[ Pobierz całość w formacie PDF ]

krewni i najbli\si w kościołach na pasterce. Ale i tu z dala od kraju, na obcej ziemi,
pragnęliśmy wraz z całym Kościołem śpiewać Chwała na wysokości Bogu, a na ziemi pokój
ludziom dobrej woli.
59
Ks. Stanisław polecił mi odprawić Pasterkę o północy. I tak wśród nocnej ciszy, kiedy obóz
pogrą\ony był we śnie, nasza gromadka w półmroku, po wieczerzy wigilijnej rozpoczęła
Pasterkę. Dziwna to była wieczerza, ale polska. Ks. Michał Woroniecki od swojej mamy z
Wilna otrzymał w paczce małą choinkę. Tu na pustyni nie ma drzew. Prawdziwa, oryginalna
choinka  nie byle rarytas! Ustawiona na zwykłym stole obozowym, nakrytym zwykłym
prześcieradłem, zapłonęła świeczkami. Biały opłatek wigilijny w tych okolicznościach miał
wielką wymowę. Wszyscy dzielili się \ycząc sobie wolności i powrotu do Ojczyzny,
błogosławieństwa Bo\ej Dzieciny.
Na wieczerzę wigilijną była kasza, placek z Polski i inne przysmaki. W czasie tej uczty do
baraku niespodziewanie wszedł naczelnik kolonii. Wszyscy wstali, oczekując nagany lub
kary. Popatrzył na zastawiony stół, na opłatek i mówi:  To u was święto ro\dzienstwo, Bo\e
Narodzenie? Czy macie wódkę?  Nie!"  odpowiedział ks. Stanisław  wigilię obchodzimy
bez alkoholu". U\ywanie alkoholu w obozie było surowo karane, nawet drugim wyrokiem.
Upewniwszy się, \e Polacy nie zakłócą spokoju, po\egnał obecnych i wyszedł z baraku.
Nie było mowy o szatach liturgicznych. Zwykłe, codzienne, więzienne ubranie, zastępowało
najpiękniej haftowane ornaty. Wino miałem przygotowane wcześniej z rodzynek, hostię i
komunikanty z opłatków, które mama ks. Stanisława Bohatkiewicza, przysłała swemu synowi
kapłanowi z Wilna.
Na terenie kopalni znajdowała się odlewnia \elaza. Przy obrabiarkach pracowali Polacy. Po
pracy w kopalni pod ziemią odwiedzałem Polaków pracujących na powierzchni. Jeden
dostarczył mi kawałek brązu; Mieczysław wytoczył mały kielich, Heniek Dziurbejko
misternie wykonał patenę.
Wspomniałem wcześniej, \e w szpitalu jednej z kolonii spotkałem Polkę, Stefanię Dziurbejko
z Grodna. Po kilku latach spotkałem właśnie tu jej syna Henryka. Płakał, gdy mu
opowiadałem o losie jego matki. (P. Stefania wróciła do Polski, a tak\e i Heniek. Jemu
zawdzięczam, \e dziś posiadam notatki napisane przeze mnie w D\ezkazganie. Wszystkie
przywiózł do Polski i doręczył mi w Lublinie. Zmarł w Zielonej Górze.)
Obecni kapłani i świeccy byli wzruszeni do głębi. Była to moja ostatnia Pasterka w Rosji,
wspaniała i niezapomniana. (Następną odprawiłem z niemniejszym wzruszeniem po powrocie
do Polski, w naszym wypełnionym po brzegi kościele klasztornym w Lubartowie w 1955 r.)
Bardzo miłym przyjacielem był o. Michał Woroniecki ze zgromadzenia księ\y Misjonarzy z
Wilna. Mniej z nim obcowałem, gdy\ pracował w innej kopalni, przewa\nie na nocnej
zmianie, a ja chodziłem do pracy na zmianę dzienną. Często widywałem się z ks. Bławatskim,
księdzem grecko-katolickim z Rawy Ruskiej; zapraszał nieraz na Mszę Zw., którą odprawiał
dla Ukraińców w języku starosłowiańskim we wschodnim obrządku katolickim. Nie zapomnę
młodego księdza, równie\ grecko-katolickiego obrządku, z Ukrainy Zakarpackiej, z
Mukaczewa. Bardzo zaprzyjaznił się ze mną. Otrzymywał listy od swojej \ony i rodziny.
(Księ\a greko-katolicy mają prawo \enić się.) Nazywał się Matejko. Miał \onę i dwanaścioro
dzieci. Po zakończeniu wojny księ\a greko-katolicy na Ukrainie Zakarpackiej stanęli wobec
trudnej dla nich decyzji: albo przejdziecie na prawosławie i będziecie nadal pracować jako
duchowni, albo pójdziecie do przymusowej pracy w obozie. Ks. Matejko wybrał to drugie
mimo licznej rodziny, która pozostała bez środków do \ycia.
Pewnego dnia przeczytał mi list od \ony. Pisała, \e po wywiezieniu mę\a do obozu,
wydalono ją z pracy nauczycielskiej. Małe dzieci
wołają jeść. Raz wieczorem, gdy zabrakło chleba, uklękła z dziećmi do modlitwy; modli się
gorąco o powrót i o zdrowie taty. Uło\yła dzieci do snu, a sama dalej się modli. Ktoś po cichu
zapukał do drzwi. Otworzyła; do mieszkania wchodzi parafianka z koszyczkiem w ręku.
Dowiedziała się, \e \ona i dzieci duszpasterza wywiezionego do obozu pozostają w skrajnej
nędzy. Podała przyniesiony chleb, trochę sera i mleka. Gdy parafianka wyszła, matka
obudziła dzieci i podała im chleb i mleko. A gdy zaspokoiła głód dzieci, uklękła ze
wszystkimi i dziękowała Bogu za cudowną pomoc, prosiła o powrót ojca do dzieci. Niestety,
60
nie wszyscy księ\a wykazali podobne męstwo; wielu przeszło na prawosławie i porzucili
wiarę katolicką.
W sąsiedniej kolonii 0,1 był ks. Stanisław Piątkowski, proboszcz z Pińska czy te\ jego
okolicy. Wielki czciciel Pana Jezusa w Najświętszym Sakramencie. Jako wielki liturgista,
Mszę Zw. dla katolików odprawiał wobec wystawionego Pana Jezusa w pomyślanym przez
siebie naczyniu.
Atmosfera \ycia w obozie odmieniła się po niedawnym strajku na lepsze. W niewielkich
grupach wywo\ono ludzi z obozu. Trudno było wywnioskować jaki był dalszy ich los.
CIURUBAJ NURA
Spokojnie i szczęśliwie minęła Wigilia i pierwszy dzień świąt Bo\ego Narodzenia 1954 roku.
Ale ju\ na drugi dzień, św. Szczepana, wezwano mnie do kancelarii aby rozliczyć się z
posiadanej odzie\y górniczej. Wyje\d\ający obowiązany był zdać kask, kurtkę i brezentowe
spodnie, lampkę-karbidówkę, gumowe buty z cholewami. Był to znak, \e dany więzień
przeznaczony jest na wyjazd z kolonii. Jak dotąd tak i tym razem  cel wyjazdu nie znany.
Niewielką grupę ludzi z małymi tobołkami załadowano na odkryte samochody cię\arowe.
Drugi dzień Zwiąt Bo\ego Narodzenia, 26 grudnia. W południowym Kazachstanie zima jest
względnie łagodna. Mimo to w tym czasie na odkrytym samochodzie, w pozycji siedzącej,
zimno dokuczliwie. Na szczęście podró\ samochodem trwała niedługo. Dowieziono nas do [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • loko1482.xlx.pl
  • jeziorem.php">455. McArthur Fiona Wesele nad jeziorem
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • urodze-zycie.pev.pl