[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Usiadła na stołku od pianina i zagrała jednym palcem śliczny temat adagia z Wanderer fantaisie. Udałem się do
kuchni, żeby wziąć fartuch, który owinąłem sobie wokół bioder. Potem wyszedłem na balkon. Niebo było jeszcze
dość jasne, lecz już niebawem na zewnątrz winna zapaść rozkoszna noc.
Dołączyła do mnie jakaś postać spowita w ręcznik kąpielowy.
Gdy przytuliła się do mnie, rozpoznałem Ginette.
Czy nie ma part nic przeciwko temu szepnęła żeby się ze mną troszeczkę pokochać?
Ależ skąd, wręcz przeciwnie. Pani jest wprost rozkoszna.
Rody był znakomity. Ale chciałabym bardzo móc was porównać. Ciekawość to grzech typowo kobiecy,
nieprawdaż?
Otoczyłem jej plecy ramieniem.
Ciekawość nie jest grzechem, moja droga Ginette. Ci, którzy tak mówią, hołdują ciemnocie; pozbawieni
ciekawości żylibyśmy chyba jeszcze w epoce kamiennej.
54
Jest pan naprawdę bardzo inteligentny, Gwenie.
Cóż znowu pani ćwierka, droga przyjaciółko?
Właśnie sama zadaję sobie pytanie, dlaczego ten chłopak, który posiada wszelkie dane po temu, by zrobić
błyskotliwą karierę, obrał sobie taki, hm, trochę nienormalny tryb życia"?
Uff, tego się właśnie bałem. Proszę zapytać o to Rosalie. Nie dlatego, aby miała obowiązek przemawiać w moim
imieniu, lecz z tej prostej przyczyny, że wszystko na ten temat już jej powiedziałem i nudzi mnie powtarzanie wciąż
tego samego.
Nie zechce mi pan dać nawet jakiegoś krótkiego wyjaśnienia? Choćby w dwóch zdaniach?
I owszem. Primo: nad wszystko inne przedkładam towarzystwo pań. Secundo: żywię upodobanie do przygód
miłosnych, uciech i tego, co nieprzewidziane.
A cóż dzieje się wówczas, gdy zdarzy się panu przywiązać do kogoś?
Wcale nie mam ochoty roztrząsać tego pytania. Ale mogę się pani zwierzyć z jednego: ostatnio zmagam się z
myślą, czy aby właśnie teraz nie zdarza mi się coś takiego.
Westchnęła.
Wracam, żeby dopić drinka. Wcale bym nie chciała, żeby Rosalie zaczęła sobie wyobrażać nie wiadomo co.
Zawróciła. Ruszyłem w ślad za nią. Rosalie włożyła prześliczny peniuar i znów zaczęła brzdąkać na pianinie. Koło
stolika Rody, otulony we włochaty ręcznik, obierał mandarynkę.
Przysiadłem się doń i począłem robić to samo.
Ginette zbliżyła się do swej przyjaciółki i ucałowała jej ramię poprzez jedwab.
Jest pani wprost cudowna, Rosalie szepnęła.
Pani też, moją droga, Czy sądzi pani, że gdyby jej tu nie było, moje dwa łobuziaki okazałyby się równie gorliwe w
swoich poczynaniach?
55
Nie wiem.
Czy nie bawiłby pani ich widok ćwiczących" ze sobą? Zdaje się, że byłby to interesujący spektakl.
Kto to pani podsunął?
Gwen. Lecz proszę wziąć pod uwagę, że może tylko tak się przechwalał.
Byłoby jednak o wiele bardziej zabawne, gdyby zechcieli poćwiczyć" ze mną.
Obydwaj naraz?
A co pani o tym sądzi?
W tej dziedzinie mam tylko trzy chybione doświadczenia. Lecz nasi młodzi ludzie bez wątpienia mają za sobą
stosowną edukację.
No więc... chce pani?
Naturalnie. I nawet bardzo jestem ciekawa takiego widoku.
Ach, pani też?
.Co wobec tego?
Nie, nic. A więc zapyta ich pani? Rosalie rzuciła jej kpiące spojrzenie.
Czyżby nieśmiałość?
Poniekąd tak...
Rosalie wstała i podeszła do nas.
Powiedzcie mi, młodzi ludzie, czy czujecie się teraz w stanie zająć się we dwójkę naszym gościem?
Razem? zapytaliśmy unisono.
Tak.
A czy ona jest w stanie poddać się naszym pieszczotom?
Wygląda na to, że tak. Rody zwrócił się do mnie:
I cóż z nią poczniemy?
Ja tam wiem, co. Nadzieję ją od tylca. W przeciwnym razie nawet palcem nie kiwnę.
Rosalie słabo protestowała.
Niech pan posłucha, Gwen...
59
Błagam panią, Rosalie. Obiecałem pani załatwić tę kwestię zgodnie z jej życzeniem, ale bez świadków. Jestem
gotów to zrobić choćby zaraz. Chce pani, abyśmy przeszli do sąsiedniego pokoju?
Spojrzała mi prosto w oczy, a potem odwróciła wzrok.
O nie powiedziała. " To nie byłoby zbyt eleganckie.
Zgoda, rezygnuję. Za nic w świecie nie chciałbym stracić w pani oczach.
Dziękuję, mój drogi. Zwróciłem się do Rody'ego.
Ona będzie ci ciągnąć, a tymczasem ja wezmę ją na charcicę", dobra?
Okay.
Siądziesz w tamtym fotelu po prawej. Zasiadł w nim. Podszedłem do Ginette.
Niedawno dała pani małego całuska temu łotrzykowi, którego ma Rody. A teraz da mu pani wielkiego całusa,
zgoda? Jednocześnie ja zajmę się pani sasanką. Dzięki temu dwoje pani dzwierzy zyska sobie godziwe zajęcie.
Nie odpowiedziała, lecz skierowała się w stronę Ro-dy'ego i uklękła przed nim. Miałem wrażenie, że jej oczy płoną
jakimś dzikim ogniem.
Rody odrzucił ręcznik, który przysłaniał mu podbrzusze. Jego lotos zwisał między udami, pulchny i ospały.
Ginette pochyliła się, wzięła koronę kwiatu pomiędzy wargi i zaczęła żuć ją w rozmarzeniu. W ciągu następnych
sekund w jej ustach musiało się coś wydarzyć, ponieważ rozwarła szerzej szczęki i odchyliła łagodnie głowę.
Ten właśnie moment wybrałem, aby wkroczyć do akcji. Uniosłem ręcznik kąpielowy okrywający jej pupę i
pogładziłem łagodnie krocze.
Niech się pani pochyli nieco ku przodowi, kochanie szepnąłem jej do ucha. Ale wpierw proszę roziunąć szerzej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]