[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Gdzie masz półmiski? - zawołał z kuchni.
- Stoją na półce.
Zazwyczaj jadła wprost z opakowania.
- Nie mam wielu naczyń. Pomóc ci? - spytała, czując wyrzuty
sumienia.
- Nie, poradzę sobie.
Oparła głowę o poduszkę i powoli sączyła wino. Po chwili zamknęła
oczy, a gdy je otworzyła, Charles stał przed nią z półmiskiem.
- Obudz się, czas na jedzenie - powiedział, siadając obok na kanapie.
Siedział tak blisko, że udem dotykał jej nogi. Dotąd Victoria nigdy nie
odczuwała dyskomfortu związanego ze swą drobną budową ciała, ale
Charles przytłaczał ją potężną posturą. Mimo to nie budził w niej poczucia
zagrożenia. Z rozpiętym kołnierzykiem i podwiniętymi rękawami
wyglądał wyjątkowo uroczo.
Wybrała kawałek ryby, umoczyła ją w sosie sojowym i wzięła do ust.
Książę poszedł za jej przykładem. Kiedy patrzyła, jak Charles je,
wszystkie cudowne smaki sushi przytłumił zachwyt nad jego zmysłowym
wyglądem i zachowaniem. Victoria zastanawiała się, jak to możliwe, aby
mężczyzna był tak pociągający, kiedy przeżuwa jedzenie.
Szybko odwróciła wzrok, by się nie zorientował, że na niego patrzy.
Nagle rozległ się dzwonek u drzwi.
- Spodziewasz się kogoś? - spytał.
- Nie - odparła i niechętnie podniosła się z kanapy.
Podeszła do drzwi. Gdyby była trzezwa, sprawdziłaby, kto stoi w
korytarzu. Zobaczyłaby, że niespodziewanym gościem był jej ojciec.
ROZDZIAA DZIEWITY
Victoria wyszła na korytarz i przymknęła drzwi tak, aby ojciec nie
zobaczył, kto jest w salonie.
- Tato, co ty tu robisz?
- Nie odpowiadałaś na telefony. Zacząłem się martwić.
Bałeś się, bo wyszły na jaw wszystkie twoje kłamstwa, pomyślała ze
złością.
- Jestem zajęta - powiedziała.
- Nie masz czasu dla własnego ojca? - spytał.
Wyglądał staro i bezradnie, ale mimo to nie potrafiła znalezć w sobie
odrobiny współczucia. Potrzebowała czasu, by się zastanowić nad tym, co
chciałaby mu powiedzieć.
- Zadzwonię jutro.
Ojciec ze zdziwienia otworzył usta. Nie mógł uwierzyć, że Victoria
nie chce go wpuścić do mieszkania.
- Mam prawo wiedzieć, co się dzieje - rzekł oburzony.
W korytarzu pojawił się Charles.
- Wszystko w porządku? - spytał.
Wiedziała, że chce jej pomóc, ale tylko pogorszył sytuację.
- Co on tu robi? - spytał ojciec, patrząc na niego z wściekłością.
Victoria nie zamierzała się tłumaczyć.
- Je kolację.
- Zaprosiłaś do domu tego człowieka? - Reinald nie posiadał się z
oburzenia.
- Tak.
Patrzył zdezorientowany to na córkę, to na Charlesa.
- Czy wy dwoje...
- Jemy tylko kolację - przerwała zniecierpliwiona Victoria. - Lepiej
będzie, jak sobie pójdziesz. Porozmawiamy jutro.
Jednak ojciec zdawał się nie słyszeć jej słów. Był tak zdenerwowany,
że z trudem łapał oddech. Dobrze wiedział, że emocje mu szkodzą. A
może choroba serca też była wymysłem, kolejnym jego kłamstwem?
- Jak mogłaś mi to zrobić? - spytał. - Jak mogłaś mnie zdradzić?
- Nic złego nie zrobiłam. To ty mnie zdradziłeś - odparła.
- Co masz na myśli? - spytał, rzucając Charlesowi nienawistne
spojrzenie. - Co on ci naopowiadał?
- To, co ty powinieneś był mi powiedzieć dawno temu.
- Nie wiem, o czym mówisz - syknął przez zęby, z trudem nad sobą
panując.
- Widziałam dokumentację dotyczącą sprzedaży hotelu. Wiem o
zadłużeniu i wszystkich twoich kłamstwach.
- On podburza ciebie przeciwko mnie!
Nie rozumiała, jak mógł nadal wypierać się prawdy i kłamać w żywe
oczy. Miała prawo oczekiwać odrobiny pokory, przeprosin, a nawet
błagania o wybaczenie. Zamiast tego ojciec znów chciał ją oszukać.
Miała ochotę chwycić go za poły płaszcza i mocno nim potrząsnąć.
Była rozczarowana. Przez całe życie go podziwiała, idealizowała, a on
wszystko zniszczył.
- To ty obracasz się przeciwko mnie, tato - powiedziała ze smutkiem,
czując, że już nigdy nie spojrzy na ojca tak jak dawniej.
- Lepiej będzie, jak sobie pójdę - powiedział Charles, wycofując się w
głąb korytarza.
Uznał, że rozmowa przybrała zbyt dramatyczny charakter. Gdyby
wiedział, że w drzwiach stoi ojciec Victorii, zostałby w salonie. Miał
dosyć kłopotów z własną rodziną, nie chciał się angażować w cudze
kłótnie.
Victoria przytrzymała go za ramię.
- Ty zostaniesz, bo ciebie zaprosiłam. To mój ojciec pojawił się bez
zapowiedzi.
W rzeczywistości Charles sam się wprosił, ale nie zamierzał się teraz z
nią przekomarzać.
- Nie wierzę własnym uszom - odezwał się ojciec.
- A ja nie mogę uwierzyć, że nadal mnie okłamujesz - odparła
Victoria, choć w jej głosie słychać było więcej rezygnacji niż złości. -
Dopóki nie zaczniesz być wobec mnie uczciwy, nie mamy o czym
rozmawiać.
Zanim ojciec odpowiedział, Victoria zatrzasnęła mu drzwi przed
nosem. Przez chwilę stała nieruchomo, jakby miała nadzieję, że ojciec
zmieni zdanie. Po chwili wspięła się na palce i wyjrzała na zewnątrz.
Odwróciła się i westchnęła.
- Poszedł - powiedziała, opierając się o drzwi.
- Bardzo mi przykro. Nie chciałem pogorszyć sprawy.
- To nie twoja wina. On mnie okłamał i nadal to robi.
- Na pewno wróci.
- Nie jestem taka pewna. Nie masz pojęcia, jaki potrafi być uparty.
Jeśli Victoria odziedziczyła tę cechę po ojcu, Charles mógł sobie to z
łatwością wyobrazić.
- Co teraz zrobisz?
- Nie mam pojęcia, ale wiem, czego na pewno nie zrobię. Całe życie
słuchałam ojca i postępowałam zgodnie z jego oczekiwaniami. Teraz
będzie inaczej.
Nagle chwyciła go za rękę i pociągnęła za sobą.
- Chodz!
- Dokąd?
- A jak myślisz? Do łóżka.
- Słucham? - Charles nie wierzył własnym uszom.
Od kiedy się poznali, marzył, aby się z nią przespać. Teraz nadarzyła
się okazja, ale tym razem to ona go uwodziła. Być może nabrała odwagi
pod wpływem alkoholu. Kiedyś by mu to nie przeszkadzało, ale teraz [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • loko1482.xlx.pl