciał cię przeprosić. Nie
powinnam była tego zrobić?
- Już w porządku - pocieszyłam ją i wybuchnęłam
śmiechem. - Miałaś przecież dobre zamiary. Poza tym to
naprawdę fajnie, że obie mamy chłopaków, którzy potrafią
żeglować. Rejs po Bałtyku na pewno będzie odjazdowy!
Zastanawiałam się przez chwilę, czy powinnam jej
powiedzieć o wyznaniu miłości Roberta, postanowiłam jednak
zachować to dla siebie. Kto wie, czy rzeczywiście mówił
poważnie, ostatecznie prawie się nie znaliśmy. Poza tym
czasami miewał dziwne poczucie humoru.
Kiedy zjadłyśmy, Lena podała mi jeszcze, co mieliśmy
zadane, i się pożegnałyśmy.
- Pozdrowić Roberta od ciebie? - zaczepiła mnie jeszcze,
wskakując przed drzwiami na rower.
- Ależ oczywiście, zawsze! Z buziaczkiem! -
[ Pobierz całość w formacie PDF ]