[ Pobierz całość w formacie PDF ]
klął. Złość zaczynała brać w nim górę nad rozsądkiem.
- Lepiej nie doprowadzaj mnie do ostateczności, księżniczko -
rzekł ostrzegawczo. Zimne dreszcze przechodziły mu po plecach na
myśl, co mogłoby się stać, gdyby nie zdążył dopaść jej przy tak-
sówce. A jeśli taksówkarz był podstawiony?
Coś w jego wyrazie twarzy musiało zastanowić Cleę, bo uspo-
koiła się nieco.
- Boli - skrzywiła się. Ryan zwolnił nieco uchwyt.
- Chodz. Zawiozę cię do domu. Próbowała wyszarpnąć ręce.
- Nie musisz mnie odwozić. Wezmę taksówkę.
- Nic z tego - mruknął. Na widok wyrazu jej twarzy zatrzymał się i
powiedział cichym, groznym głosem: - Możemy to zrobić po do-
broci lub siłą. Wybór należy do ciebie. Ale bądz pewna, że nie po-
zwolę ci pojechać samej. Więc jak? Pójdziesz ze mną do samocho-
du, czy mam cię zanieść?
- Nie ośmieliłbyś się! - zawołała, opierając dłonie na biodrach.
Ryan bez słowa pochwycił ją wpół i przerzucił sobie przez ramię
jak worek kartofli.
- Popełniasz wielki błąd, księżniczko - oznajmił, dając jej lekkie-
go klapsa w pośladek. - Należę do tych mężczyzn, którzy nie cofają
się przed żadnym wyzwaniem.
- Jesteś zwolniony - oświadczyła Clea z furią.
Ryan skinął głową parze, która przystanęła na chodniku, gapiąc
się na nich z otwartymi ustami, otworzył drzwiczki samochodu i
bezceremonialnie wrzucił Cleę na fotel.
- Zapnij pas.
78
S
R
- Powiedziałam, że jesteś zwolniony!
- Słyszałem, co powiedziałaś, księżniczko. Ale przecież wiem, że
nie myślisz w tej chwili rozsądnie, więc będę udawał, że nic nie
słyszałem.
- Myślę zupełnie jasno - oburzyła się Clea. - I w tej chwili zwal-
niam cię z obowiązków.
Próbowała wysiąść z samochodu, ale Ryan w porę zablokował
drzwi.
- Obydwoje wiemy, że gdybyś rzeczywiście rozumowała logicz-
nie, to nie zachowywałabyś się tak głupio i nie próbowałabyś ucie-
kać sama do domu - rzekł niebezpiecznie łagodnym tonem, które-
mu przeczył grozny wyraz jego twarzy.
-I nawet nie przyszłoby ci do głowy, by wsiadać do samochodu z
obcym mężczyzną, który mógł się okazać twoim prześladowcą.
Clea spojrzała na niego z osłupieniem i westchnęła głęboko.
- To nie był obcy mężczyzna, tylko taksówkarz. Miał iden-
tyfikator.
- Identyfikator mógł być skradziony albo podrobiony.
- Był prawdziwy - odparowała, widać było jednak, że myśl o nie-
bezpieczeństwie w tamtym momencie w ogóle nie przyszła jej do
głowy. Chciała tylko uciec od Ryana i od emocji, jakie w niej
wzbudzał.
- Nie masz żadnej pewności, czy był prawdziwy. Ten facet, który
cię prześladuje, jest wystarczająco sprytny, by zmieniać linie tele-
foniczne. Dlatego nie mogę dojść, skąd właściwie dzwoni. Jest
również wystarczająco sprytny, by używać zwykłej, taniej papeterii,
której pochodzenia nie sposób wyśledzić. Dlaczego sądzisz, że nie
byłoby go stać na podstawienie fałszywej taksówki i podrobienie
identyfikatora? On wie, dokąd chodzisz, w co jesteś ubrana,
79
S
R
z kim jesteś. Dlaczego miałby nie wiedzieć, że przyjechałaś ze
mną do jubilera?
Po plecach Clei przebiegł dreszcz. Skrzyżowała ramiona na pier-
siach i z trudem wytrzymała spojrzenie Ryana.
- Nie mógł o tym wiedzieć. Ja sama dowiedziałam się dopiero w
ostatniej chwili.
- Ale wszyscy inni wiedzieli.
- Nie mogli wiedzieć. Ja...
- Cała moja rodzina wiedziała. To znaczy, że wiedzieli również
wuj James i ciotka Maggie. Nie wspominając już o twojej asystent-
ce, Gayle.
- A to z kolei znaczy, że wiedziało całe biuro - dokończyła Clea.
Jedyną wadą Gayle było jej zamiłowanie do plotek. %7ładnych nowin
nie potrafiła zachować dla siebie. Wszyscy pracownicy biura, a tak-
że zapewne połowa klientów, którzy dzwonili dzisiejszego popołu-
dnia, wiedzieli już, że Clea poszła po zaręczynowy pierścionek.
- Możesz być pewna, że tak - potwierdził Ryan gładko. -A jeśli
twój przyjaciel wiedział, że będziemy tutaj, to mógł być również
świadkiem naszej sprzeczki. Być może zobaczył, że uciekasz ode
mnie, i uznał, że może to być dobra okazja, by wrócić do twojego
mieszkania i tam na ciebie poczekać.
- Przestań! - wykrzyknęła Clea. Od ostatniego telefonu u-płynęły
już cztery dni. Bardzo chciała wierzyć, że cała ta sprawa należy już
do przeszłości, i była zła na Ryana za to, że odbiera jej nadzieję. -
Przez cały czas próbujesz mi wmówić, że to jest ktoś, kogo znam.
- Instynkt mi mówi, że tak jest.
- W takim razie twój instynkt się myli. To musi być ktoś obcy.
Nikt, kogo znam, nie robiłby czegoś takiego.
80
S
R
- Byłabyś zdumiona, gdybyś wiedziała, do czego może po
sunąć się mężczyzna, by zdobyć kobietę, której pragnie. Na
przykład, gdybym to ja uznał, że cię pragnę, to mogłabyś się
założyć, że nic na świecie nie powstrzymałoby mnie przed zdo
byciem ciebie.
Coś w jego głosie sprawiło, że Clea spojrzała na niego uważniej.
Ani na jego ustach, ani w błękitnych oczach nie dostrzegła jednak
[ Pobierz całość w formacie PDF ]