Cykl Conan Prorok ciemnoĹci Jeffrey Archer

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

niecznie zrobi� w lew� stron�: kciuk przeciwnika nie zdo�a utrzy-
ma� miecza& .
M�ynek by� to cios, którego nauczy� Conana pewien brythu�-
ski �o�nierz, gdy obaj byli w hyperborejskiej niewoli. Cios skompli-
kowany i niebezpieczny: jeden niepewny ruch albo chwila wahania
grozi Smierci� temu, kto go zadaje. Dlatego w�aSnie ma�o kto, nawet
spoSród doSwiadczonych wojowników, u�ywa� go i zna�. Jednak�e
barbarzy�ca w czasie niewoli doskonale opanowa� m�ynek, trenuj�c
pa�k� w przerwach wycie�czaj�cej pracy w kamienio�omie.
Od tamtej pory Conan nie u�y� go jeszcze nigdy. Co prawda,
mi�Snie barbarzy�cy nawet bez pomocy rozumu pami�ta�y niezb�d-
n� kolejnoS� ruchów& I teraz, gdy siekiera Amina run�a na niego
jak �mija zimnego ognia, miecz, zaciSni�ty w lewej r�ce, niemal sa-
modzielnie odbi� cios i momentalnie skrzy�owa� si� z ni� z prawej
strony. Wypad, wiruj�cy ruch nadgarstka b�yszcz�cy pó�okr�g stali
ostrza, zagarni�cie i siekiera, wyrwana z d�oni Amina silnym szarp-
ni�ciem, upada o dziesi�� kroków od niego!
Panie rozleg� si� ochryp�y g�os, zag�uszaj�cy ryk t�umu na
trybunach i ryk w�adców na tarasie rozka� przerwa� pojedynek! Bez
wzgl�du na to, czym si� on sko�czy, miastu grozi niebezpiecze�stwo&
Satrapa odwróci� do Aj-Bereka wykrzywion� gniewem twarz.
Milcze�! Przeszkadzasz nam! Póxniej, póxniej!& i znowu
odwróci� si� w stron� areny.
Nie spodziewaj�cy si� takiego obrotu wypadków, Amin na chwil�
straci� koncept i Conan wk�adaj�c w ten ruch ca�y swój gniew, ca��
swoj� si�� i pragnienie �ycia, kopn�� ochroniarza obiema nogami
w �o��dek. Tura�czyk, silnie pchni�ty, upad� na plecy.
Niestety, w zapale walki Conan zapomnia�, �e jego przeciwnik
uzbrojony jest nie w miecz, lecz w siekier� w kszta�cie pó�ksi�yca.
Dlatego, gdy szarpni�ciem wyrwa� z r�ki Amina SmiercionoSn� bro�,
ostrze utkwi�o w miejscu, w którym ten�e pó�ksi�yc ��czy� si� z r�-
kojeSci�. R�kojeS� poci�gni�ta inercj� zrobi�a w powietrzu obrót
i miecz barbarzy�cy równie� zosta� wyrwany.
Bro� obu wojowników le�a�a o kilka kroków od nich.
Conan, który natychmiast zerwa� si� na nogi, zauwa�y�, �e Amin
te� ju� si� podniós�. Oczy Tura�czyka znowu zap�on�y nierealnym
5 Conan i prorok ciemnoSci 65
pomara�czowym p�omieniem, z jego krtani wyrwa� si� groxny sko-
wycz�cy charkot, od którego zlodowacia�o serce Conana. To nie
jest cz�owiek poj�� nagle. To demon! .
Obaj gladiatorzy zrozumieli, �e nie uda im si� dosta� do swojej
broni bez przeszkód.
Conan odrzuci� na bok tarcz� i pokaza� Tura�czykowi, �e ma
puste d�onie. Amin zawaha� si�, a potem równie� odrzuci� swoj� tar-
cz� i gniewnie uderzy� odzian� w stal pi�Sci� prawej r�ki o d�o� le-
wej.
Nadesz�a pora walki wr�cz. Na ostro�ne, wymacuj�ce ciosy
ani jeden, ani drugi nie mia� ju� cierpliwoSci, ich mózgi wype�nia�o
tylko pragnienie zwyci�stwa za cen� �ycia wroga.
Pi�S� Amina wystrzeli�a w g�ow� Conana. Cymmerianin uchyli�
si� i kopn�� kolanem w nieos�oni�ty brzuch przeciwnika. Tura�czyk
zachwia� si�, ale usta� na nogach. Nast�pne uderzenie �okciem trafi�o
Amina w koS� policzkow�. G�owa stra�nika odskoczy�a, a on szyb-
ko cofn�� si� o krok. Szybki wyrzut nogi i ostrze, którym zako�czo-
ny by� but Tura�czyka, wbi�o si� Conanowi w bok. Pojawi�a si� krew.
Conan krzykn��, ale nie upad� b�yskawicznie z�apa� wroga za go-
le�, szarpn�� i Amin run�� na ziemi�. Odturla� si� na bok, zerwa� si�,
ugi�� nogi w kolanach i przyj�� postaw� obronn�.
Widownia szala�a. Jeszcze nigdy nie widzieli czegoS takiego
jakby walczyli ze sob� dwaj bogowie, którzy zeszli na ziemi�.
B�agam panie, przerwij walk�! odezwa� si� znowu, tym ra-
zem g�oSniej, Aj-Berek. Jego g�os dr�a� ze strachu. Panie, nie rozu-
miesz&
Precz z tarasu! zarycza� Haszyd. Jeszcze s�owo, a rozka��
rzuci� ci� na po�arcie tygrysom!
Bij! Bij! Bij! z ka�dym konwulsyjnym wydechem wyrywa-
�o si� z gard�a poczerwienia�ego z emocji szacha. Sprzeczki satrapy
z magiem nawet nie zauwa�y�. Za bardzo by� poch�oni�ty walk�.
Odg�osy ciosów dociera�y z areny a� do najwy�szych rz�dów
trybun, zag�uszaj�c ryk t�umu.
Conan odpar� skrzy�owanymi r�kami kolejne uderzenie metalo-
wej pi�Sci, ale si�a tego ciosu by�a tak wielka, �e Cymmerianin fikn��
koz�a na piasku. Nie pozwalaj�c mu si� podnieS�, Amin skoczy� na
plecy barbarzy�cy i chwyci� go za gard�o. Zacisn�� jak w stalowym
imadle, odcinaj�c b�agaj�cym o wdech p�ucom dost�p powietrza. Na
kark Cymmerianina kapa�a krew z rozbitej twarzy przeciwnika. Zdo�a�
si� wywin�� i skrzy�owa� nogi na torsie Tura�czyka. Napi�� si�,
66
wygi��, szarpni�ciem przekr�ci� cia�o, przygniataj�c Amina swoim
ci�arem. R�ce stra�nika, uzbrojone w stalowe r�kawice, wbi� kola-
nami w piasek. I zacz�� bez litoSci, z ca�ej si�y, mimowolnie krzy-
cz�c przy ka�dym ciosie, bi� Tura�czyka w g�ow�. Na wszystkie stro-
ny lecia�a zmieszana ze Slin� krew przeciwnika.
Aj-Berek bezsilnie zacisn�� pi�Sci. Zawsze wykonywa� wszystkie
rozkazy swojego pana, ani razu nie z�ama� zakazu& ale kto móg� przy-
puszcza�? Dopiero teraz mag przypomnia� sobie star�, niemal zapo-
mnian� przepowiedni�. Gdy Czarna Moc zniszczy sam� siebie, ujrz�
wzlatuj�ce czarne Swiat�o. Niechaj gotuj� si� do Nieuniknionego.
O tym, co stanie si� potem, Aj-Berek ba� si� nawet mySle�.
Nie, pojedynek trzeba natychmiast przerwa� nawet za cen�
�ycia niewolnika. He�m Staro�ytnych nie mo�e spaS� z g�owy w�a-
Sciciela. Chwilowego w�aSciciela.
Czarownik podniós� r�k� i wyszepta� zakl�cie zamykaj�ce Co-
nana z powrotem w kokonie magicznej paj�czyny.
Haszydzie, przerwij to! krzykn�� szach D�umal. Powstrzy-
maj! Przecie� on go zabije!
Zabije?! nie odrywaj�c si� od tego, co dzia�o si� na arenie,
zachichota� satrapa. Zabije?! Zabij, niewolniku! Zabij Tura�-
czyka!
Szach chwyci� Haszyda za rami� i szarpni�ciem odwróci� go do
siebie, przysuwaj�c do niego swoj� czerwon� twarz.
Przerwij pojedynek, Haszydzie! zarycza�. Bo inaczej ja
zabij� ciebie!
Za nic! wyrwa� si� satrapa. A mo�e nie chcesz si� przy-
zna�, �e przegra�eS? Ja wygra�em i szmaragd nale�y do mnie! R�ce
precz, tura�ski psie! Twój beznadziejny s�uga jest ju� trupem!
S�uga? szach straci� dech i wrzasn�� ile si� w p�ucach: To
mój syn!
Umowa zosta�a z�amana i s�owo wypowiedziane.
To by� pierwszy raz, gdy Amin zetkn�� si� z przeciwnikiem, któ-
ry mu nie tylko dorównywa�, ale go nawet przewy�sza�. Przywyk� do
tego, �e zawsze zwyci�a� niechby z trudem, niechby za cen� w�a-
snej krwi, ale zwyci�a�.
Ale teraz zrozumia�, �e mo�e przegra�. I nie tylko przegra�, ale
i zgin�� z r�k tego szalonego, wSciek�ego, nikomu nie znanego nie-
wolnika& i po raz pierwszy w �yciu panika zakrad�a si� do jego ser-
67
ca. Ciosy kamiennych pi�Sci spada�y na twarz Amina ze wszystkich
stron i ju� nic nie móg� na to poradzi�. Jego g�owa miota�a si� w pra-
wo i w lewo, w uszach s�ysza� nie milkn�cy huk.
Amin szarpn�� si� kilka razy, próbuj�c wyrwa� z �elaznego uSci-
sku Cymmerianina, ale ten nie przestawa� go t�uc z szybkoSci� hu-
raganu. I Amin podda� si�. Przesta� si� opiera�. Przygotowa� si� na
Smier�.
I wtedy przebudzi�y si� Czarne Moce, które pomog�y w pocz�-
ciu syna D�umala.
Oto on! nie mog�c si� opanowa�, krzykn�a Minolia, wska- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

Pokrewne