[ Pobierz całość w formacie PDF ]

potrafiła żartować i udawać tę Tiffany Brandon,
którą znała jej matka.
- Nie chcecie pewnie, żeby ślub odbył się u nas.
- Nie... nie myślałam jeszcze o tym. - Tiffany cała
się buntowała przeciwko tej grze uprawianej wobec
jej ukochanej rodziny. Zanim zdążyła cokolwiek
powiedzieć, Eliot wziął do ręki słuchawkę i za­
proponował, że naturalnie, że ślub powinien być
w domu u Tiffany, ale nieduży, bo on ma niewielu
krewnych. Tiffany zabrała mu wreszcie słuchawkę i,
uspokojona łagodnym tonem Eliota, porozmawiała
z ojczymem i braćmi przyrodnimi.
I nagle zaczęła płakać. Łzy przyszły nie wiadomo
skąd, łzy najgłębszej rozpaczy.
Eliot nadal trzymał ją w ramionach, podał jej
chusteczkę, a pani Buchanan powiedziała:
- Biedne dziecko, jesteś pewnie przepracowana
i brak ci rodziny. Eliot, przestań obejmować Tiffany
tak, jakby miała się ulotnić i nalej jej odrobinę brandy.
- Nie, ona nie lubi brandy - stwierdził Eliot patrząc
na drżącą ze zmęczenia i wyczerpania duchowego
Tiffany.
- Nie musi lubić - stwierdziła stanowczo jego
matka - trzeba jej pomóc.
I silne męskie ramiona zostały zastąpione przez
kobiece. Tiffany wytarła nos i została posadzona na
kanapie.
- Za dużo podniecenia - oznajmiła pani Buchanan
NIEROZERWALNE WIĘZY
NIEROZERWALNE WIĘZY
zupełnie tak, jak to zwykła w takich okolicznościach
robić Marie.
Eliot podszedł ze szklanką z podejrzanie wy­
glądającym trunkiem.
- Whisky - powiedział - wypij do końca.
Whisky była ohydna, ale po paru chwilach Tiffany
się odprężyła. Kiedy kilka razy ziewnęła, pani Bucha­
nan zaproponowała, żeby przenocowała u nich.
- O nie, dziękuję bardzo. Jess jest sama w domu
- wyjaśniła szybko Tiffany.
- No to musisz wracać - odrzekła pani Buchanan
z ciepłym uśmiechem - Eliot, niech ona się szybko
położy spać. Biedne dziecko ma podkrążone oczy.
- Za dużo podniecenia - zażartował Eliot.
I tym razem sprawdził, czy wszystko jest w domu
w porządku, ale pocałował ją mocniej i obudził w niej
namiętność. Była wobec niej bezradna. Chciała dać
mu wszystko to, czego pragnął, ale wiedziała, że nie
może. Gdyby Eliot raz zorientował się, że go kocha,
miałby nad nią pełną władzę.
- Śpij dobrze. - Pocałował jej oczy. Przygarnął ją
do siebie.
- Dla ciebie jestem gotów na wszystko. Czy
pragniesz mnie, Tiffany?
Zadrżała i nic nie odpowiedziała.
- Jesteś tchórzem, moja droga - zaśmiał się.
- Kiedyś powiesz mi, jak mocno mnie pragniesz
i będziesz mi to powtarzać aż do znudzenia. - Wy­
szedł.
Dni mijały w błyskawicznym tempie. Eliot podej­
mował decyzje za nich oboje. Postanowił, że mają się
pobrać za miesiąc i że Tiffany poleci do domu na
tydzień przed ślubem. Na szczęście Tiffany wywiązała
się z zamówień, ale i tak pracowała, ile mogła, żeby
się uspokoić. W międzyczasie musiała w towarzystwie
pani Buchanan wybierać ślubną suknię i całą wyprawę.
128
129
Tiffany protestowała, że to wszystko jest za drogie,
ale pani Buchanan wyznała jej wprost:
- Eliot jest wprawdzie samotnikiem, ale prowadzi
bogate życie towarzyskie. Musisz mieć ubrania na
wszelkie okazje, od porannej herbaty do wieczornego
balu. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • loko1482.xlx.pl